Kostenlos

Gargantua i Pantagruel

Text
0
Kritiken
Als gelesen kennzeichnen
Schriftart:Kleiner AaGrößer Aa

Rozdział dwudziesty drugi. Jako dworzanie Pani Kwinty uprawiają rozmaite sztuki i jako Jej Wysokość podniosła nas do stanu i godności Abstraktorów

Następnie ujrzałem wielką liczbę dworzan, którzy w najkrótszym czasie wybielali Murzynów, pocierając im jeno brzuch denkiem koszyka.

Inni, za pomocą trzech par lisów wprzęgniętych w jarzmo, orali piaszczyste wybrzeże i siali w nie ziarno z dobrym skutkiem.

Inni myli cegły i pozbawiali je farby.

Inni wyciągali wodę z kamienia, który nazywacie pomeksem, tłukąc go długo w marmurowym moździerzu i zmieniali jego substancję.

Inni strzygli osły i chwalili sobie ich wełnę.

Inni zbierali winne grona z cierni, a figi z ostów.

Inni doili mleko z kozłów, i zbierali je do sita, z wielkim pożytkiem dla gospodarstwa. Inni myli głowy osłom, nie marnując mydła nadaremnie. Inni łowili wiatr sieciami, i chwytali przy tym potężne raki.

Widziałem młodego spodyzatora, który sztucznie dobywał wypierdki ze zdechłego osła i sprzedawał je po pięć groszy łokieć.

Inny putryfikował skarabeusze. O cóż za przednia potrawa!

Ale Panurg wyrzygał się szpetnie, widząc jak jeden archasdarpenin macerował wielką dzieżę uryny ludzkiej z nawozem końskim i dużą ilością chrześcijańskiego łajna. Pfuj, co za świntuch! Wszelako on odpowiedział nam, iż tym świętym destylatem napawał królów i wielkich książąt, i że za jego pomocą wydłużał im życie na dobry sążeń albo dwa.

Inni łamali kiełbaski na kolanie.

Inni obdzierali węgorze od ogona i krzyczały te węgorze dopiero wówczas, kiedy je obdarto, przeciwnie do owych meluńskich.

Inni z nicości czynili wielkie rzeczy i wielkie rzeczy obracali znowuż w nicość.

Inni krajali ogień nożem i czerpali wodę siecią.

Inni czynili z pęcherzy latarnie, a z chmur żelazne piece.

Widzieliśmy znowu z jakich dwunastu innych, którzy ucztowali w cieniu altany i pili w pięknych, dużych roztruchanach czworakie wino, rozkoszne i chłodne: powiadano nam, iż w ten sposób sprowadzają piękną pogodę, jako iż piją dopóty, dopóki słońce nie pokaże się zza chmury.

Inni czynili z konieczności cnotę i ta praca wydała się im szczególnie piękna i pożyteczna.

Inni alchemiczną sztuką sporządzali złoto zębami1178; i przy tym zajęciu bardzo skąpo napełniali kubły stolcowe.

Inni, w długiej galerii, odmierzali starannie skoki pcheł: i dowodzili mi, że ta czynność jest więcej niż konieczną dla rządów państwa, prowadzenia wojen, kierowania rzeczą pospolitą; przytaczając, iż Sokrates, który pierwszy ściągnął na ziemię z niebios filozofię i z próżnej zabawy ciekawców zmienił ją w sztukę korzystną i użyteczną, połowę swoich studiów obracał na mierzenie skoków pcheł, jako zaświadcza o tym Arystofanes Kwintessencjonalista1179.

Widziałem dwóch giburynów, srogich osiłków, jak sprawowali czaty na szczycie wysokiej wieży i powiadali nam, iż strzegą księżyc od wilków.

