Buch lesen: «Księzycowy Taniec», Seite 2

Schriftart:

Jason dołączył do straży parku Angeles zaraz po skończeniu szkoły i nadal tam pracował, a Envy nadal lubiła z nim spędzać czas. Częściej też widywała się ze swoją najlepszą przyjaciółką, Tabathą, od kiedy ta dołączyła do oddziału Jasona.

Chad wstał z sofy i stanął obok drzwi do sypialni Envy. Dzielili mieszkanie od czterech lat, kiedy to ich rodzice zginęli w wypadku samochodowym, i świetnie się dogadywali. On był gliną, a ona barmanką bez stałego etatu w kilku klubach w mieście.

Jedynym powodem, dla którego nie mówił jej nic o tym, by wreszcie znalazła sobie jakąś „prawdziwą” pracę było to, że przez większość nocy zarabiała więcej niż on. Na szczęście – kiedy nadchodził dzień opłacania czynszu, robiła to ona. On zajmował się całą resztą.

„Który klub?” zapytał przez drzwi.

„Ten nowy – Księżycowy Taniec.” Envy związała część swoich truskawkowo blond włosów w wysoki kucyk. Resztę zostawiła rozpuszczone. „Równie dobrze mogę złożyć podanie o pracę jako barmanka jak już tam będziemy.”

Chad zmarszczył brwi. „To ten prawie na końcu miasta, tak?” Poszedł do swojego pokoju nie czekając na jej odpowiedź. Ostatnio ta część miasta zrobiła się trochę niebezpieczna. Zaginięcia były najpoważniejszym niebezpieczeństwem. Znaleziono też kilka ciał w niedużej odległości od klubu.

Jak dotąd nie potrafili nic połączyć bezpośrednio z klubem – oprócz faktu, że wybrane ofiary były bywalcami klubów. Jedynie ramy czasowe były dla Chada i wielu innych podejrzane. Były pytania co do tego, czy nie mają do czynienia z seryjnym mordercą czekającym przy tym barze, czy nie. Kilka ostatnich ofiar było widzianych w Księżycowym Tańcu. Jako oficer policji, nie mógł pominąć przypuszczenia, że jest między nimi jakiś związek.

Jego odznaka i pistolet były już w samochodzie, Chad złapał mały paralizator i wsunął do tylnej kieszenie spodni. Tyle tam się dzieje złego, więc chciał, aby Envy wzięła go na wszelki wypadek – jakby coś się stało podczas pobytu w klubie.

Wyszedł z pokoju i spojrzał w dół korytarza. Zatrzymał się w pół kroku widząc siostrę. Miała na sobie czarną, skórzaną spódniczkę z koronką prześwitującą dołem na wysokości połowy uda oraz krótką, koronkową bluzeczkę. Paski skóry były przyszyte tylko tam, gdzie musiały być…wystarczająco, by ukryć piersi i pokazać jej płaski brzuch i pępek.

Miała też ubrane wysokie buty z czarnej skóry sięgające jej ponad kolana. Wokół kostek miały zawieszony cienki łańcuszek. Na szyi zawiesiła naszyjnik z pięknym ametystowym kryształem, który matka dała jej lata temu. Większość włosów spięła w kucyk – reszta opadała jej na ramie.

Nałożyła makijaż – trochę czarnego eyelinera i czarnego cienia do powiek, ciemny odcień szminki. Wyglądała jak domina.

:Cholera! Wyruszamy na łowy?” Chad podniósł brew spoglądając na nią. Pomyślał, że może lepiej odwołać wyjście i zmusić ją do powrotu do swojego pokoju ze względów bezpieczeństwa.

„No cóż, zdecydowałam” Envy podniosła delikatną brew. „Po tym, jak zajmę się Trevorem, mam zamiar się zabawić! Od dzisiaj nie będę się umawiać tylko z jednym facetem. Nie chcę chłopaka… Chcę WIELU chłopaków! W ten sposób, kiedy jeden zachowa się jak palant, to nic nie będzie znaczyło. Bo będę miała jeszcze innych, którzy chętnie skopią mu tyłek.”

„Tak, pamiętam jak dobrze ci to wyszło kiedy byłaś w liceum.” Chad potrząsnął głową, wiedząc, że jego siostra jest dużo bardziej niewinna niż to pokazuje. „Weźmy mój wóz na wypadek gdyby dzwonili z komisariatu”.

„Tylko jeśli będę się mogła pobawić niebieskimi światłami”. Uśmiechnęła się Envy wiedząc, że jej pozwoli.

Chad westchnął i poszedł w kierunku auta. „Przysięgam, jesteś gorsza niż dziecko w sklepie z zabawkami, które ściska każdą piszczącą zabawkę i doprowadza wszystkich do szału.”

