Kostenlos

Woyciech Zdarzyński, życie i przypadki swoje opisuiący

Text
0
Kritiken
Als gelesen kennzeichnen
Schriftart:Kleiner AaGrößer Aa

Rozdział XXI

Może kto, czytaiąc rozdział poprzedzaiący, znaydować będzie iakieś podobieństwo Modolu do naszey Warszawy. Przyznam się, iż ia sam byłem tego zdania, częścią iż wszystkie wielkie miasta są podobne do siebie, częścią iż dobrzy królowie w iakimkolwiek kraiu nie różnią się cnotą dobroczynności od naszych Traianow i Henrykow IV. Ale ponieważ z przywar miast wielkich nie można nic stanowić o całym narodzie, daruie mi czytelnik, że w opisaniu moim to tylko znaydować będzie, co się ściąga do samego Modolu. Podróż moia do tey stolicy była na kształt podróży wielu iadących do Paryża, którzy pocztą tak śpiesznie iak ia w moim balonie przebiegłszy kilkaset mil kraiu, powracaią nazad, poznawszy tylko miasto stołeczne, a nie kray, w którym zostawali. Z tym wszystkim każdy to przyzna, iż zachodzi wielka różnica w obyczaiach i sposobie myślenia między mieszkaiącemi po wsiach i osiadłemi w stołecznych miastach. Tęż samą różnicę upatrywałem także w tym kraiu, o którym piszę. Nayprzód bowiem co do wierności małżeńskiey, chociaż wszyscy iednym sposobem przysięgaią na nią, wielu iednak tak żyie w Modolu, iak gdyby im nasz Plato przepisał prawodawstwo; a ieżeli który z mężów znaydzie się tak śmieszny, iż cożkolwiek troskliwości okazywać zechce o wierność żony swoiey, to bywa pospolicie naypierwszą przyczyną do rozwodu.

Co do wychowania młodzieży, Modolanie podobnym sposobem myślą, iak wielu w kraiu naszym, iż nie ma nikogo w całym królewstwie, aby umiał nauczyć ich dzieci, iak maią być cnotliwemi ludźmi i dobremi obywatelami. Dlatego staraią się o cudzoziemców, którzy nie maiąc innego sposobu do życia, idą tam, gdzie im więcey płacą, aby uczyli dzieci przykładem swoim, iak maią rzucać oyczyznę, ganić rząd, prawa, zwyczaie, szydzić z obrządków religi i mieć to za przesąd, cokolwiek się ściąga do obyczayności i cnotliwego życia. W czternastym roku, gdy nic więcey nie umie młodzież tylko ten ięzyk, którym o pięćset mil mówią od Modolu, wysyłaią ią rodzice do obcych kraiów, aby tak iak młódź nasza przeiąwszy wszystkie przywary tych mieysc, które odwiedza, niezdolną do niczego dla281 rozpusty powracała nazad. Tacy kawalerowie przyuczeni do wolnego życia, maią sobie za niewolą282 żenić się, bo rozwiązłość nie daie im poznać szacunku związków małżeńskich; uciekaią przed życiem wieyskim, bo w Modolu żyć mogą bez przymusu; a nieprzyuczeni do podległości, idą przeciw woli rodziców, żenią się bez miłości i rozwodzą z dziwactwa. Cnota obywatelstwa iest u takich młodych wyobrażeniem metafizycznym. Nayprzód dlatego, iż iey nabyć nie mogli od przychodnich nauczycielów, po wtóre, iż sami niektórzy rodzice staraią się zawczasu tym zdaniem dzieci swoie napawać, że Wabadanin nigdy iuż nie będzie ogromnym nieprzyiacielowi swemu, że sława imienia tego narodu skończyła się na walecznych przodkach, których oręża i odwagi lękały się sąsiedzkie narody.

Edukacya córek iest także osobliwsza. Ponieważ nie iest zwyczaiem u Modolanek zatrudniać się dziećmi i gospodarstwem, ale tylko starać się o to, aby się podobać i mieć wielbicielów, uroda (iak iuż powiedziałem) iest u nich naypierwszą zaletą. Dlatego wszystkie, tak ładne, iako i nieurodziwe, noszą od lat sześciu ciasne sznurówki283, które chociaż ie czynią po większey części garbatemi, blademi i słabemi, że iednak szczupłość u nich pięknością, wolą być garbate, blade i słabe, byleby były szczupłe. Nim zaczną poznawać rzeczy, matki i nauczycielki usiłuią iak naywczesniey otwierać im rozum, co dzień to powtarzaiąc, aby się starały przypodobać płci męskiey. Ta chęć tak daleko się w nich rozciąga, iż wyiąwszy przymioty serca, o które mniey dbaią, staraią się o iak naywiększą naukę. Niektóre z nich uczą się znać dobrze interesa dworów cudzoziemskich i przez czytanie romansów i dzieł teatralnych nabierać zdań wysokich i bohatyrskiey284 miłości. Inne nie przestaiąc na tym, uczą się głębokich umieiętności: logiki, fizyki, matematyki, a nawet i chimii (iak powiedziałem), aby umiały robić złoto, gdy zruynuią mężów. Tak wydoskonalone albo wydaią ie rodzice za mąż mimo ich woli, albo gwałtem wtrącaią do szarastu, aby nie wiedziały, iak się bawią ich matki. Tam żyiąc, spiewać muszą, aby im nie było tęskno i tym się tylko cieszą, że choć zamknięte, wiedzą iednak o wszystkim, co się dzieie za ich szarastem.