Spotkałem czterech innych, dysputujących zawzięcie w ogrodzie i gotowych powydzierać sobie kłaki ze łba. Gdym się zapytał, jaki był powód niezgody, usłyszałem, iż już od przeszło czterech dni wszczęli spór o trzech wysokich i nadfizycznych twierdzeniach, z rozwiązania których obiecywali sobie złote góry. W pierwszym chodziło o cień rzucony przez osła samca; w drugim o dym z latarni; w trzecim o sierć kozią, a mianowicie czy można ją nazwać wełną. Potem powiedziano nam, iż tym ludziom nie zdawało się rzeczą osobliwą, aby istniały dwie rzeczy sprzeczne sobie in modo1180, in forma1181, in figura et in tempore1182, obie prawdziwe. Rzecz, co do której paryscy sofiści raczej wyrzekliby się chrztu świętego, niżby to przyznali.

Gdyśmy ciekawie przyglądali się cudownej działalności tych ludzi, niebawem, skoro zabłysnął jasny Hesperus na niebie, przybyła sama pani wraz ze swą szlachetną świtą. Za jej przybyciem doznaliśmy uczucia przerażenia w naszych zmysłach i olśnienia wzroku. Natychmiast spostrzegła owo nasze przerażenie i rzekła:

– To, co czyni, iż jaźń ludzka pogrąża się w otchłanie uwielbienia, to nie jest potęga skutków, które jawnie w ich oczach rodzą się z naturalnych przyczyn, za pośrednictwem pomyślności biegłych pracowników: to nowość eksperiencji wnikającej do ich zmysłów, nieprzewidujących łatwości dzieła, wspierana sądem jasnym zespolonym z przemożną nauką. Wszelako zbierzcie siły waszego mózgowia i zbądźcie się wszelkiego strachu, jeżeli jakowy znalazł do was przystęp na widok tego, co w waszych oczach dokonali moi dworzanie. Patrzcie, pojmujcie, rozważajcie waszym swobodnym objęciem wszystko, co mieści się w moim domu, wyzwalając się powoli ze służalczego jarzma nieuctwa. Ten obrót rzeczy zbieżny jest z zamiarami mej woli. Tej pragnąc wam dostarczyć niekłamanego dowodu, w rozważeniu żarliwych pragnień, których znaczną gorliwość i dostateczne oznaki zdaliście mi się ujawnić w waszych sercach, zatrzymuję was tutaj w charakterze i obowiązkach moich Abstraktorów. Geber, mój pierwszy tabachin, wciągnie was w księgi przed wyjazdem waszym z tego miejsca.

Podziękowaliśmy uniżenie, nie mówiąc ani słowa i przyjmując zaszczytne stanowisko, na które nas podniosła.

Rozdział dwudziesty trzeci. Jak obsługiwano królową przy wieczerzy i jak jadła

Wyrzekłszy te słowa, Pani obróciła się do swych dworzan i rzekła:

– Podwoje żołądka, wspólnego ambasadora dla zaprowiantowania wszystkich członków, tak wyższych jak pośledniejszych, niewolą nas, abyśmy, za pomocą dostarczenia sposobnych pokarmów, odświeżyli to, co im ubyło wskutek nieustannego działania przyrodzonego ciepła zasadniczej wilgoci1183. Spodyzatorowie, cezynini, nemani, parazonowie! Niech opieszałość wasza nie będzie przeszkodą, iżby wraz zjawiły się tutaj stoły uginające się pod wszelakim rodzajem godziwej wielorakości pożywienia. Wy także, szlachetni pregustowie, wspierani przez swych wdzięcznych massyterów: niechaj dowód waszej przemyślności, wspartej gorliwością i staraniem, nie zostawi mi czasu na upominanie was, abyście nieustannie przestrzegali waszych obowiązków i prześcigali się w nieprzerwanej baczności. I niech myśl jeno ku temu się skupi, co spełniać jest waszym nieodmiennym zadaniem.

Wyrzekłszy te słowa, usunęła się na czas jakiś z częścią swoich panien: powiedziano nam, iż uczyniła to celem wzięcia kąpieli, jako było obyczajem u starożytnych, tak powszechnym, jak dziś jest u nas mycie rąk przed posiłkiem. Stoły ustawiono szybko, po czym nakryto je kosztownymi obrusami. Porządek uczty był taki, iż Pani nie jadła nic prócz niebiańskiej ambrozji; nie piła nic prócz boskiego nektaru. Natomiast panom i damom jej dworu, a nam wraz z nimi, podano wszelkie potrawy rzadkie, smakowite i kosztowne, o jakich ledwo mógł śnić Apicjusz1184.