„Co?” zaśmiała się. „Lubię niebieskie światła. Ludzie usuwają się z drogi kiedy je włączam.”

„Jak wtedy, gdy skończyła się nam kawa?” zapytał. „Wiesz, że to marnotrawienie pieniędzy podatników, prawda?”

„Jak się nie zamkniesz, to ja będę prowadzić. A wtedy włączę jeszcze czerwone światła i syrenę” ostrzegła puszczając mu oczko.

Chad od razu się zamknął. Ostatnim razem gdy to zrobiła była spóźniona do pracy, a on był zbyt chory by prowadzić, więc spał na siedzeniu pasażera. Szef nadal się o to na niego złościł.

* * *

Envy wyłączyła niebieskie światła blok przed nocnym klubem i spojrzała na plamy światła tańczące na zachmurzonym niebie. Patrzyła, aż dwupiętrowy budynek ukazał się jej oczom.

Tak dużo ostatnio pracowała, że nie miała nawet czasu na to, by sprawdzić Księżycowy Taniec. Niektórzy z jej klientów opowiadali o nim. Z zewnątrz nie wyglądał na coś specjalnego. Był to po prostu ceglany magazyn z niewielką ilością okien i wielkim, fioletowym neonem wysoko na frontowej ścianie.

Ludzie stali w kolejce sięgającej do połowy olbrzymiego parkingu. Byli ubrani w swoje najlepsze, klubowe stroje i rozmawiali podekscytowani. To, że po dziesiątej nadal była kolejka oznaczało, że praca tu była z pewnością lukratywna.

„Tak, na pewno złożę tu swoje CV” uśmiechnęła się na samą myśl.

„Przynajmniej kolejka prawie się skończyła” – powiedział sarkastycznie Chad. Nie chciał czekać, aż Trevor dostanie za swoje od jego siostry, nabuzowanej adrenaliną.

Zaparkował daleko, w najciemniejszym kącie parkingu, zaraz obok auta Trevora. Zanim Envy otworzyła drzwi, złapał ją za rękę. „Zaczekaj” – włożył jej do ręki mały paralizator, nic nie mówiąc. Otworzył drzwi i wysiadł.

Envy zacisnęła palce na urządzeniu z uśmiechem. Brat nauczył ją samoobrony na tyle, że dałaby radę większości gliniarzy z którymi pracował bez większego wysiłku. Ale Chad zawsze mówił „Po co walczyć kiedy możesz po prostu nacisnąć guzik?”

Wsunęła paralizator i swój dowód osobisty do kieszonki swojej skórzanej spódnicy. Chętnie wykorzystałaby go na Trevorze. Nacisnęłaby guzik windy prowadzącej do piekła, gdyby tylko w niej był. Nikt nie zdradza Envy Sexton i wychodzi z tego cało.

Podeszli razem do kolejki. Envy była bardzo zadowolona kiedy kolejka ruszyła szybko i po kilku minutach mogli już wejść do środka.

Bramkarz był ubrany w ładne spodnie od Armaniego i pasującą marynarkę. Koszula pod spodem była dopasowana i uwydatniała jego kształtną klatkę piersiową. Brązowe włosy opadały falami po obu stronach głowy. Na twarzy widoczny był lekki, kilkudniowy zarost, a jego oczy przeszywające, ciemne oczy prawie świeciły w neonowym świetle.

Chad zapłacił. Pokazali bramkarzowi swoje dowody, a ten przybił im pieczątki i odczepił czerwoną linę pozwalając im wejść do środka. Przeszli przez główne drzwi w kierunku innych drwi, które się przed nimi otworzyły. Oboje zatrzymali się i spojrzeli na główną salę. To było prawie jak wejście do innego wymiaru.

Sądząc po tym, jak zapakowany był parking, można by pomyśleć, że wewnątrz nie będzie gdzie szpilki wetknąć. Ale tak nie było. Envy otworzyła usta przechodząc przez salę do ogromnej dziury wyciętej w podłodze na środku pomieszczenia.

Podeszła bliżej do poręczy i spojrzała na parkiet na dole. Po obu stronach było przejście przez główny poziom i łączyło się z barem, ciągnącym się przez całą długość pomieszczenia. Sam bar wyglądał jak wykonany z piaskowanego szkła. Przez całość przechodziło delikatne, neonowe światło.

Po prawej i lewej stronie znajdowały się schody, które spotykały się w połowie, zanim zeszły na parkiet na dole. Sam parkiet promieniał lekkim światłem, wystarczającym, by ich stopy otulało coś w rodzaju czarnej poświaty. Wszystko to było dodatkiem do pandemonium tworzonym przez powieszony nad głowami stroboskop. Kolorowe światło padało wszędzie, tylko nie bezpośrednio na tancerzy.

Przez to ustawienie można było jedynie widzieć nogi tancerzy od kolan w dół – reszta ciała była ukryta w cieniu.

