Rewolucja Jednojajowych

Text
0
Kritiken
Leseprobe
Als gelesen kennzeichnen
Wie Sie das Buch nach dem Kauf lesen
Schriftart:Kleiner AaGrößer Aa

– Nie czas na piękne słowa – Grubasek spoglądał zza okularów na uczestników narady – Nasza partia traci władzę, a rząd zamienił się w straż pożarną dla gaszenia fali strajkowego ognia. Zagrożone są socjalistyczne pryncypia. Znaleźliśmy się na ostrym zakręcie historii. Zagrożona jest nasza przyszłość. Jutrzejszy dzień to nasze być albo nie być.

– Papierek lakmusowy na wartość naszych idei – zażartował ktoś spod okna.

Głowy zebranych odwracały się w stronę mówiącego. Jego twarz pokrywała bladość, a na czoło wychodziły krople potu. Opuścił głowę, czekając na reakcję Grubaska. Ten sprawiał jednak wrażenie pochłoniętego całkowicie swoimi myślami. Potarł zmarszczone czoło, po czym wrócił do przerwanej tyrady:

– Ci, którzy jutro przyjdą pod więzienie, jak również ci, którzy będą ich wspierać duchem i modlitwą, znajdą się po drugiej stronie barykady. W miejscu zajmowanym przez wrogów. Mogą być wśród nich nasze dzieci, nasi współmałżonkowie, a nawet nasi rodzice. Nawet nasi ojcowie i matki – zrobił pauzę. – Ale my nie mamy wyboru. Wróg to wróg. A dla wrogów mamy zaciśniętą dłoń, która nie może zadrżeć przed zadaniem ciosu, przed zadaniem bólu, ale także śmierci. Takie jest wezwanie, jakie stawia nam historia. Taka jest wymowa sytuacji. I pamiętajcie! Jeżeli na rewolucyjnym froncie komuś zabraknie odwagi lub zadrży ręka, dostaje kulę w łeb.

– Ja mam pytanie.

– Na pytania jest już za późno – padło jak trzaśnięcie bicza. – Wróg na ulicy nie proponuje dialogu tylko walkę. O władzę, a to znaczy bój na śmierć i życie. Jeżeli nie zdołamy go pokonać, zadyndamy na latarniach – wsadził do ust cygaro i wydmuchiwał nad głowę kłęby dymu. – Za godzinę otrzymacie szczegółowe rozkazy. Jutro osobiście sprawdzę jak przygotowaliście się do walki. Jeżeli ktoś nawali, wyrwę mu jaja z korzeniami.

– Co prawda noszę spodnie, ale... – mówiąca kobieta złapała się za rozporek. – Bez jaj.

– Pani przekaże dowództwo swemu zastępcy.

– Ze względu na to? – zacisnęła dłoń na rozporku

– Z moich informacji wynika, że manifestację poprowadzi pani syn.

Zebrani opuszczali salę w milczeniu i z pochylonymi głowami. Zapewne tłumili swoje lęki i obawy. Chociaż kilku mężczyzn zacierało ręce na myśl o nadarzającej się okazji krwawej jatki. Grubasek zgasił światło i podszedł do widocznych na tle okien Dziewczyny i Inteligenta.

– Znacie swoje zadania – głos Grubaska przepełniała groza.

– Rozważyliśmy wszystkie możliwe warianty zagrożeń dla więźniów – wyjaśnił Inteligent. – Uważam, że będą bezpieczni.

– Odpowiadacie za nich głową. Rozumiecie, co to znaczy?

– Jaja z korzeniami? – wesołość Dziewczyny kontrastowała z ponurym głosem Grubaska.

– Zabijecie każdego, kto zbliży się do celi. Nawet mnie, gdybym się tam pojawił.

– Obawia się pan zdrady?

– Haust wolności pomieszał ludziom w głowie. Także tym po naszej stronie. Ludzie słabi, tchórze, karierowicze i faryzeusze zdarzają się w każdej formacji.

– Odczuwa pan lęk przed sobą? – Dziewczynę nie opuszczała wesołość.

– Odpowiadacie za więźniów głową – powtórzył Grubasek, nie zwracając uwagi na ironię Dziewczyny.

11

Otwarta cela i brak ochroniarzy na korytarzu zaniepokoiły Dziewczynę. Wysunęła się przed Inteligenta i przyspieszyła kroku. Ten zdążył ją jednak złapać za rękę i szepnąć przez zaciśnięte wargi: „Spokój”. Schowała się zatem za Inteligenta, wykrzywiając wargi w niedbałym uśmiechu. Klawisz otworzył metalowe kraty oraz poprosił siedzącego w dyżurce mężczyznę o włączenie światła. Bracia leżeli na pryczach z rękami pod głową. Na widok klawisza zapytali jednocześnie:

– Co się dzieje?