Prawo, przychylaiące się we wszystkim do wolności płci żeńskiey, nie zakazuie im wspólnie się ogadywać. Nayprzód dla tey przyczyny, iż trudno im tego zabronić; po wtóre, iż kobieta, która oskarża drugą o życie wolnieysze, może być oskarżoną o toż, przez prawo wet za wet.

W rozrywkach swoich Modolanie są osobliwsi. Zdaią się o tym tylko myśleć, aby im czas wesoło upływał. Jednakże ich wizyty, rozmowy, gry i posiedzenia są tak nudne, iż ie nazwać można tęsknotą i melancholią ludzi pogrążonych w zgryzotach. Damy nie lubią wielkich kompanii, bo w nich nie znayduią rozrywki. Unikaiąc przed wielkim zgiełkiem, szukaią małych schadzek, aby w nich bardziey ieszcze tęskniły. Muzyka, która iest wielką częścią ich edukacyi, nudzi ie, iak tylko póydą za mąż, podobne do ptaszków, które wyuczone z młodu śpiewaią, póki są w klatce, ale gdy szczęściem drzwiczki się otworzą, wyrwane na wolność lataią z mieysca na mieysce i wkrótce tak świergotaią iak inne.

Widowiska teatralne maią wiele podobieństwa do naszych. Tak w mgnieniu oka ludzie zostaią się bogami, a bogowie ludźmi, iak u nas; tak obiekta przychodzą do ludzi, nie ludzie do nich, i tak usuwa się morze, a na mieysce iego pokazuie się pałac, las, skały, ogród… iak i na naszych teatrach. Parter u nich tak iak i u nas iest naypierwszym mieyscem, bo tam można wszystkich widzieć i być widzianym od wszystkich. Prawda, że iest nayniewygodnieyszym dla szmeru i ustawicznego gadania, ale ponieważ bilet parterowy naydrożey się płaci, z tey przyczyny mieysce to maią za naypierwsze. Fircykowie tak używaią bez potrzeby lornetek, aby udawali osłabiony wzrok czytaniem, iak robią i nasi, ale los ich iest wszędzie ieden; tak się z nich tam słuszni ludzie śmieią, iak tu z nich szydzą tym końcem285, aby się poprawili.

Często bywaiąc na teatrze, dziwowałem się, iak można było pogodzić zdanie powszechne: iż to mieysce iest poprawą obyczaiów i przywar wieku, z tą moralnością, którą tam słyszałem. Nayprzód osnową każdey komedyi i opery iest u nich intryga miłosna, która bardziey ieszcze przewraca głowę niż czytanie naszych amorycznych romansów. Z tym wszystkim są takie matki, które prowadzą córki swoie, aby się tam zawczasu uczyły, iak żona oszukuie zazdrosnego męża, iak córka kocha się bez wiedzy rodziców, iak naznacza mieysce do gadania z kochankiem, iak sobie postępuie, aby ukryła swóy fałszywy charakter…

Co do baletów, te we wszystkim są podobne do naszych. Piekło, którym wyrok religii straszy bezbożnych, aby boiaźń iego odprowadzała ich od złych uczynków, iest widokiem tak iak i u nas sprawuiącym rozrywkę. Diabli i diablice tak skaczą, porywaiąc duszę, iak i na naszych teatrach, i tak im klaskaią iak u nas. Naywiększa zaś umieiętność baletnic zależy286 na tym, aby stoiąc na iedney nodze drugą zadzierały do góry i pospolicie wtenczas im naymocniey klaskaią, kiedy naywięcey zdaią się wstyd obrażać.

Oprócz teatru maią ieszcze Modolanie inne widowiska, na które patrzą z równym prawie ukontentowaniem. Takie są: tańcuiących wysoko na tak szczupłym mieyscu iak iest palec u nogi. Ci ludzie, ćwicząc się w tey sztuce dziwney i niepożyteczney, wystawiaią na niebezpieczeństwo życie i uczą patrzących na nich, iż śmierć albo kalectwo człowieka iest rzeczą bardzo małą.