Envy przechyliła się przez barierkę, by zobaczyć czy na dolnym poziomie też są jakieś bary. Był tam jedynie parkiet. Przypominało jej to w pewien sposób wilczy dół. Jak tylko zejdziesz po tych schodach, jesteś zdany na łask ciemności, która otulała prywatność tancerzy.

„To trzy piętra?” zapytała, patrząc na solidny sufit nad nimi. Wliczając w to piwnicę, byliby na trzecim piętrze. Zastanawiała się, czy to też część klubu.

Krzyki i gwizdy sprawiły, że spojrzała ponownie na parkiet. Patrzyła z niedowierzaniem jak lodowato niebieski reflektor oświetla klatkę w samym środku dołu. Od razu nie mogła odwrócić wzroku od mężczyzny za kratami.

Spojrzenie Chada również zatrzymało się na klatce. Wyglądała jak mała, więzienna cela. W środku był mężczyzna i kobieta, krążący wokół siebie. Nawet z tej odległości mógł wyczuć gorąco w ich ruchach. Jego pięści zbielały, gdy zacisnął je na barierce. Facet w klatce popchnął swoją partnerkę na kraty, ale ta szybko przemknęła mu pod ramieniem, gdy ten próbował ją przycisnąć do krat.

Odwrócił się szybko, złapał ją za rękę i przesunął z powrotem przed siebie. Wziął jej ręce i zmusił, by złapała pręty. Ocierał się o jej prawie nagie ciało aż jej głowa opadła do tyłu na jego klatkę piersiową. Wyglądało na to, że jej się to podoba.

Było to bardzo animalistyczne w swojej naturze, prawie jak jakiś prymitywny taniec godowy. Chad i Envy nie mogli oderwać od niego wzroku, ale każde z innego powodu.

Chad obserwował ich jeszcze w milczeniu przez kilka minut. Para rozdzieliła się na chwilę tylko po to, by mężczyzna złapał kobietę w inną pułapkę. Gorączka ich ruchów sprawiła, że jego jeansy stały się trochę za ciasne – biodra mężczyzny posuwały się w górę i w dół po tyłku dziewczyny. Odwrócił wzrok, sfrustrowany. Chad zmusił się by popatrzeć na dekoracje na ścianach, które mógł dojrzeć ze swojej pozycji.

Były to głównie rozbłyskujące światła z czarnymi lampkami niedaleko obrazów przedstawiających smukłe postacie jaguarów – niektóre w trakcie walki, a niektóre w trakcie samotnego polowania. Dzięki światłu wydawało się, że zwierzęta ożywają i obserwują wszystko.

Musiał przyznać, że temat był unikalny, ale działał. Jego oczy śledziły ruch światła po ścianie – zauważył rozwieszone łańcuchy pomiędzy obrazami. Niektóre miały obroże najeżone kolcami, a niektóre z czarnymi, skórzanymi biczami.

Spojrzał ponownie na klatkę i już miał iść poszukać Jasona, gdy zauważył Trevora na parkiecie w pobliżu jednego z reflektorów. Idiota tańczył pomiędzy dwiema dziewczynami i wyglądał jakby właśnie przeżywał najlepsze chwile w swoim życiu. Spojrzał na Envy i wiedział, że nie musi nic już mówić. Zauważył, że gapi się na całą trójkę.

Envy przechyliła głowę – patrzyła dokładnie na Trevora, jak gdyby w ogóle go nie znała. Zaczęła się zastanawiać, dlaczego w ogóle zaczęła z nim chodzić.

Musiała przyznać, że był bardzo przyjemny dla oka. Cholernie przystojny – to byłoby najlepsze określenie. Wyglądał trochę jak kalifornijski surfer z tymi swoimi rozwianymi piaskowo blond włosami, złotą opalenizną i szaro-niebieskimi oczami. Można by go schrupać – i zawsze dobrze się z nim bawiła.

Ale gdyby zabrać mu ten wygląd nie miałby wiele do zaoferowania dziewczynie. Wszystko co zostało to dzieciak z bractwa urodzony ze srebrną łyżką w buzi. Kiedy był w pobliżu, był bardzo uważny – ale często potrafił zniknąć z radaru, czasami na kilka dni.

Jeszcze jedna dobra rzecz – był świetny w łóżku i dał jej kilka świetnych momentów w życiu.

Prawdę mówiąc, naprawdę myślała, że ją lubił… więcej niż lubił. Właśnie widać, jak dużo wiedziała o mężczyznach. Tak naprawdę była zmęczona byciem samotną… Ale z drugiej strony, to nie powód by zacząć się umawiać z chłopakiem.