– A co się ma dziać? – naśmiewał się klawisz.

– Brak światła i wody, wyłączone radio – wyliczał Jednojajowy. – I w dodatku nie przyniesiono nam kolacji.

– Przecież nie ogłosiliśmy strajku głodowego? – zadrwił Bliźniak.

– Ich pytajcie – odburknął klawisz, wskazując na Dziewczynę i Inteligenta.

Oczy braci skierowały się na wskazaną parę. Dziewczyna wypchnęła klawisza na korytarz, zamknęła za nim drzwi i poinformowała:

– Zaraz przyniosą jedzenie.

– Co się tu dzieje? – powtórzyli chóralnie bracia.

– Specjalne środki ostrożności.

– Coś nam grozi?

– Kiedy ludzie szykują się na wojnę, wszystko może się zdarzyć.

– Wojna? O czym pani mówi? – zaniepokoił się Jednojajowy.

– Skąd ta trwoga? – kpiła Dziewczyna. – To przecież pan obiecywał Wyroczni martyrologię narodu, przykłady męczeństwa, honoru i patriotyzmu oraz plejadę bohaterów oddających życie za ojczyzną, za równość i wolność. Może się panu odmieniło? Jeszcze jest czas. Układanie klocków historii z ognia i popiołu to bardzo kiepski pomysł.

– Nie – zabrzmiała pełna desperacji odpowiedź Jednojajowego.

– Nie – powtórzył jak echo Bliźniak.

– Poza tym... – Jednojajowy spoglądał tępo przed siebie. – Całkowicie błędnie przedstawiła pani moje zabiegi o zmianę narodowej historii. Chodziło mi o kontynuację rozpoczętej rewolucji, o niesprzeniewierzanie się ideom Ruchu Społecznego, o wolną i niepodległą ojczyznę, o ukaranie osób winnych reżimowych zbrodni oraz o przeciwstawienie się zdradzie planowanej przez Wąsatego, Dżinsowca i Jąkałę.

– Co pan rozumie przez zdradę?

– Okrągły Stół, który mógłby się okazać rodzajem kolaboracji z komunistami – głos Jednojajowego nabierał na ostrości. – Wyprzedażą nadziei na wolność za mglistą obietnicę udziału we władzy.

– Można spojrzeć na Okrągły Stół z innej perspektywy.

– Dosyć – wrzasnął wyprowadzony z równowagi Jednojajowy. – Przyszła tu pani moralizować czy uwolnić nas z więzienia?

– A mówiłem? – wypalił nastroszony Bliźniak. – Baby zawsze przynoszą nieszczęście.

Powietrze na korytarzu niczym nie różniło się od tego w celi. Dziewczynie przynosiło jednak wyraźną ulgę. Miała uczucie porażki. Rozmowa z Jednojajowym niczym się nie różniła od przelewania z pustego w próżne. Oparła się o balustradę, spoglądając bezwiednie w dół schodów. Z najniższego pietra patrzyło na nią co najmniej kilkanaście par oczu.

– Co oni tu robią? – zwróciła się do klawisza, wskazując na mężczyzn.

– Myśleliśmy, że to wasi ludzie. Przyszli tu zaraz po was.

– Zna ich pan?

Klawisz podszedł do balustrady. Przez długą chwilę przypatrywał się stłoczonym przy schodach mężczyznom, po czym wzruszył ramionami. Mówić zaczął dopiero po powrocie pod celę:

– Niektórzy nie są mi obcy. Przychodzili tutaj przesłuchiwać politycznych. Lubili radykalne metody. Po ich wyjściu z celi pomagaliśmy więźniom podnosić się z podłogi, myliśmy im skrwawione gęby.

– Ludzie z bezpieki?

– Innych by tu pewnikiem nie wpuścili.

– Niech pan wywoła z celi mego kolegę – poprosiła.

Po chwili Inteligent stanął przy balustradzie. Dziewczyna wskazała głową na mężczyzn. Uśmiechnął się do nich i pokiwał przyjaźnie ręką.

– Znasz ich?

– Tak jak ty.

– Myślisz...

– Nie mamy chwili do stracenia.

Przymknęła porozumiewawczo oko i przesunęła się w pobliże klawisza. Tymczasem Inteligent skierował się ku schodom. Kiedy zaczął rozmowę z mężczyznami, Dziewczyna zwróciła się do klawisza:

– Macie jakąś wolną celę?

– Wolną celę? – zaśmiał się klawisz. – Odkąd sadzają u nas politycznych, cele są wielokrotnie przepełnione.

– Proszę mnie uważnie posłuchać – lodowaty ton głosu Dziewczyny podkreślał jej słowa. – Kiedy zgaśnie światło, pójdzie pan do celi na końcu pomostu, wyprowadzi pan z niej dwóch więźniów i przyprowadzi tutaj – wskazała na celę bliźniaków.

