Kostenlos

Grażyna

Text
0
Kritiken
Als gelesen kennzeichnen
Grazyna
Grazyna
Kostenloses E-Book
Mehr erfahren
Schriftart:Kleiner AaGrößer Aa

Epilog wydawcy

 
Czytelniku, jeżeliś przepatrzył cierpliwie
I nierad snadź207 do końca – czemu się nie dziwię:
Bo w żmudnem zaplątaniu, gdy wątku nie schwyta
Podraźniona ciekawość, gniewa się niesyta —
Za co208 książę sam został, a wyprawił żonę?
Za co śród boju przyniósł niewczesną209 obronę?
Czy księżna własną wolą210 zastąpiła męża?
Przecz211 Litawor na Niemce jął się do oręża?…
Dostatnich212 odpowiedzi na próżno byś badał.
Wiedzże, iż autor, co te historyje składał,
Ile widział lub słyszał (był naonczas w mieście),
To pokrótce spisawszy, zamilczał o reszcie.
Nie mogąc prawdy zmacać i na jaw wysadzić,
A nie chcąc fałszywymi domysłami zdradzić,
Gdy umarł, jam rękopis wziął po nieboszczyku,
A sądząc, iż rad będziesz, miły czytelniku,
Kiedy z ukrycia wyjdą na publiczne oczy
I koniec się jakkolwiek przycięty dotoczy213,
Pytałem Nowogrodzian, ludzi godnych wiary;
Ale żaden nie wiedział, jeno Rymwid stary;
I ten, jak stary, prędko rozstał się z żywotem,
A póki żył, nikomu nie powiadał o tem.
(Snadź214 w przysiędze uwiązan albo w obietnicy).
Szczęściem, był drugi człowiek świadom tajemnicy:
Giermek księżnej, podonczas215 we dworcu przytomny216.
Ten, jako człowiek prostak, mniej w języku skromny,
Gadał, a jam spisował, widząc, iż powieści
Wiążą się do podanej od autora treści.
Czyli217 całkiem prawdziwe, trudno dać porękę;
A kto o fałsz pomówi, nie wyzwę na rękę218:
Bo tu nic zgoła własną nie nadstarczam głową,
A com z giermka usłyszał, oddam słowo w słowo.
Giermek zaś tak powiadał:
                                                  «Księżna sfrasowana,
Długo błagała męża, padłszy na kolana,
Ażeby na kark Litwie nie zwał nieprzyjaciół:
Ale on tak się w gniewie uporczywy zaciął,
Iż jej prośby z szyderczym słuchając obliczem,
»Nie i nie« odpowiadał i odprawił z niczem.
Sądziła go przekonać łacniej w innym czasie;
Rozkazała posłańców zatrzymać w tarasie219
Lub za mury wyprawić. Wyprawiłem cicho;
Zbłądziliśmy oboje: a stąd całe licho.
Bo komtur, odpowiedzią twardą zagniewany,
Miasto220 posiłków niesie ogień i tarany.
Kiedym o tej nowinie uwiadomił panią,
Biegła znowu do męża, ja z daleka za nią.
Weszliśmy; ciemno było w komnacie i głucho,
Książę strudzony zasnął na oboje ucho.
Stanęła podle221 łoża, lecz nie śmiała budzić,
Czy nie chcąc darmo prosić, czy sennego trudzić;
Ale wrychle222 na obrót rzuciła się nowy:
Bierze szablę, książęciu leżącą u głowy,
Pancerz kładzie, mężowski płaszcz na piersiach zwiesza
i lekko drzwi przemknąwszy, na ganek pośpiesza.
Mnie srogo zakazuje o niczym nie gadać.
Koń już był osiodłany. Kiedy miała wsiadać,
Szabli nie obaczyłem przy jej lewym boku,
Zapomniała przypasać lub zgubiła w mroku.
Biegnę, szukam, powracam: aż zamkniono wrota;
Patrzę oknem: niestety! już za bramą rota.
Strach mię ścisnął, jakobym obrzucan zarzewiem;
Myślę, pocę się, kręcę, co mam począć, nie wiem.
Widać blask i grzmot działa rozlega się w dali:
Zrozumiałem, że z Niemcy bitwę zagajali.
Wkrótce Litawor, czyli dosyć mając spania,
Czy zbudzony łoskotem, zerwał się z posłania.
Woła, klaszcze i woła: ja, drżący ze strachu,
Wsunąłem się na klęczkach w ciemny zakąt gmachu,
Widziałem, jako szukał oręża i zbroje,
Kołatał we drzwi, skoczył na księżnej pokoje,
Wrócił, wyłamał rygle, wyleciał na ganek.
Ja do okna, (a już się zbierało na ranek):
Książę spoziera wkoło i nastawia uszy,
I krzyczy; ale w zamku nie ma żywej duszy.
Potem na dół, jakoby nieprzytomny sobie
Skoczył, gdzie stały jego rumaki przy żłobie;
Wyjechał ku okopom, wstrzymał się u wałów,
Słuchał, skąd zgiełk uderza, skąd ogień postrzałów:
A wypuściwszy wodze lotem błyskawicy
Przez dziedziniec, most, bramę pędzi ku stolicy.
Ja w oknie patrzę, czekam niecierpliwie końca:
Wszystko ucichło, zgasło koło wschodu słońca.
Wraca Litawor, Rymwid; i Grażynę z łęku
Wysadziwszy omdlałą, dźwigali na ręku.
Strach wspomnieć! Kędy stąpią, krwawy strumień pryska,
W pierś ciężko zaraniona i skonania bliska,
Padła niema, to nogi ściskając książęce,
To załamane k'niemu wyciągając ręce:
»Przebacz mężu mój, pierwsza i ostatnia zdrada!…«
Książę płacze, podnosi; zemdlona upada;
Skonała… Wstał i odszedł, i rękami oczy
Zakrył, i stał… Ja wszystko widziałem z uboczy223;
A gdy z Rymwidem jęli kłaść na łoże ciało,
Umknąłem… Wiecie wszyscy, co się dalej stało».
 