Westchnęła tęsknie widząc jak obłapuje tyłek dziewczyny przyklejonej do niego. Zdała sobie sprawę, że wcale nie jest zazdrosna. Gdyby naprawdę była w nim zakochana, byłaby wściekła zamiast po prostu zraniona? Najbardziej bolało ją to, że kłamał mówiąc, że chce tylko ją.

Jason obserwował drzwi czekając na Envy na krześle przy barze. Wiedział, że przyjdzie i nie był zaskoczony, gdy pojawiła się tam z Chadem. Dał im trochę casu. Uśmiechnął się z satysfakcją, gdy zauważył napięcie w ramionach Envy. Wiedział, że zauważyła swojego chłopaka migdalącego się na parkiecie.

Starał się ukrywać swoją zazdrość przez kilka ostatnich miesięcy i nie chciał jej zranić, ale jeżeli to właśnie odciągnie ją od Trevora – będzie to tylko dla jej dobra.

Jason odwrócił się do Kat, ładnej barmanki z którą rozmawiał, i uśmiechnął się. „Mówiłem ci, że przyjdą” skinął głową w kierunku Envy i Chada.

Siedział tu już ponad godzinę, ale po tym, jak zobaczył Trevora zdradzającego Envy, nie miał ochoty na mieszanie się z tłumem. Trochę się nudził i zaczął gadać z Kat, by szybciej mu minął czas. Powiedział jej nawet o zdradzieckim chłopaku Envy.

„Więc to jest twój najlepszy kolega i jego siostra?” Kat obserwowała parę. Ale jej uwaga głównie koncentrowała się na gliniarzu. Gdyby Jason jej o tym nie powiedział, nigdy by nie zgadła. Był gorący jak piekło.

Miał pewnie metr osiemdziesiąt pięć, lekko opaloną skórę i brązowe włosy z blond refleksami. Były trochę dłuższe niż te zazwyczaj noszone przez policjantów i wyglądały jakby wiatr zwiał je na jedną stronę. Sprawiało to, że wyglądał trochę dziko. Zdała sobie sprawę, że porównuje go do Quinna. Mrugnęła, zdając sobie sprawę z tego, że znowu to zrobiła. Spojrzała z powrotem na Jasona wiedząc, że oboje muszą zgasić ten stary płomień, bo inaczej się poparzą.

„Nie wygląda jak gliniarz.” Powiedziała Kat, obserwując Chada i zastanawiając się czy z kimś się spotyka. Jason nic o tym nie wspominał.

„No nie” Jason prawie zrobił kwaśną minę widząc jak patrzy na Chada. Pokręcił głowa „Wrócę za kilka minut”.

Dokończył picie, ześlizgnął się ze stołka i podszedł do przyjaciół. Położył dłoń na ramieniu Envy. Zbliżył usta do jej ucha i wyszeptał „Zatańczymy?”

Envy uśmiechnęła się, nie odwracając się. „O, tak, z pewnością!” wykrzyknęła i szybko zeszła po najbliższych schodach zostawiając Jasona stojącego obok Chada z ręka nadal w miejscu, gdzie było przed chwilą jej ramię. Mrugnął, gdy usłyszał śmiech Chada.

„Cholera” westchnął Jason gdy patrzył jak schodzi w dół.

Chad poklepał go z litością po ramieniu i zaprowadził z powrotem do baru. Oparł się i powiedział „Nie przejmuj się tym, myślę, że Envy myśli dzisiaj tylko o jednym – o zemście.”

Spojrzał na dziewczynę za barem i przez moment zapomniał, że Jason tam nadal jest. Była olśniewająca – z brązową opalenizną i bardzo długimi, ciemnymi włosami kręcącymi się na ramionach i opadającymi falami w dół aż do bioder. Jej oczy były zupełnym przeciwieństwem – jasnoniebieskie, z gruba czarna obwódką wokół jasnego koloru.

Ale to jej pełne usta przyciągały jego wzrok. „Poproszę wodę sodową”

„Nie pijesz dzisiaj?” zapytał Jason, starając się nie patrzeć na przyjaciela kiedy oczy Chada dalej spoglądały na Kat, kiedy odpowiedział. Dlaczego wszystkie dziewczyny lubiły gliniarzy?

„Nie, mam przeczucie, że powinienem być dziś trzeźwy. Nie za bardzo lubię Trevora, więc dałem Envy paralizator, żeby się pobawiła” Chad odwrócił wzrok od dziewczyny na tyle długo, by uśmiechnąć się do Jasona. „I dziś prowadzę wóz policyjny.” Wiedział, że Jason przeczyta wszystko pomiędzy wierszami.

Jason odszedł od baru – nagle wybaczył przyjacielowi bycie magnesem na dziewczyny. „Cholera, nie mogę tego przegapić” Podszedł z powrotem do barierki, słysząc śmiech Chada.