Pod koniec uczty podano nam wazkę z jakowymś bigosem (jeżeliby przypadkiem któremu jeszcze głód doskwierał): a była tak duża i obszerna, iż owa taca złota, którą Pythius Bithynus dał królowi Dariuszowi, zaledwie byłaby ją przykryła. Garnek ów był pełen zup najrozmaitszego rodzaju, sałaty, frykasów, potrawek, kapusty, pieczystego, gotowanych mięsiw, kęsów solonego wołu, jarzyny, szynek, wędliny, pasztetów, klusków, grochu, sera, śmietany, galaret, owoców wszelakiego rodzaju. Potrawa zdawała się bardzo dobra i smakowita, wszelako nie tknąłem niczego, będąc dobrze sytym i pokrzepionym. Jeno to muszę wam powiedzieć, iż widziałem tam paszteciki zapiekane w pasztecie: potrawę dosyć osobliwą. W głębi, na dnie garnka, ujrzałem mnóstwo kości, kart, szachów, warcabów oraz miseczki pełne nowiutkich dukatów dla tych, którzy by mieli ochotę zabawić się grą. Wreszcie, na samym spodzie, ujrzałem mnogość mułów dobrze okulbaczonych, z czaprakami aksamitnymi i osiodłanych tak samo, tak na użytek mężczyzn jak i kobiet; lektyk wygodnych również wielki dostatek i parę kolas zaprzężonych na sposób ferraryjski dla tych, którzy by chcieli zażyć przejażdżki.

 

To mnie tak dalece nie zdziwiło; natomiast bardzo nowym wydał mi się sposób, w jaki królowa jadła. Nie gryzła nic, nie dlatego aby nie miała mocnych i ładnych zębów albo żeby potrawy nie wymagały zżucia; ale taki już był jej obyczaj i sposób. Potrawy, skosztowane wprzódy przez jej pregustów, brali jej massyterzy i żuli je wdzięcznie do jej usług, mając podniebienie wybite karmazynowym jedwabiem i zahaftowane złotem; a zaś zęby z kości słoniowej piękne i białe: i skoro za pomocą nich dobrze pożuli potrawy królowej, wlewali je jej lejkiem ze szczerego złota wprost do żołądka. Toż samo powiadali nam, iż wypróżniała się także jeno przez prokurację.

Rozdział dwudziesty czwarty. Jako, w obecności Pani Kwinty, odbył się ucieszny bal w kształcie turnieju

Po ukończeniu wieczerzy wydano w obecności królowej bal na kształt turnieju, godny nie tylko bacznego przyjrzenia, ale i wiekuistej pamięci.

Najprzód tedy pokryto podłogę sali dużą sztuką aksamitnej materii, uczynionej w formie szachownicy: to znaczy w kwadraty, częścią białe, częścią żółte, każdy szeroki na trzy piędzi i kwadratowego kształtu. Wówczas weszły do sali trzydzieści dwie młode osoby. Z tych szesnaście było ubranych w złotogłowie, a mianowicie: osiem młodych nimf (tak jak je malowali starożytni jako towarzyszki Diany), król, królowa, dwóch strażników wieżowych, dwóch konnych i dwóch łuczników. W podobnym szyku weszło szesnastu innych, przybranych srebrną lamą. Ustawili się na dywanie w następujący sposób: Królowie stanęli w ostatnim rzędzie na czwartym kwadracie, tak iż król pozłocisty był na kwadracie białym, a zaś król srebrny na kwadracie żółtym; królowe koło swych królów: pozłocista na kwadracie złotym, posrebrzana na białym; dwaj łucznicy obok nich, po obu stronach, jako giermcy swoich królów i królowych. Koło dwóch giermków dwaj konni; koło dwóch konnych dwaj stróże wieżowi. W drugim rzędzie przed nimi było osiem nimf. Pomiędzy dwoma rzędami nimf były wolne cztery szeregi kwadratów.