 
Tyle on giermek gadał, pod sekretem zrazu,
Lecz ze śmiercią Rymwida minął strach zakazu,
(Bo Rymwid wzbronił o tym przed ludem rozplatać).
Wieść tłumiona poczęła coraz szerzej latać:
Dziś żadnego nie znajdziesz w nowogródzkiej gminie,
Co by ci nie zanucił piosnki o Grażynie,
Dudarze ją śpiewają, powtarzają dziewki,
I dotąd pole bitwy zwą polem Litewki224.
 
207snadź (daw.) – zapewne, prawdopodobnie. [przypis edytorski]
208za co – tu: dlaczego. [przypis edytorski]
209niewczesny – późny, spóźniony. [przypis edytorski]
210własną wolą – z własnej woli; własnowolnie. [przypis edytorski]
211przecz (daw.) – dlaczego. [przypis edytorski]
212dostatni – tu: dostateczny, wystarczający. [przypis edytorski]
213koniec się (…) dotoczy – koniec się dorzeźbi, dorobi. [przypis edytorski]
214snadź (daw.) – widocznie, prawdopodobnie. [przypis edytorski]
215podonczas (daw.) – wówczas. [przypis edytorski]
216przytomny (daw.) – obecny (przy tym, o czym mowa). [przypis edytorski]
217czyli – tu: konstrukcja z partykułą wzmacniającą -li; znaczenie: czy też. [przypis edytorski]
218na rękę – na pojedynek. [przypis edytorski]
219taras – nasyp ziemny. [przypis edytorski]
220miasto (daw.) – tu: w miejsce, zamiast. [przypis edytorski]
221podle (daw.) – obok. [przypis edytorski]
222wrychle (daw.) – wkrótce. [przypis edytorski]
223z uboczy (daw.) – z boku. [przypis edytorski]
224Epilog wydawcy – we wcześniejszej wersji utworu epilog brzmiał: „Jeżeli ktoś te dzieje odczytał cierpliwie,/ I nierad z nich do końca – czemu się nie dziwię:/ Bo splątawszy się w wątku, resztą we mgle toną,/ Porzucając ciekawość twą niedosyconą/ Wiedzże, iż co się stało dawno i tajemnie,/ Po tylu wielkich latach, nie może być ze mnie / Do gruntu dziś wyśledzić a na jaw wysadzić,/ A fałszem nie chcę uszu łatwowiernych zdradzić!/ Więc za co księżna w polu zastąpiła męża,/ Przecz Litawor na Niemce imał się oręża:/ Nikt przyczyn dostatecznych a pewnych nie wyda,/ Bo nikt nie wiedział, oprócz starego Rymwida./ I ten niedługo zasię rozstał się z żywotem,/ A póki żył, nikomu nie powiedział o tem,/ Snać w przysiędze uwiązan albo w obietnicy./ Był jednak drugi człowiek, świadom tajemnicy:/ Giermek księżnej, naonczas we dworcu przytomny./ Ten, jako człowiek prostak, mniej w języku skromny,/ Co wiedział, co nie wiedział plótł tajemnie zrazu,/ Ale gdy strach ominął dawnego zakazu,/ (Bo zakazano było przed ludem rozplatać)/ Wieść tłumiona poczęła coraz szerzej latać;/ Przez tysiąc ust pędzona w nieśmiertelnym ruchu,/ Długie przepadłszy wieki, doszła nam do słuchu./ Ile w niej prawdy, niech każdy sam bada,/ A nie wyzwę na rękę, choć kto kłamstwo zada:/ Bo już nic zgoła swoją nie dostarczam głową,/ Co on giermek wyjawił, oddam słowo w słowo./ Giermek zaś tak powiadał: «Księżna sfrasowana,/ Iż nie mogła prośbami złamać gniewu pana,/ Sądziła go przekonać snadniej w innym czasie/ I kazała mnie posły zatrzymać w tarasie / Albo precz wygnać. Mnie się ten zamiar podoba:/ Wygnałem; ale grubo zbłądziliśmy oba!