„No, to dwoje ludzi których dziś uszczęśliwiłem.” Chad mrugnął do Kat, wiedząc, że słuchała, po czym zapłacił za napój. Lepiej pójdzie zobaczyć co zamierza Envy.

Kat skinęła głową kiedy Chad podał jest dwudziestkę i powiedział, by zatrzymała resztę zanim dołączył do Jasona. Ci dwoje mogli być niebezpieczni dla dziewczyńskich hormonów. Jason miał długie, piaskowo brązowe włosy, a twarz i ciało modela ze Słonecznego Patrolu.

Zauważyła, że większość dziewczyn, które go mijały starała się zwrócić jego uwagę, ale on raczej tego nie zauważał – wyglądał, jakby był zatopiony we własnych myślach… dopóki nie zaczął opowiadać jej o swoim najlepszym przyjacielu, Chadzie, i dziewczynie, o która oboje się tak troszczyli.

Brakowało jej tego – opieki kogoś innego niż jej bracia. Mrugnęła powoli zmuszając się do tego, by wyrzucić obraz Quinna ze swego umysłu i skoncentrować się na nadchodzących problemach.

Wzmianka o paralizatorze pomogła jej przestać myśleć o Quinnie. Kat zdecydowała się poinformować braci o nowej atrakcji, która zaraz miała się zacząć. Ostatnio mieli wystarczająco dużo problemów. Musieli sobie radzić z serią morderstw w okolicach klubu. Ostatnią rzeczą, którą potrzebowali to więcej złych opinii.

Chad przechylił się przez barierkę szukając Envy. Dzięki bogu tancerze nadal byli w oświetlonej klatce, więc łatwiej ją było namierzyć. Usłyszał cichy pomruk Jasona i poszedł za jego wzrokiem. Zauważył ją tańczącą w otoczeniu kilku chłopaków, niedaleko delikatnej poświaty klatki. Zmarszczył brwi i zmrużył oczy zastanawiając się co zamierza.

„Przynajmniej patrzy w kierunku Trevora. Tak przy okazji, dzięki za wiadomość.” Powiedział poważnym tonem. „Czekałem, aż coś takiego się stanie.”

Jason wzruszył ramionami. “Nie zrobiłem tego dla siebie. Tylko dla niej. Zasługuje na kogoś lepszego niż on”. Spróbował się uśmiechnąć gdy na nią patrzył. Wiedział, że będzie teraz wolna. Ale ci wszyscy faceci zabiegający o jej uwagę powodowali, że jego uśmiech miał ślady smutku.

Rozdział 2

Envy czuła gorąco otulające ja jak druga skóra kiedy schodziła po schodach. Próbowała zrelaksować swoje napięte mięśnie i weszła na parkiet. Podeszła kilka kroków w kierunku Trevora i poczuła się jakby była otoczona seksem. Palce delikatnie dotykały jej nagą skórę, a nieznane ciała ocierały się o jej ciało.

Parkiet był ciemniejszy niż w innych klubach, w których pracowała – podobała jej się ta prywatność. Nie był to typowy taniec w parach – raczej grupa gorących ciała mieszająca się cały czas. Poczuła zmianę w atmosferze, powoli podniosła ręce, pozwalając, by jej własne palce delikatnie dotykały nieznajomych w ciemności. Adrenalina, która w niej płynęła buzowała w rytm gorącej muzyki.

Nie ciągnęło jej do konfrontacji z Trevorem. Zamknęła na moment oczy i dała się ponieść muzyce, która można było jedynie opisać jako dźwięk żądzy.

Poczuła, że przelotne dotknięcia robią się coraz śmielsze. Envy tworzyła oczy i odkryła, że gapi się na kilka męskich klatek piersiowych. Niektóre prześwitywały przez niedopięte koszule, niektóre były pokryte ciasno materiałem – co było równie uwodzicielskie. Nie odważyła się popatrzeć w górę – bała się utrzymać kontakt wzrokowy.

Czuła się już trochę upojona i nie przeszkadzało jej, że poszli za nią w uwodzicielskim tańcu. Poczuła zimne żelazo klatki za plecami i powoli podniosła wzrok. Jej wzrok spotkał się ze wzrokiem faceta z klatki, kiedy ten zmusił dziewczynę tańczącą z nim by uklękła w podporządkowanej pozycji.

Całe pomieszczenie rozpłynęło się, kiedy tak na siebie patrzyli. Sposób, w jaki patrzył na Envy sprawiał, że to ona czuła się tą podporządkowaną. Miał lodowato niebieskie oczy z grubą, czarną obwódką wokół tęczówek. Nigdy nie widziała tak fascynujących i intensywnych oczu. Mogłaby patrzeć w nie godzinami i nie miałaby dość. Trochę ją to przerażało.