Każdy orszak miał po swojej stronie muzykantów przybranych w podobne barwy, jedni w adamaszek pomarańczowy, drudzy w adamaszek biały: było ich po każdej stronie ośmiu, z cale1185 różnymi instrumentami, uciesznie wymyślonymi, zgodnie brzmiącymi z sobą, cudownie melodyjnymi, zmiennymi w tonach, takcie i mierze, jak tego wymagał program balu: co mi się wydało iście cudowne, zważywszy nadzwyczajną rozmaitość kroków, figur, skoków, podskoków, obrotów, uciekań, zasadzek, cofań się i pułapek. Jeszcze bardziej przechodziło ludzkie pojęcie to, co zauważyłem, że osoby tańczące w lot chwytały dźwięki, które odpowiadały ich krokom, czy naprzód czy wstecz. Zaledwie zabrzmiał ton muzyki, już oni ustawiali się na przeznaczonym miejscu, mimo że sposoby poruszania się każdego były zupełnie odmienne. Bowiem nimfy (które są w pierwszym rzędzie, jakoby gotowe do otwarcia boju) idą przeciw nieprzyjaciołom prosto naprzód, z jednego kwadratu na drugi: z wyjątkiem pierwszego wypadu, w którym wolno jest im przebyć dwa kwadraty. Jeśli zdarzy się, iż jedna z nich dotrze aż do rzędu króla nieprzyjacielskiego, koronuje się ją na królowę swego króla i kroczy odtąd tak samo i używa tych samych przywilejów co królowa. Poza tym nimfy biją nieprzyjaciół zawsze tylko w linii poprzecznie skośnej i zawsze naprzód. I nie jest im wolno (jak i innym także) zabić żadnego z nieprzyjaciół, jeśli biorąc go, zostawiają swoją królowę odsłoniętą i pod grozą bicia. Królowie idą i biją nieprzyjaciół we wszystkich kierunkach o jeden kwadrat i przechodzą jeno z kwadratu białego na sąsiedni żółty i odwrotnie. Wszelako, jeśli ich rząd opróżniony jest całkowicie z innych oficyjerów z wyjątkiem wież, mogą się umieścić na ich miejsce i schronić przy ich boku. Królowe chodzą i biją z większą swobodą niż wszystkie inne figury: a mianowicie we wszystkich kierunkach i na każdy sposób, w linii prostej tak daleko, jak im się podoba, byleby na linii nie znajdował się żaden z jej żołnierzy; także w skośnej linii, byleby nie zboczyły z koloru swej pozycji.

Giermki kroczą do woli naprzód i wstecz, daleko i blisko; jeno iż nigdy nie zmieniają koloru swego pierwotnego stanowiska. Konni idą i biją w kształcie zygzakowatym, przeskakując jedno pole, chociażby nawet było zajęte przez swoich lub nieprzyjaciół; zasię z drugiego przesuwają się o jedno na lewo albo na prawo, zmieniając kolor; który to skok jest bardzo niebezpieczny dla strony przeciwnej i wymaga wielkiej baczności: bowiem nigdy nie biją otwarcie. Strażnicy wieżowi idą i biją w linii prostej, tak na prawo jak i na lewo, tak naprzód jak i wstecz, jak królowie; i mogą posuwać się tak daleko, jak chcą, o ile linia jest wolna: czego nie mogą króle.

Wspólne prawo dla obu stron, jako ostateczny cel walki, jest oblegać i zamknąć króla przeciwnej partii w ten sposób, iżby nie mógł się umknąć w żadną stronę. Skoro tak się go zamknie, iż nie może uciekać ani znaleźć u swoich pomocy, ustaje walka i król osaczony przegrywa. Aby go tedy ustrzec od tej niedoli, nie ma ani jednego, ani też ani jednej w całej jego armii, którzy by nie dali zań własnego życia. I wybijają się nawzajem jedni drugich, na każdym miejscu, w takt dźwięków muzyki. Kiedy który weźmie jeńca z przeciwnego obozu, wówczas, składając ukłon, uderza go z lekka w prawą rękę, usuwa z kwadratu i zajmuje jego miejsce. Jeśli który z królów jest wystawiony na zabicie, nie wolno jest przeciwnej stronie brać go: jeno pilnie jest nakazane temu, który go odsłonił albo trzymał pod grozą bicia, złożyć głęboki ukłon i ostrzec go mówiąc: „Niech Bóg chroni Wasz Majestat”, iżby oficyjerowie jego spieszyli mu na pomoc i okryli go albo też aby zmienił miejsce, gdyby nieszczęściem nie mogli mu zdążyć z pomocą. I nawet gdy przyszła nań ostateczna zaguba, przeciwna strona nie bierze go do niewoli, jeno pozdrawia go z lewym kolanem na ziemi, mówiąc: „Dzień dobry. Na tym kończy się turniej”.