– Nie rozumiem?

– Do roboty.

Równo z jej słowami zgasło światło. Pchnęła klawisza, który stracił równowagę i upadł na metalowy pomost. Zerwał się z niego równie szybko jak upadł, zgrzytnął nieprzyjaźnie zębami i skierował się na koniec pomostu. Dziewczyna stanęła w drzwiach celi i rzuciła do ciemnego wnętrza:

– Wychodzicie panowie.

– Gdzie? Po co? Ja się nigdzie nie ruszam – padały na przemian słowa bliźniaków.

– Wypierdalać – Dziewczyna weszła do środka. – Jeżeli wam życie miłe.

Już bez zbędnych pytań wyszli na korytarz. Od schodów dochodziły ściszone głosy Inteligenta i mężczyzn.

– Ruszajcie – poleciła szeptem.

– Gdzie?

W odpowiedzi złapała ich ręce i pociągnęła za sobą. Po kilku krokach spotkali się z klawiszem i dwójką więźniów.

– Wsadzi ich pan do celi bliźniaków i nie rusza się spod drzwi – szepnęła do ucha klawisza.

– Niech pani zamknie za sobą celę – wcisnął do ręki Dziewczyny duży klucz.

Wróciła, przemierzając pomost długimi susami. Kiedy ponownie zajaśniało światło, stała z obojętną twarzą obok klawisza. Ten wskazał wymownie na swoją kieszeń i przesunął się w stronę jej rąk. Wsunięcie klucza nie sprawiło żadnych trudności. Chwilę później dołączył do nich Inteligent. Dziewczyna poprosiła klawisza:

– Niech pan zajrzy do bliźniaków.

– Co mam im powiedzieć?

– Niech im pan życzy dobrego snu.

Odprowadzali go oczami. Szedł, kołysząc biodrami jak marynarz na pokładzie statku. Kiedy wszedł do celi, Inteligent szepnął do ucha Dziewczyny.

– Musimy bliżej przyjrzeć się Grubaskowi. Wygląda na to, że gra na dwie strony.

– To jego – Dziewczyna wskazała w dół schodów – sprawka?

– Mieli wyraźnie złe zamiary. Pytali o celę bliźniaków i o nas.

– Nie wiedzieli, kim jesteś?

– Wzięli mnie za klawisza.

– Skąd wiedzieli, w jakim więzieniu siedzą bliźniacy?

– To zagadka znana tylko Grubaskowi. Wszak zapewniał, że miejsce ich pobytu jest najbardziej strzeżoną tajemnicą, znaną tylko jemu i nam.

 

– Myślę – Dziewczyna ściągnęła brwi – że w bezpiece rozpoczęła się walka w wpływy. Obecni sługusi totalitarnego systemu zmieniają skóry, by przypodobać się przyszłym pomazańcom władzy.

– Anarchia i chaos to plagi zżerające każdą upadającą dyktaturę, także tę czerwoną.

– A co z tymi – Dziewczyna ponownie wskazała w dół – typami?

– Grubasek zmienił rozkaz.

– Chciał postraszyć bliźniaków?

– Raczej wyjść na ich męża opatrznościowego. Jutro prasa poda, że jego oddziały uratowały bliźniaków przed niechybną śmiercią z rąk nieznanych sprawców.

– Czy to znaczy, że bliźniaki mogą wrócić do swej celi?

– Niech powąchają trochę normalnego życia więziennego.

– Nie boisz się – Dziewczyna parsknęła śmiechem – że polecą ze skargą do Wyroczni?

Więzienie wyglądało jak forteca. Zabarykadowana brama, okna na parterze obłożone workami z piaskiem, zaminowane podwórko oraz wartownicy wyposażeni w karabiny maszynowe i granaty, Na dachu dwa stanowiska ogniowe otoczone workami z piaskiem. Inteligent i Dziewczyna przykucnęli przy kominie, skąd roztaczał się widok na przywięzienny plac z kilkoma grupkami mężczyzn. Dziewczyna wskazała na nie głową i wydęła pogardliwie wargi.

– Z daleka cuchną tajniakami.

– Dekoracje gotowe – Inteligent wskazał na główną ścianę budynku więzienia i otoczenie placu. – Brakuje jedynie aktorów. Grubasek będzie musiał zapełnić plac swoimi ludźmi.

– Skąd weźmie kilka tysięcy osób?

– Każda dyktatura wspiera się na tajnych współpracownikach i donosicielach z upodobania.

– Spójrz – Dziewczyna wskazała na wylot ulicy z prawej strony placu.