Jego wzrok sprawiał wrażenie, jakby już widział ją nagą. Jego oczy wędrowały po jej ciele i zatrzymywały się w specyficznych miejscach… czuła, jakby to jego ręce dotykały tych miejsc. Ochota, by rzucić się do klatki i błagać go by wziął ją szybko i mocno była prawie nie do odparcia.

Envy odwróciła wzrok i starała przypomnieć sobie, że może zejść z parkietu wtedy, gdy zechce.

Trevor wcale nie bawił się dobrze, chociaż próbował włączyć się w tłum. Ale gorące dziewczyny i taniec nie były prawdziwym powodem dlaczego tu był. Obserwował faceta w klatce, bo to on był jego celem.

Facet nazywał się Devon Santos i był ostatnią osobą, która widziała żywą Kelly Foster, dwudziestoletnią dziewczynę znalezioną martwą w niedalekiej alejce w zeszłym tygodniu. Była w tej samej klatce z Devonem w noc, kiedy zginęła.

Dowiedział się, że ofiara rzuciła pracę w klubie Nocne Światło. W Księżycowym Tańcu pracowała przez jedną noc… noc, kiedy zginęła. Sprawdzał nie tylko jej śmierć, ale tu przynajmniej miał jakiś trop. Ktokolwiek podrzucił ciało upewnił się, że zrobił to blisko kuguarów i jaguarów – jak prezent.

Devon był współwłaścicielem klubu wraz dwoma swoimi braćmi, Nickiem Warrenem, i ich jedyną siostrą, Kat. Jeśli wierzyć plotkom, pomiędzy dwoma klubami trwała cicha wojna, a obie rodziny rywalizowały ze sobą odkąd ich ojcowie zaginęli ponad 10 lat temu.

Oczy Trevora zwęziły się – znał prawdziwy powód niechęci pomiędzy klubami. To nie były zwyczajne kluby – należały do zmiennokształtnych i były przez nich prowadzone. Klub, w którym wcześniej pracowała Kelly należał do kuguarołaków. Odeszła od nich i przeszła do klubu jaguarołaków, tylko po to, by znaleziono ją martwą następnego dnia. To było za dużo, by to zignorować.

Gdyby ludzie dowiedzieli się, że zmiennokształtni żyją pośród nich, wybuchłaby panika… A oni byli częścią społeczeństwa od lat i nikt nie znał ich sekretu. Jak tylko postępowali zgodnie z prawem ustanowionym przez ludzi, nie warto było powodować chaosu przez ujawnienie tego. Ludzka mentalność cofnęłaby się do średniowiecza gdyby to się stało.

Taktyka przyjęta przez tajniaków należących do paranormalnego składu CIA była taka sama jak przy spotkaniach z UFO – kłamać, ukrywać i tuszować. Na ziemi istniały znacznie gorsze stworzenia niż zmiennokształtni, którzy dobrze dostosowali się do ludzkiej społeczności… inne, bardziej niebezpieczne stwory – te, o których robiono kiepskie horrory i te, o których nadal nikt nie miał pojęcia.

Ale kiedy ludzie zaczęli znikać lub ginąć, jego drużyna rozproszyła się, by dowiedzieć się, co się dzieje.

Trevor zauważył, że Devon opuścił dziewczynę i podszedł do krat, patrząc na kogoś w tłumie. Jego ciśnienie podskoczyło, gdy zauważył Envy opierającą się o kratę i otoczoną mężczyznami.

Co ona tu do cholery robi? Bez namysłu zostawił swoje partnerki i zaczął przepychać się w jej kierunku.

Devon warknął, kiedy dziewczyna, która zwróciła jego uwagę podniosła ręce i złapała pręty klatki. Czuł jej zapach w całym klubie. Wzywał go. Zaplótł swoje dłonie wokół jej i pozwolił, by jego palce wędrowały uwodzicielsko w dół jej rąk poprzez pręty klatki.

Envy już miała spojrzeć na erotycznego tancerza, gdy ktoś złapał ją za rękę i szarpnął, próbując odciągnąć ją od klatki. Otworzyła usta widząc, kto to zrobił. Zupełnie zapomniała o Trevorze! Uwodzicielski nastrój prysł i znów była zła – przypomniała sobie, po co przede wszystkim przyszła do klubu… po zemstę.

„Co ty tu do cholery robisz?” zapytał trochę zbyt ostro Trevor, starając się odciągnąć ją od klatki i niebezpiecznego zasięgu Devona. Jeśli jaguar był zabójcą, to jego wzrok wskazywał Envy jako następną ofiarę.

Envy zacisnęła dłoń na pręcie klatki głównie dlatego, że nie podobał jej się sposób, w jaki potraktował ją Trevor. Zachowywał się, jakby to ona zrobiła coś złego, a nie on. Uśmiechnęła się swoim najsłodszym uśmiechem i poinformowała go „Przyszłam potańczyć… tak jak i ty.”