Rozdział dwudziesty piąty. Jako walczą trzydzieści dwie osoby uczestników balu

Skoro tak się ustawi na swoich posterunkach dwa hufce, wraz1186 muzykanci intonują pobudkę rycerską, cale1187 groźną, jakoby do szturmu. Na to widzimy, jak oba hufce przebiega dreszcz i jak krzepią się w sobie, aby dzielnie walczyć, gdy nadejdzie godzina starcia i gdy przyjdzie im wyruszyć z obozu. Nagle ustali muzykanci hufca srebrnego i brzmiały jeno instrumenty gromady złotej; z czego poznaliśmy, iż hufiec złoty zaczyna atak. Co też niebawem się stało; bowiem przy nowej pobudce ujrzeliśmy, jak nimfa ustawiona przed królową uczyniła całkowity obrót na lewo ku swemu królowi, jakoby prosząc go o zezwolenie rozpoczęcia walki, a zarazem pozdrawiając całą kompanię. Następnie przeszła dwa kwadraty z wielką skromnością i złożyła dworny ukłon stronie przeciwnej, którą zaczęła atakować. Zaczem ustali muzykanci złoci i zaczęli srebrni. Tutaj godzi się nadmienić, iż gdy nimfa pozdrowiła w krąg króla i swoją armię, ci, aby nie pozostawać bezczynnie, również oddali ukłon, zwracając się na lewo: z wyjątkiem królowej, która obróciła się ku swemu królowi na prawo. Tych ukłonów przestrzegali wszyscy tańczący przez cały przeciąg balu, i oddawania ukłonów także, tak w jednym, jak w drugim obozie.

Na dźwięk muzykantów srebrnych wystąpiła nimfa srebrna, która była ustawiona przed swoją królową i pozdrowiwszy wdzięcznie króla i całe wojsko i otrzymawszy od nich wzajemne pozdrowienie, jak to opisano u złotych (z tą różnicą, że tu wszyscy obracali się na prawo, a królowa na lewo), ustawiła się na drugim z kolei kwadracie. Wówczas, składając ukłon przeciwnej partii, stanęła oko w oko naprzeciw nimfy złotej, bez żadnego przedziału między nimi, jakoby do walki, gdyby nie to, iż wolno im jest bić jedynie na boki. Za nimi podążyły towarzyszki, tak złote jak srebrne, w przegradzanym porządku, i wszczęły jak gdyby pierwsze harce. Aż wreszcie nimfa złota, która pierwsza była wyszła w pole, uderzywszy dłonią nimfę srebrną po lewej, wywiodła ją z walki i zajęła jej miejsce; ale niebawem, przy nowej pobudce muzykantów, sama poległa z ręki srebrnego łucznika. Nimfa złota wygnała go stamtąd, jeździec złoty wyruszył w pole; królowa złota ustawiła się przed swoim królem.