Wyłaniała się z niego kolumna wozów opancerzonych, a prowadził ją czołg z trzepoczącą się na wietrze flagą narodową. Z drugiej strony wjeżdżały na plac milicyjne suki, z których wysypywali się umundurowani milicjanci z kaskami na głowach oraz z białymi pałkami i tarczami w rękach.

– Biedny – zażartowała Dziewczyna, wskazując na wyłaniającego się z czołgu Grubaska. – Przyjdzie mu oglądać pałowanie swoich ludzi.

W tej samej chwili milicjanci rzucili się na grupki tajniaków, okładając ich pałkami. Ci odwzajemniali się ordynarnymi przekleństwami, a bardziej krewcy wyrywali milicjantom pałki i tarcze.

– Są przekonani – Dziewczyna wskazała na pałowanych – o jakiejś potwornej pomyłce.

– Raczej Grubasek – Inteligent uniósł głowę w stronę dachu, na którym terkotały telewizyjne kamery – nie rezygnuje z przygotowanego scenariusza. Za kilka godzin świat dowie się o szturmie nieodpowiedzialnych elementów antykomunistycznych na więzienie celem odbicia swych moralnych przywódców nawołujących do obalenia władzy i wieszania czerwonych na ulicznych latarniach.

– Ten widok – Dziewczyna powiodła spojrzeniem po placu – nie przypadłby do gustu bliźniakom. Oni liczyli na setki tysięcy manifestantów, a nawet na odbicie ich z aresztu.

– Nie dajmy im dłużej czekać – zdecydował Inteligent – Tu się już nic ciekawego nie wydarzy. Tego, czego kamerzyści nie nagrają na tym placu, dokręcą w studio.

– Idą?

W oczach klawisza czaił się strach. Stał przyklejony plecami do drzwi celi, zza których dochodziły krzyki bliźniaków. Chyba nie zwrócił uwagi na przeczące ruchy głowy Dziewczyny i Inteligenta, gdyż powtórzył:

– Idą?

– Kto?

– Oni – wskazał głową w stronę celi – mówili, że puszczą z dymem więzienie, a klawiszy wybiją jak pluskwy.

– Kto? – powtórzyła Dziewczyna.

– Ci – zawahał się i dokończył z determinacją: – Ci manifestanci z placu.

– Nikt nie przyjdzie – uspakajała go Dziewczyna.

– Ale oni – ponownie odwrócił głowę w stronę celi – mówili, żeby na wszelki wypadek pożegnać się z rodziną. Jeszcze słyszę w uszach płacz mojej żony.

12

Samochód zbliżał się do bramy stoczni. Na twarzy Jednojajowego pojawił się grymas niezadowolenia, który po chwili przeobraził się we wściekłość. Spojrzał na brata, po czym wskazał na bramę i poruszył z niedowierzaniem głową.

– Niewdzięcznicy – szepnął ze złością. – Narażamy dla nich życie, a oni...

– Nawet psa z kulawą nogą – przyznał Bliźniak, także wskazując na pustą bramę.

– To robota Wąsatego i jego sitwy.

– Myślisz, że będą w sali?

– Inteligent i Dziewczyna zapewniali...

– Ufasz tym cyborgom? – nie pozwolił mu dokończyć Bliźniak. – W każdej chwili może im się poluzować jakaś śrubka i nieszczęście gotowe.

– Nic nam nie grozi – zapewnił z przekonaniem Jednojajowy. – Jesteśmy powierzeni opiece Wyroczni. To nasz Anioł Stróż.

Sala świeciła pustkami. Zajęte były jedynie krzesła stojące po prawej stronie długiego stołu. Ponure twarze siedzących nie poprawiły kiepskiego samopoczucia bliźniaków. Trochę otuchy dodał im jedynie widok Dziewczyny i Inteligenta.

– Długo każecie na siebie czekać – mruknęła Kobieta siedząca przy końcu stołu.

– Spodziewaliśmy się innego powitania – wybuchnął ze złością Jednojajowy.

– Orkiestry przy bramie czy naszych braw na stojąco? – zadrwiła Kobieta.

– Nadstawiamy głowy, a wy co?

Ostry i wyzywający tembr głosu Bliźniaka wywołał oburzenie zebranych w sali osób. Jedni walili pięściami o blat stołu, inni pohukiwali nieprzyjaźnie, a nawet wrogo. Kobieta podniosła się z krzesła i uniosła w górę obydwie ręce, jednak tumult nie ustawał

– Proszę o spokój! Proszę o spokój! – prosiła podrażnionym tonem, a ponieważ nikt nie reagował, ryknęła na całe gardło: – Tu nie chlew, a wy nie jesteście bydlętami, więc gęby w kubeł. I to natychmiast.

– Ty nam nie matkuj – odezwał się czyjś urażony głos.