Trevor zacisnął usta – wiedział, że widziała jak tańczy z tymi dwiema dziewczynami. Nie wiedziała jednak, że używał ich jedynie jako przykrywki. Nie zależało mu nawet na tyle, by zapytać jak mają na imię. On i Envy patrzyli sobie w oczy przez kilka uderzeń serca, po czym Trevor westchnął.

Pochylił się nad jej uchem i wyszeptał „Mogę wszystko wyjaśnić”. Nie chciał jej mówić o tym, kim naprawdę jest bo bał się, że podobnie jak jej skretyniały brat Chad, pomyśli, że spotyka się z nią tylko dlatego, by mieć lepszy dostęp do klubów, w których pracuje.

„Chodź” znowu spróbował ją odciągnąć od podnieconego wzroku Devona. Przez sekundę popatrzył na niego i gdyby wzrok mógł zabijać, Devon byłby już krwawą plamą na parkiecie. Zaraz potem odwrócił się do dziewczyny.

Envy pokręciła głową. Oczywiście, że wszystko może wytłumaczyć. „Przyszłam tu potańczyć. Mogę tańczyć z tymi miłymi chłopakami tutaj, albo możesz zacząć się ruszać i dołączyć do nas.” Podniosła lekko delikatną brew, jak gdyby nie miało dla niej znaczenia to, co wybierze.

Trevor powoli odwrócił głowę i popatrzył przez ramię na bandę napalonych facetów nadal krążących wokół – sprawdzających, czy nadal mają szansę. „Zmywajcie się” powiedział im śmiertelnie poważnym tonem, przysuwając się bliżej do Envy. Jeśli chciała tańczyć, to, na boga, będzie tańczyć z nim.

Envy nadąsała się, ale w tajemnicy zastanawiała się, dlaczego jest taki zazdrosny kiedy przed chwilą sam tańczył tak prowokująco z dwoma innymi dziewczynami. „Źle się z tobą bawię” puściła wreszcie pręty klatki i nonszalancko przebiegła ręką po swoim ciele. Wyjęła z kieszeni paralizator i przejechała dłońmi po jego żebrach.

Devon wstał, by popatrzeć na rudowłosą dziewczynę, która zwróciła nie tylko jego uwagę. Nie lubił zapachu tego faceta, który próbował rościć sobie do niej prawo. Pachniał starym prochem, a to znaczyło, że miał przy sobie ukrytą broń. Otworzył klatkę i powiedział swojej partnerce, by chwilę odpoczęła.

Devon przytknął palec do ucha – jego brat poinformował go przez prawie niewidoczny interkom, że ta dziewczyna przy klatce ma paralizator i planuje go użyć – na tym właśnie facecie. Popatrzył na drugą stronę parkietu w kierunku czarnego światła oświetlającego schody. Stał tam Nick – gotowy do akcji, gdyby było to potrzebne.

Słyszał głos Warrena przez interkom, domyślił się więc, że jego najstarszy brat obserwował wszystko przez kamery noktowizyjne zainstalowane pod górnym przejściem.

Spojrzał w dół, na jej małe dłonie wędrujące teraz po ciele chłopaka i nagle poczuł chęć, by odrąbać mu głowę. Dopóki nie zobaczył srebrnego błysku gdy jej dłoń przesuwała się w kierunku jego bioder. Jego usta ułożyły się w ledwie dostrzegalny uśmiech – zdecydował, że jeszcze nie czas na interwencję.

„Pozwól, że ja się tym zajmę” szepnął do interkomu.

Chad i Jason uśmiechnęli się do siebie, wiedząc, że przedstawienie zaraz się zacznie, i zaczęli schodzić po schodach na parkiet.

Trevor nagle dał sobie sprawę z tego, że Envy nic mu nie mówiła o tym, że się tutaj wybiera – dlaczego więc czuł się winny? „Zapytałem cię, co tutaj robisz?” powtórzył. Tym razem jego głos był spokojny, gdy zbliżył się do niej. Zły ruch, prawie stracił tok myślenia, gdy większość krwi przepłynęła w okolice genitaliów i powodując erekcję po raz pierwszy od chwili, gdy wszedł do klubu.

Envy przytuliła się do niego uwodzicielsko po to, by mieć szansę na szybki odwrót. „Przyszłam c coś dać” odpowiedziała i zawarła w oczach całe pożądanie, które czuła na parkiecie aby go zmylić.

„Mam nadzieję, że pasuje do tego, co ja mam dla ciebie.” Wychrypiał Trevor, gdy poczuł jak jej dłoń zaciska się na nim.