Zaczem król srebrny zmienił miejsce, obawiając się furii złotej królowej i pociągnął na stanowisko strażnika wieżowego na prawo, które to miejsce zdało się bardzo warowne i dobrze obronione. Wówczas dwaj konni, trzymający się dotąd na lewo, tak złoty jak srebrny, ruszyli i uczynili obfity pogrom między nimfami przeciwnych obozów, które nie mogły wstecz się cofnąć1188; tak samo i złoty giermek obrócił całą swą zwinność na branie nimf w niewolę. Ale giermek srebrny zamyśla rzecz bardziej doniosłą, ukrywając swoje przedsięwzięcie i mimo że mógł pojmać nimfę złotą, zostawia ją i przepuszcza mimo; jakoż to zdziałał, iż podszedł blisko nieprzyjaciół, w miejsce, z którego pokłonił się złotemu królowi i rzekł: „Niech Bóg chroni W. K. Mość!”. Hufiec złoty, otrzymawszy ostrzeżenie, aby bronić swego króla, zadrżał cały: nie iżby trudno im było spieszyć na pomoc królowi, ale iż ratując króla, tracili swego prawego strażnika wieżowego, nie mogąc na to nic zaradzić. Zaczem król złoty usunął się na lewo, zaś giermek srebrny pojmał strażnika złotego: co było dla obozu tamtych z wielką stratą. Wszelako gromada złota knuje zemstę i otacza go ze wszystkich stron, tak aby nie mógł uciec z powrotem, ani też wymknąć się z ich rąk: ów czyni tysiąc wysiłków, aby umknąć, jego druhy tysiąc chytrości, aby mu przyjść z pomocą. Ale wreszcie złota królowa bierze go żywcem w niewolę.

Hufiec złoty pozbawiony jednego ze swych filarów, wytęża siły, szuka na prawo i lewo sposobu aby się zemścić, i, przepominając1189 ostrożności, zadaje wielkie straty armii nieprzyjacielskiej. Hufiec srebrny czai się, czekając godziny odwetu i podsuwa jednę ze swoich nimf królowej złotej, zastawiwszy jej tajemną pułapkę, tak iż za wzięciem owej nimfy, niewiele brakowało, by giermek srebrny wręcz nie pochwycił złotej królowej. Jeździec złoty knuje wzięcie króla i królowej srebrnej i powiada: „Dzień dobry”. Giermek srebrny ocala ich; bierze go z kolei nimfa złota, tę znowuż bierze nimfa srebrna. Bitwa wre zacięta. Strażnicy wychodzą ze swych wież na pomoc. Wszystko ogarnia groźny zamęt: los wojny ciągle jest nierozstrzygnięty. Od czasu do czasu, srebrni hurmem wdzierają się aż pod namiot złotego króla i znowuż są odparci. Między innymi, złota królowa dokazuje wielkich czynów i jednym zamachem bierze giermka, następnie, rzucając się w bok, bierze strażnika srebrnego. Widząc to, królowa srebrna wysuwa się naprzód i piorunuje nieprzyjaciół podobną śmiałością: bierze ostatniego strażnika srebrnego, jak również kilka nimf.

 

Dwie królowe walczyły długo, częścią starając się zaskoczyć wzajem, częścią uchodząc przed sobą i chroniąc swoich królów. Wreszcie królowa złota wzięła srebrną, ale zaraz potem sama padła z ręki srebrnego giermka. Wówczas królowi złotemu zostały jeno trzy nimfy, jeden giermek i jeden strażnik wieżowy. Srebrnemu zostały trzy nimfy i jeździec prawy: co było przyczyną, iż nadal walczyli już wolniej i ostrożniej.

Obaj królowie zdawali się znękani tym, iż stracili swoje tak ukochane panie królowe. Całe ich staranie i wysiłek kieruje się ku temu, aby, w razie możności, zyskać sobie inne spomiędzy swoich nimf, obiecując wynieść je do godności małżeństwa i przyrzekając to wszystko i miłość wieczną tej, która zdoła dotrzeć aż do ostatniego krańca obozu nieprzyjacielskiego króla. Złote wyprzedzają je i z ich rzędu zmartwychwstaje nowa królowa, której wkładają na głowę koronę i narzucają na ramiona szaty koronacyjne.

Srebrne idą jej śladem: już brakowało tylko jednego rzędu, aby i z nich uczyniono nową królowę; ale w tym miejscu czyhał na nią strażnik złoty: dlatego wstrzymała się ostrożnie.

