– Jaka?
– Dłużnik jest silniejszy od wierzyciela.
– Och! – rzekł Blondet – w tym, co mówiliśmy przed chwilą, ja widzę parafrazę zdania Monteskiusza, którym streścił Ducha Praw.
– Co za zdanie? – rzekł Finot.
– Prawa to są sieci pajęcze, przez które przechodzą wielkie muchy, a w których zostają małe.
– Dokąd tym zmierzasz? – rzekł Finot do Blondeta.
– Do rządu absolutnego, jedynego który może powściągnąć zamachy inteligencji na prawo! Tak, samowola chroni ludy, przychodząc w pomoc sprawiedliwości, bo prawo łaski nie ma odwrotnej strony; król, który może ułaskawić oszukańczego bankiera, nie zwraca nic obłuskanej ofierze. Legalność zabija nowoczesne społeczeństwo.
– Wytłumacz to wyborcom! – rzekł Bixiou.
– Jest ktoś, kto się tego podjął.
– Kto?
– Czas. Jak powiedział biskup z Leon, jeżeli wolność jest dawna, królewskość jest wieczna: wszelki naród zdrowy duchem, wróci do niej pod taką czy inną formą.
– Oho, był tu ktoś obok – rzekł Finot, słysząc, jak wychodzimy.
– Zawsze jest ktoś obok – odparł Bixiou, który musiał być zalany.
Paryż, listopad 1837.