/ Bo Komtur, odpowiedzią twardą rozgniewany,/ Szedł na miasto, gotując ognie i tarany./ Kiedym o tej nowinie uwiadomił panią,/ Znowu biegła do męża, ja z daleka za nią,/ Weszliśmy. Ciemno było w komnacie i głucho;/ Książę strudzony zasnął na oboje ucho./ Stanęła podle łoża, lecz nie śmiała budzić,/ Czy nie chcąc darmo prosić, czy sennego trudzić;/ Ale wrychle na obrót rzuciła się nowy:/ Zdjęła szablę, wiszącą książęciu u głowy,/ Pancerz kładzie, mężowski płaszcz na piersiach zwiesza / I cicho drzwi przymknąwszy, na ganek pośpiesza;/ Mnie srogo zakazała o niczem nie gadać./ Wraz i konia podano; a gdy miała wsiadać,/ Mniemałem, nie ujrzawszy miecza przy jej boku,/ Że go miała zapomnieć lub zgubić w pomroku:/ Biegam, szukam, powracam – a zamknione wrota./ Patrzę w okna – niestety, już za bramą rota./ I strach mię ścisnął, jakobym obrzucon zarzewiem;/ Myślę, pocę się, kręcę, co mam począć, nie wiem?/ Wtem grzmot niemieckiej broni rozlega się w dali:/ Zrozumiałem, że w polu bitwę poczynali./ Wkrótce Litawor, czyli dosyć mając spania/ Czy zbudzony łoskotem, zerwał się z posłania./ Woła, klaszcze i woła: ja drżący ze strachu,/ Wsunąłem się na klęczkach w ciemny zakąt gmachu./ Widziałem, jako szukał oręża i zbroje,/ Kołatał we drzwi, skoczył na księżnej pokoje,/ Wrócił, wyłamał rygle, wyleciał na ganek./ Ja do okna (a już się zbierało na ranek):/ Książę spoziera wkoło i nadstawia uszy,/ I krzyczy; ale w zamku nie ma żywej duszy./ Potem na dół, jakoby nieprzytomny sobie,/ Skoczył, gdzie stały jego rumaki przy żłobie;/ Wyjechał na dziedziniec, wstrzymał się u wałów,/ Słuchał, z której zgiełk strony, gdzie ogień postrzałów:/ I zawróciwszy konia, lotem błyskawicy,/ Przez dziedziniec, most, wały, skoczył ku stolicy./ Jam oczmi stał, ciekawie oczekując końca:/ Alem niedługo czekał. Koło wschodu słońca/ Wraca Litawor, Rymwid i Grażynę z łęku/ Wysadziwszy, do gmachu dźwigali na ręku./ Strach wspomnieć! Kędy stąpią, krew strumieniem pryska,/ Bo pierś ciężko raniona i skonania bliska;/ Padła z łoża, to nogi ściskała książęce,/ To załamane k'niemu wyciągając ręce:/ »Przebacz mężu, to pierwsza i ostatnia zdrada!…«/ On, rzewnie płacząc, przy niej na kolana pada,/ Skonała… Wstał i odszedł, i rękami oczy / Zakrywszy, stał… ja wszystko widziałem z uboczy;/ A gdy z Rymwidem jęli kłaść na łoże ciało,/ Uciekłem… Wiecie wszyscy, co się potem stało»”. [przypis edytorski]

Weitere Bücher von diesem Autor