Nowa królowa złota, wstąpiwszy na tron, pragnie okazać się silną, mężną i wojowniczą. Dokazuje wielkich czynów w obozie nieprzyjaciół. Ale oto nagle jeździec srebrny pojmał strażnika złotego, który strzegł krańców obozu: w ten sposób uczyniono nową królowę srebrną, która również, w pierwszych chwilach swego królowania, pragnie okazać rycerskiego ducha. Wszczął się bój jeszcze zawziętszy niż wprzódy. Tysiąc podstępów, tysiąc napaści, tysiąc obrotów uczyniono, tak z jednej jak i z drugiej strony, aż wreszcie królowa srebrna weszła znienacka do namiotu złotego króla, powiadając: „Niech Bóg chroni W. K. Mość!!”. I mogła mu udzielić pomocy jeno jego nowa królowa. Ta nie wahała się nadstawić głowy, aby ratować małżonka. Wówczas jeździec srebrny, skacząc na wszystkie strony, podsunął się do swej królowej i wprawił złotego króla w taki popłoch, iż, dla swego ocalenia, zmuszony był poświęcić królowę. Ale król złoty pojmał srebrnego jeźdźca. Mimo to giermek złoty, z dwiema nimfami, które jeszcze zostały, z całej mocy bronili swego króla, ale wreszcie polegli i zostali wyparci poza szranki i król złoty pozostał sam. Wówczas cały hufiec srebrny rzekł mu z głębokim pokłonem: „Dzień dobry”, jakoby obwołując zwycięstwo srebrnego króla. Na te słowa, obie kapele muzykantów zaczęły wraz otrębywać zwycięstwo. I na tym zakończył się ten pierwszy bal: w wielkim weselu, w pląsach tak uciesznych, postawie tak grzecznej i wdziękach tak rzadkich, iż w sercach naszych poczuliśmy radość jakoby ekstatyczną; i nie bez słuszności zdało się nam, iż przeniesiono nas jakoby w najcelniejsze rozkosze i najwyższe szczęśliwości olimpijskiego nieba.

Po ukończeniu pierwszego turnieju, wróciły oba hufce na pierwotne stanowiska i tak jak walczyły poprzednio, tak samo podjęły walkę po raz drugi; z tą jeno różnicą, iż kapela przygrywała o pół taktu szybciej niż za pierwszym razem; przebieg takoż był cale1190 różny od poprzedniego. Oto ujrzałem, jak królowa złota, jakoby niezadowolona z postępów swego wojska i zagrzana pobudką kapeli, wysunęła się w pierwszym rzędzie w towarzystwie giermka i jeźdźca i niewiele brakło, a byłaby pojmała króla srebrnego w jego własnym namiocie, pośród własnych oficyjerów. Następnie, widząc, iż odkryto jej zamiary, wmięszała się między wojsko i tak pogromiła nimfy srebrne i innych oficyjerów, że litość było patrzeć. Rzekłbyś, iż była to druga Pentezylea Amazonka, piorunem spadająca w obóz Greków. Ale niedługo trwał ten pogrom, bowiem srebrni, zadrżawszy patrząc na zagubę swych ludzi, ukrywając wszelako swą żałość, zastawili na nią w zasadzce, w odległym kącie, łucznika i błędnego jeźdźca, przez których została ujęta i usunięta z pola bitwy. Reszta szybko poszła w rozsypkę. Na drugi raz będzie ostrożniejsza: będzie się trzymać blisko swego króla, tak daleko się nie zapędzać, a kiedy będzie trzeba puścić się w wir walki, pójdzie silniej ubezpieczona. Tedy srebrni zostali obwołani powtórnie jako zwycięzcy.