– Niech nam powiedzą – mówiący mężczyzna wskazał na bliźniaków – co się stało z Wąsatym. Jąkałą, Dżinsowcem i Profesorem? Dlaczego nie ma ich tutaj z nami?

– Martwicie się o zdrajców? – zakpił Jednojajowy.

– O konfidentów bezpieki i komunistycznych kolaborantów? – szydził Bliźniak.

– Koniec – krzyknęła Kobieta, po czym długo wciągała powietrze przez otwarta usta. – Nie jest tajemnicą, że nie przepadałam za Wąsatym, ani on za mną, ale... – spojrzała na bliźniaków spod przymrużonych powiek. – Ale nie pozwolę nazywać go zdrajcą i kolaborantem. Jego, Dżinsowca, Jąkałę i Profesora.

– Dobrze mówisz – pochwalił pytający wcześniej mężczyzna, po czym zwrócił się do Jednojajowego: – Powiedz lepiej, gdzie ty byłeś i co robiłeś, kiedy myśmy z Wąsatym walczyli o lepsze prawa do życia?

– Przybłędy – zaatakował braci sąsiad Kobiety. – Pchają się na naszych garbach do władzy.

– Wszyscy jesteście – Jednojajowy wydymał z pogardą wargi – z tego samego układu.

– Sitwa, którą trzeba rozpędzić na wszystkie strony świata – dodał Bliźniak i zwrócił się do Kobiety: – Kto nie z nami, ten przeciwko nam.

– Won, won, won – krzyczało chóralnie kilka głosów.

– Proszę o spokój! Proszę o spokój! – nawoływała ponownie Kobieta. – Niech nam powiedzą, z czym tu przyszli. Co mają nam do zaproponowania.

– Walkę – wyrwał się z odpowiedzią Bliźniak. – Walkę na śmierć i życie.

– Od kilku lat nie robimy nic innego – obruszyła się Kobieta. – Ona weszła nam już w krew.

– Ale... – zaczął z namysłem Jednojajowy.

– Żadnego ale – przerwała mu Kobieta. – Przeżyliśmy już wszystkie odmiany strachu.

– I wąchaliśmy proch – uzupełniło kilka głosów.

– I potrafimy być nieugięci w pertraktacjach z komunistami – zakończyła Kobieta.

– Ale spieszy się wam do Okrągłego Stołu – kpił Bliźniak. – Chcecie przy nim sprzedać ideały Ruchu Społecznego. Za co? Za dopuszczenie do udziału w komunistycznym reżimie? Za obietnice bez pokrycia?

– Po rewolucji przychodzi czas na pokój – Kobieta spojrzała na twarze osób zebranych przy stole. – Ludzie są już zmęczeni i padają na pyski. Co z tego, że otrzymują kartki na żywność, skoro sklepy są puste. Głodują dzieci. Targanie się po zębach z komunistami pogłębia jedynie kryzys, a kraj pogrąża się w chaosie. Trzeba z tym skończyć i przywrócić ludziom nadzieję. Inaczej udusimy się od pętli, którą zaciskamy na własnej szyi.

– Minimalistyczna postawa – wyrwało się Bliźniakowi.

– Ty siedź cicho – oburzenie odebrało głos sąsiadowi Kobiety, toteż dokończył dopiero po kilkakrotnym przełknięciu śliny: – Permanentna zawierucha przynosi więcej zła niż dobra.

– Prawdziwa rewolucja – Jednojajowy wyciągnął się i uniósł głowę – jeszcze się nie zaczęła, a skończy się wraz ze śmiercią ostatniego komunisty.

– Wtedy rozpoczniemy nowe życie – Bliźniak przyjął postawę brata. – Zbudujemy kraj na miarę naszych marzeń.

– Słyszycie, co te dupki gadają? – sąsiad Kobiety podniósł się z krzesła. – To na nasze garby spadały pałki zomowców i w razie czego po nas przejadą gąsienice czołgów zaprzyjaźnionych armii. A wy? – przełknął ślinę. – Pochowacie dupy, jak to robiliście do tej pory.

– A mówiłem? Oni – Jednojajowy wskazał oczami na osoby siedzące przy stole – także należą do sitwy Wąsatego i jego doradców. Zmęczyła ich walka i potrzebują czasu na wylizanie ran. Opadli z sił nim rewolucja nabrała rumieńców.

– Zgraja konfidentów i kolaborantów – wykrzyczał Bliźniak.

Jego słowa skwitował złowrogi pomruk, po którym zapadła cisza zaciskająca się na szyjach braci jak śmiertelna pętla. Jednojajowy spojrzał na brata, rozwarł szeroko usta i przycisnął ręce do krtani.

– Co wy...? – wykrztusił przerażony Bliźniak.