„Zobaczymy” wysyczała Envy przyciskając paralizator do jego penisa. Szybko odskoczyła, kiedy w spazmach upadł bezgłośnie na kolana. „Ups!” Envy nadęła wargi i szybko schowała paralizator do kieszeni, zanim odwróciła się i uciekła w przeciwnym kierunku. Ostatnią rzeczą, na którą miała ochotę to przebywanie w tym samym miejscu kiedy Trevor odzyska siły na tyle, by móc wstać.

Kiedy Envy przechodziła przez zaciemniony parkiet, ktoś mocno złapał ją za ramię. Myśląc, że to jej brat, nie podnosiła wzroku i z ufnością szła za nim. Kiedy zerknęła, otwarto małe drzwi i wepchnięto ją do środka.

Envy nie miała nawet czasu na to, żeby się odwrócić, gdy drzwi zostały zamknięte. Przyćmione światło zapaliło się – z mroku wyłoniły się monitory i facet z klatki. Otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale przerwał jej.

„Pomyślałem, że najlepiej będzie, jak obejrzysz rezultaty twojej pracy ręcznej z bezpiecznej odległości w biurze.” Devon uśmiechnął się sarkastycznie wskazując jeden z ekranów.

Envy spojrzała na monitor myśląc, że widok Trevora trzymającego się za krocze rozśmieszy ją… ale zamiast tego zrobiło jej się go żal. Poczuła jakby jej serce opadło o kilka cali. Widząc jak cierpi, ucieszyła się, że monitor nie przekazywał dźwięku – z pewnością nie chciała wiedzieć, co w tej chwili mówił.

Obserwowała w ciszy, jak Chad i Jason wychodzą z tłumu, by pomóc mu wstać z podłogi. Nie mogła rozpoznać, co mówili, ale kiedy Trevor odepchnął Chada z większą siłą niż można by się było spodziewać po facecie, który właśnie dostał paralizatorem, jej oczy pobiegły do drzwi – chciała wyjść zanim jednemu z nich stanie się krzywda.

Tancerz pokręcił ostrzegawczo głową – stał pomiędzy nią, a drzwiami. Envy ponownie spojrzała na monitor. Ku jej zaskoczeniu, to Jason złapał Trevora, podczas gdy Chad założył mu kajdanki.

Była bardziej niż zła na siebie za tak dziecinne zachowanie, rzuciła się więc w stronę drzwi, by powiedzieć Chadowi, by puścił Trevora wolno. Ponownie jakaś dłoń złapała ją za ramię. Spojrzała na nią, nie chcąc mu patrzeć w oczy. Oczywiście, to wszystko zaczęło się z jej winy. Poczucie winy rozzłościło ją jeszcze bardziej i dodało odwagi.

„Dopiero co widziałeś, jak potraktowałam paralizatorem faceta – naprawdę myślisz, że to dobry pomysł?” spojrzała w górę i starała się nie stracić oddechu. Teraz, gdy mogła się lepiej przyjrzeć, jego oczy były jeszcze bardziej niezwykłe niż za kratami.

„Kimkolwiek są ci faceci, pozwól im wyjść z klubu zanim wrócisz do tańca.” Ostrzegł ją znowu Devon, obserwując ogień w jej oczach. Prawie widział, jak jej futro jeży się z niecierpliwości – chciała ratować tego, którego właśnie zraniła… nie żeby miał jakiekolwiek intencje, by jej na to pozwolić. „Jak się nazywasz?”

„Po co ci to?” Envy wyszarpnęła rękę z uścisku. „Chcesz, żeby właściciele zabronili mi wejścia do tego klubu?”

„Raczej nie” Devon mruknął na samą myśl. „Ale może trzymaj ten paralizator w kieszeni do końca nocy”. Obserwował, jak zerka na monitor sprawdzając, czy jej ofiara już wyszła.

„Cholera” Envy westchnęła w myślach, opierając się o drzwi i czując wibracje muzyki przez drewno. Przygryzła dolną wargę wiedząc, że posunęła się za daleko. Przypomniał jej się drugi powód, dla którego przyszła dziś do Księżycowego Tańca i zastanawiała się, czy to dobry czas na pytanie o pracę. Może trzeba chwycić byka za rogi? W myślach wzruszyła ramionami. „Nie wiesz czasem, czy szukają tu kogoś do pracy?”

Devon nie mógł powstrzymać uśmiechu pojawiającego się na jego ustach. Ile by dał, by móc ją zamknąć ze sobą w klatce i spróbować oswoić jej wewnętrzny ogień. „Tańczysz?” zapytał z nadzieją.

4,79 €
Altersbeschränkung:
0+
Veröffentlichungsdatum auf Litres:
17 April 2019
Umfang:
230 S. 1 Illustration
ISBN:
9788873045281
Übersetzer:
Rechteinhaber:
Tektime S.r.l.s.
Download-Format:
epub, fb2, fb3, html, ios.epub, mobi, pdf, txt, zip