Na trzeci i ostatni taniec ustawili się w dwóch hufcach jak poprzednio, przy czym zdawało mi się, iż mieli oblicza bardziej wesołe i ochocze niż wprzódy. Kapela również była przyspieszona w takcie, więcej niż o hemiolę, w tonacji frygijskiej i wojennej, wymyślonej niegdyś przez Marsjasza. Zaczem rozpoczęli turniej i zwarli się we wspaniałej walce, z taką lekkością, iż na jeden takt muzyki czynili cztery poruszenia, wraz z ukłonami przynależnymi do każdego ciągu, jako wspomnieliśmy poprzednio: tak iż było widać jeno same skoki, zwroty i susy petaurystyczne, zaplatające się jedne z drugimi. I widząc, jak obracali się na jednej nodze, oddając ukłony, przyrównywaliśmy te obroty do ruchu bąka kręcącego się dla zabawy dzieci i popędzanego uderzeniami bicza, aż obrót jego staje się tak szybki, iż ruch zda się spoczynkiem i widzi się, iż spoczywa, a nie zaś porusza się. I jeśli naznaczyć na nim punkt jakiegoś koloru, zdaje się wówczas oczom naszym nie punktem, ale linią ciągłą, jak to bystro zauważył Kuzanus, rozprawiając o bardzo górnej materii.

Wówczas słyszeliśmy jeno samo klaskanie rękami i znaki co chwila ponawiane, tak ze strony jednego hufca jak i drugiego. I sam Katon niegdyś tak surowy albo Krassus stary, tak nieskłonny do śmiechu, albo Tymon Ateńczyk, taki mizantrop, albo Heraklit, tyle mierżący się ową właściwością ludzką zwaną śmiechem, byłby wyszedł ze swej natury, widząc, jak przy dźwięku tej szybkiej muzyki, w stutysięcznych odmianach, owi młodzieńcy z królowymi i nimfami tak zwinnie poruszają się, kroczą, skaczą, obracają się, wirują, kręcą; i to z taką szybkością, iż nigdy jeden nie stanął drugiemu zawadą. Im mniejsza była liczba tych, którzy pozostali na placu, tym większa była rozkosz patrzeć na chytrości i obroty, jakich używali, aby podejść jedni drugich, wedle tego jak kapela im dawała znaki. Więcej wam powiem: jeżeli to widowisko więcej niż ludzkie przykuwało nasze zmysły, zdumiewało umysł i wprowadzało w jakieś zachwycenie, jeszcze więcej, czuliśmy w sercach naszych poruszenia i przestrachu pod wpływem dźwięków owej kapeli: i byłbym skłonny wierzyć, iż za pomocą takich melodii Ismeniasz pobudził niegdyś Aleksandra Wielkiego, siedzącego przy stole i ucztującego spokojnie, aby powstał nagle i pochwycił za broń. W trzecim turnieju zwycięstwo zostało przy królu złotym.

Podczas tych tańców Pani niepostrzeżona znikła i jużeśmy jej więcej nie widzieli. Wszelako odprowadzili nas pazikowie Gebera, zapisawszy wprzódy w księgę, w charakterze przez nią nam nadanym. Następnie, udawszy się do portu Mateotechnicznego, wróciliśmy na statki, słysząc, iż mamy wiatr pomyślny, z którego jeśli natychmiast nie skorzystamy, będziemy musieli czekać do przyszłej ponowy księżyca.

1178sporządzali złoto zębami – tj. odejmując sobie od ust, skąpiąc. [przypis tłumacza]
1179Sokrates (…) połowę swoich studiów obracał na mierzenie skoków pcheł, jako zaświadcza o tym Arystofanes – [por.] Komedia Chmury, w. 144. [przypis tłumacza]
1181in forma – co do kształtu (a. rodzaju). [przypis edytorski]
1182in figura et in tempore – co do postaci i co do czasu. [przypis edytorski]
1180in modo – co do sposobu (a. ilości). [przypis edytorski]
1183zasadnicza wilgoć – humor radicalis, termin średniowiecznej fizjologii, rzekome źródło życia. [przypis tłumacza]
1184Apicjusz – słynny smakosz rzymski za Augusta, autor dzieła o sztuce kucharskiej. [przypis tłumacza]
1185cale (daw.) – zupełnie, całkowicie. [przypis edytorski]
1186wraz – tu: jednocześnie, od razu. [przypis edytorski]
1187cale (daw.) – zupełnie, całkowicie. [przypis edytorski]
1188wstecz się cofnąć – pleonazm: cofanie się zawsze oznacza ruch wstecz. [przypis edytorski]
1189przepominając (daw.) – zapominając. [przypis edytorski]
1190cale (daw.) – zupełnie, całkowicie. [przypis edytorski]