Odpowiedziało mu walenie butów o podłogę i przeraźliwe gwizdy. Narastający zgiełk stawał się nie do zniesienia, więc bracia zaczęli kierować się do drzwi, przy których stali Dziewczyna i Inteligent. Jej ironiczny uśmiech i podobne spojrzenie przywróciły Jednojajowemu rezon. Chrząknął i przełknął ślinę, po czym przeszedł na środek sali. Bliźniak zachowywał się jak jego cień. Ich powrót został przyjęty kolejnym tumultem. Kobieta przyłożyła dłonie do uszu i poruszała ustami, lecz jej głos nie potrafił przebić się przez nasilające się wrzaski. Weszła zatem na krzesło i uniosła w górę ręce. Tkwiła w takiej postawie, dopóki nie ucichł ostatni głos.

– Skoro wrócili, musieli mieć ważne powody – usłyszeli jej zniecierpliwiony głos. – Niech mówią, jeżeli mają coś do powiedzenia.

– Tylko bez wodolejstwa – pouczył jej sąsiad.

– To spotkanie – zaczął nerwowo Jednojajowy – jest ważnym momentem dla naszego narodu, a przede wszystkim dla jego przyszłości.

– Musimy wezwać go do walki o wolność i niepodległość naszego kraju, wyzwolić w nim ducha patriotyzmu – kontynuował zapalczywie Bliźniak.

– A prosiłem – sąsiad Kobiety włożył dwa palce do ust i zagwizdał przeraźliwie. – Bez wodolejstwa. Kiedy ktoś mówi o narodzie, o wolności i o patriotyzmie, to myśli o prywacie. Ojczyzna służy mu tylko za spluwaczkę.

– Dobrze mówi – pochwaliło kilka głosów.

– Cicho, dziadu – Bliźniak żachnął się na sąsiada Kobiety.

– Chyba prosi się o wybicie zębów? – trzej mężczyźni podnieśli się z krzeseł i skierowali w stronę przerażonego Bliźniaka.

– Proszę o spokój! Proszę o spokój! – nawoływała Kobieta, po czym zwróciła się do idących mężczyzn. – Natychmiast wracajcie na miejsca. Nie jesteście w knajpie i nie będziecie tu wszczynać burd.

– Jesteście jak zomowcy – rzucił w ich stronę Jednojajowy.

Tym razem tumult wybuchł z wielokrotną siłą. Bracia zasłonili uszy i spoglądali wyzywająco na jego sprawców. Niespodziewanie zapadła cisza, a mężczyźni odchodzili od stołu i otaczali bliźniaków. Ich twarze zmieniały się w miarę zacieśniania się otaczającego ich kręgu ludzi. Kiedy poczuli na sobie oddechy tych najbliższych, w ich oczach pojawił się strach. Przed niechybnym samosądem uratowała ich Dziewczyna, która walnęła krzesłem w okno. Na odgłos sypiącego się szkła wszyscy odwrócili głowy, po czym skierowali nieme spojrzenia na Dziewczynę.

– Może świeże powietrze ostudzi wasze głowy? – zawołała zaczepnie wskazując ręką na rozbite szyby.

– Sami sobie winni – fuknęła Kobieta. – Po co prowokują Bogu ducha winnych ludzi?

– Pozwólcie im wyłożyć swoje racje – Dziewczyna wskazała na bliźniaków.

– Proszę – Kobieta zachęciła ich do mówienia.

– Tylko bez wodolejstwa – powtórzył jej sąsiad.

– Proponujemy zrobić – Jednojajowy wysunął do przodu prawą nogę – drugi krok w przyszłość i ostatecznie rozprawić się z komunistami i ich reżimem.

– To znaczy? – Kobieta zawiesiła wymownie głos.

– Wywołamy totalną rewolucję – zapalił się Bliźniak. – Rewolucja dała komunistom władzę i ona im ją odbierze.

 

– Będziecie ich wieszać na latarniach? – dociekał czyjś głos.

– Do ostatniego – rozmarzył się Bliźniak. – Dopóki będzie żył chociaż jeden komunista, nasza ojczyzna nie będzie ani wolna, ani niepodległa. Zawsze będzie istniało zagrożenie, że któryś z nich będzie spiskował z Kremlem. Ludzie specsłużb szkoleni przez moskiewskich specjalistów na zawsze pozostaną agentami KGB. Dlatego musimy im zabrać wszystkie zabawki.

– A starczy wam latarni? – dociekał ten sam głos.

– Postawimy ich tyle, ile będzie trzeba – zagalopował się Bliźniak, ale po chwili zastanowienia wyjaśnił pokrętnie: – Nam chodzi wyłącznie o sprawiedliwość.

– Rewolucja Wąsatego obyła się bez krwi i żądzy odwetu – odezwał się beznamiętny głos sąsiada Kobiety.

– Kto chce iść z Wąsatym – pieklił się Jednojajowy – temu nie po drodze z nami.

– Nie będziemy współpracować ze zdrajcami i kolaborantami – wspierał brata Bliźniak.

– O jakiej – Jednojajowy zwrócił się do sąsiada Kobiety – pan mówi rewolucji? Komunizm dostał zadyszki i bezpieka pozwoliła upuścić trochę złej krwi. Na wykonawcę wybrała Wąsatego, Dżinsowca, Jąkałę i Profesora. Wszystko odbywało się na zamówienie i pod dozorem służb specjalnych.

– A my? – Kobieta wskazała ręką na głowy osób siedzących przy stole. – Czy my też chodziliśmy na pasku bezpieki?

– Wy? – Jednojajowy prychnął lekceważąco. – Stado baranów podążające bezmyślnie za fałszywym pasterzem.

Kobieta oczekiwała na kolejny wybuch wrzawy, lecz ku jej zaskoczeniu nie padło żadne słowo, nawet żaden głośniejszy oddech nie zakłócił ciszy. Odetchnęła z ulgą, chociaż zdawała sobie sprawę z tego, że milczenie jest groźniejsze od krzyku. Spojrzała na Jednojajowego, zacisnęła dłonie i szepnęła z goryczą:

– Teraz to stado jest potrzebne waszej rewolucji?

– My proponujemy bój na śmierć i życie, a nie iluzje o rewolucji bez rewolucji – Jednojajowy wyrzucił te słowa jednym tchem, po czym zaczerpnął powietrza i dokończył akcentując każde słowo: – Naszym celem jest zniszczenie komunizmu, do korzeni. Walczyć będziemy do ostatniej kropli krwi.

– Kto nie z nami, ten przeciwko nam – wycedził przez zęby Bliźniak.

– Krzyż na drogę – krzyknął zapalczywie sąsiad Kobiety.

– Chodźmy – Jednojajowy wziął brata pod rękę. – Nie będziemy spiskować z bandą tchórzy i sprzedawczyków.

– Krzyż wam na drogę – powtórzyło kilkanaście głosów.

– Przyjdziecie do nas na klęczkach – Bliźniak wymknął się bratu i odwrócił w stronę ludzi zgromadzonych przy stole. – Ale wtedy poczęstujemy was pięścią. W zęby!

– Krzyż wam na drogę – szepnęła Kobieta. – My pójdziemy swoją drogą.

– Do zdrady przy Okrągłym Stole – szydził z jej słów Jednojajowy.

– Do zwycięstwa! Do zwycięstwa bez rozlewu krwi i ofiar – w głosie Kobiety rozbrzmiewało silne przekonanie.

– Zdrada nigdy nie będzie zwycięstwem – syknął Jednojajowy lubiący mieć ostatnie zdanie.

13

Korytarz świecił pustkami. Chyba dlatego Inteligent nie czuł tego charakterystyczne–go zapachu, który przyprawiał go zwykle o mdłości. Zbliżając się do pokoju Dziewczyny, zobaczył oświetloną szybę w drzwiach. Nacisnął klamkę i po chwili znalazł się w środku. Przeszedł przez pokój na palcach i, nie mącąc ciszy, stanął za jej plecami.

– Co cię sprowadza do mnie? – usłyszał niespodziewanie jej głos.

– Sprawiałaś wrażenie pochłoniętej tymi obrazami – tłumaczył się nieporadnie wskazując na ekran monitora. – Skąd wiedziałaś, że to ja?

– Nie zwróciłeś uwagi? – urwała, ukazując w uśmiechu białe zęby.

Przesunął wzrok za jej ręką. Obok monitora stało lusterko, w którym odbijało się otoczenie drzwi. Obserwowała go zatem od momentu pojawienia się w pokoju.

– Znam te obrazy – kolejny raz wskazał na ekran monitora.

– Jeden z wielu reportaży o stanie wojennym.

– Który zastąpi rewolucja bliźniaków?

– Bliźniaków pochłaniają jedynie takie wydarzenia, które obfitują w akty męczeństwa narodu, a tu... – odwróciła monitor w stronę Inteligenta. – Zziębnięci żołnierze i milicjanci ogrzewający ręce nad koksiakiem. Kilka ofiar to jeszcze nie martyrologia.

– Generał Okularnik okazał się perfekcjonistą – Inteligent usiadł obok Dziewczyny. – W jedną noc nakrył czapką cały ten Ruch Społeczny, który przeceniał swoje siły i możliwości. Wąsaty, Dżinsowiec, Jąkała i Profesor uważali, że władza znajduje się już na wyciągnięcie ręki.

– Zastanawiałeś się kiedyś nad zachowaniem Reagana i Kremla w tę grudniową noc?

– Zwróć się do Wyroczni – zażartował Inteligent. – Może uchyli rąbka tajemnicy?

– Odeśle mnie do archiwów CIA i KGB.

– To porozmawiaj z Szefem. Komórka H1 starała się wyjaśnić tę zagadkę.

– Z jakim skutkiem?

– Do wszystkiego wtrąciła się Wyrocznia. Szef wycofał ludzi i osobiście zniszczył zebrane dokumenty. Ale myślę, że ma na ten temat bogatą wiedzę – zamyślił się, a dalej mówił dopiero po zachęcie ze strony Dziewczyny: – Milczenie Zachodu i zachowanie Kremla byłoby niezwykłe, gdyby nie fakt, że CIA miała informację od Pułkownika Kukły o planowaniu stanu wojennego. Logika faktów pozwala zatem na wyciągnięcie konkretnych wniosków z niewielkim marginesem błędu.

– Myślisz... – Dziewczyna uniosła wysoko brwi. – Myślisz, że Reagan przy poparciu Zachodu dogadał się z Kremlem?

– Polityka jest między innymi finezyjną grą kompromisów i umiejętnością poświęcania jednych dóbr dla innych.

– Co chciał ugrać Reagan?

– On nie grał sam. Musisz pamiętać, kto wtedy zasiadał w Watykanie na Piotrowym tronie. Nikt lepiej od tego boskiego pomazańca nie zdawał sobie sprawy z konsekwencji zbrojnej interwencji wojsk sprzymierzonych pod dowództwem Moskwy.

– Poświęcono nadzieje milionów członków Ruchu Społecznego za rezygnację Moskwy ze zbrojnej pomocy bratniemu i wypróbowanemu narodowi?

– Moskwa nic nie traciła – Inteligent stanął za plecami Dziewczyny, obserwując pukle jej włosów, szyję i krągłe ramiona. – Otrzymała zapewnienie Zachodu, że Generał Okularnik poradzi sobie bez pomocy obcych wojsk. Komunistyczne Politbiuro mogło zatem przyjąć stanowisko o rezygnacji ze zbrojnej interwencji.

– Czy zgoda... – Dziewczyna odwróciła się na krześle twarzą do Inteligenta i powtórzyła: – Czy zgoda na internowanie Wąsatego, Dżinsowca, Jąkały i innych także należała do tego kompromisu i poświęcania jednych dla zyskania przychylności innych?

– Nie zapominaj o tym, że w tym czasie Moskwa robiła bokami i była zajęta walką o przetrwanie. Waliło się nie tylko komunistyczne mocarstwo, ale przede wszystkim sama idea komunizmu. Osamotniony Generał Okularnik został zmuszony do szukania sprzymierzeńców wśród niedawnych wrogów. W konsekwencji Ruch Społeczny powrócił do gry i zaczął od–zyskiwać utracone pole na politycznej szachownicy, a od Okrągłego Stołu zaczął się proces odbierania komunistom władzy.

– Dlatego Okrągły Stół jest dla bliźniaków symbolem zdrady? – a ponieważ Inteligent milczał, odpowiedziała za niego: – Dla nich znaczenie mają jedynie te wartości, które zostały okupione krwią. Mają naturę rewolucjonistów, dlatego uważają, że władzę należy zdobywać w walce. Po komunistach powinien przejechać walec rewolucji, by na ich kościach mogła wykiełkować prawdziwa wolność i sprawiedliwość, a także demokracja.

– To ten gatunek patriotów – głos Inteligenta był przepojony ironią – dla których klęska bywa zwycięstwem, a martyrologia narodu powodem do dumy.

14

Przy każdym słowie „Towarzysz”, „Towarzyszu”, „Towarzyszowi” twarz Jednojajowego przyoblekała się w białość, a usta wykrzywiał grymas niezadowolenia. Po kolejnym takim zwrocie podniósł rękę i wybuchnął ze złością:

– Nie należę do waszego towarzystwa i nie życzę sobie tytułowania mnie takim obraźliwym

epitetem.

– Nie rozumiem... – krygował się Minister Bezpieki.

– Nie jesteśmy żadnymi towarzyszami – wypalił bezceremonialnie Bliźniak.

– A... Rozumiem. Drażni was mój paternalizm? Jeżeli dobrze pamiętam, to Jezus nazywał towarzyszami swoich najbliższych wyznawców?

– Ale komunizm wypaczył znaczenie tego słowa – Jednojajowy cedził wolno każde słowo: – Jak zresztą wszystko, czego dotknął swymi paskudnymi łapami!

– Nie lu... – Generał Bezpieki zastanawiał się przez chwilę. – Nie lubicie komunizmu?

Sie haben die kostenlose Leseprobe beendet. Möchten Sie mehr lesen?

Weitere Bücher von diesem Autor