Pospólstwo ma także swe rozrywki. Wielu tułaiących się po świecie, którzy nie chcą pracować i szukaią sposobu, iakby żyć z cudzey pracy, męczą różnie zwierzęta, aby na dwóch łapach chodziły; tak wyuczone prowadzą za sobą i nayczęściey udaią się do Modolu, bo tam naylepiey im płacą za to, że pokażą, iak pies brał kiiem, aby na dwóch łapach chodził. Ci tułacze, nosząc z sobą maryonetki, kubki guglarskie287, katarynki, cienie, faierwerki, loterye, oszukuią pospólstwo i zbogaceni ciekawością podobnych sobie próżniaków, wychodzą maiętnemi z Modolu.

 

Mimo zbytku mieszkańow i okazałości miasta, widzieć się iednak daie tak wielka nędza, iż spoyrzeć trudno bez litości i podziwienia. Większa część ulic okryta iest nędznemi leżącemi w barłogu, którzy ięczą, żebrząc miłosierdzia. Z tym wszystkim widok ten codzienny tak przyuczył oczy patrzących, iż wielu miia nędznych bez uczucia naymnieyszey litości. Ubożsi wesprzeć ich nie mogą dla niedostatku, a maiętni, nie doświadczywszy, co iest nędza, nie znaią, co iest litość. W tym stanie zapomnieni daią pochop myślenia cudzoziemcom, iż Modolanie nie maią w sobie ludzkości. „O! cnotliwy narodzie sielański – myślałem nieraz – cóż byś powiedział na to, gdybyś widział podobne tobie iestestwa w zapomnieniu i nędzy zostawione wpośrzód zbytkuiących w rozkoszach?”. To prawda, że te uwagi mnie samemu nie prędzey przyszły do głowy, aż gdy niedostatek coraz bardziey uczuć mi dawał potrzebę.

Rozdział XXII

Namieniłem288 iuż wyżey, iż skarby moie, chociaż znaczne, niknęły coraz bardziey, a ztąd289 poszło, iż i dwór móy zmnieyszać się począł, tak iak tych wszystkich, których odstępuią słudzy zbogaceni marnotrawstwem panów, gdy nie widzą iuż dla siebie dalszey nadziei zysku. Nie chcąc się wystawiać na wzgardę i te wszystkie przykrości, których doznaią maiętni po odmianie szczęścia, ułożyłem puścić się do Sielany i albo zostać tam na zawsze, prowadząc życie tak spokoyne iak pierwey, albo zdobywszy nowych skarbów, powrócić do Modolu i żyć skromniey iak dotąd. Tą myślą wysłałem kolegę do tego kraiu, gdzie wynalazek balonów przyprowadzono do doskonałości tak szkodliwey rodzaiowi ludzkiemu, iak są flotty nasze złożone z liniowych okrętów. Ale oczekuiąc z niecierpliwością powrotu kolegi, odebrałem niepomyślną wiadomość, iż upadek z balonu o śmierć go przyprawił.

Zostawiony sam sobie, gdy coraz gorzey szły interesa moie, postanowiłem myśleć skuteczniey o ułożoney podróży do Sielany. Że zaś kray ten (iak powiedziałem) iest otoczony morzem i nie ma żadnego związku z innemi narodami, nie widziałem lepszego sposobu, iak puścić się w balonie. Zacząłem więc robić około niego tym samym sposobem iak pierwey w Sielanie, a gdy był skończony, opatrzyłem się w żywność i tyle wziąłem z sobą gazu, ile by wystarczało na tę całą podróż. A że szczęście moie zależało nie tylko na tym, abym trafił do Sielany, ale też, abym tak przypadł do serca mieszkańcom kraiu tego, iak pierwey miałem szczęście podobać się Satumowi, wziąłem na siebie iak nayprostsze suknie, abym zbytkiem stroiu nie obrażał skromności oszczędnego narodu. Takim sposobem wszystko rozrządziwszy, puściłem się szczęśliwie w podróż, tegoż samego dnia, iak niegdyś porzuciłem był290 Warszawę.

Czas pogodny i wiatr od zachodu, daiąc balonowi dyrekcyą291 ku Sielanie, cieszył mię nadzieią, iż wkrótce kray ten oglądać będę. W kilku minutach zniknął mi z oczu Modol, a balon móy im bardziey się wznosił w górę, tym większey szybkości zdawał się nabierać. Nie umieiąc trzymać się srzedniey292 drogi, byłem na kształt Faetona, o którym mi często prawiono w Sączu, iż nie mogąc wstrzymać ognistych koni, wypadł z złotego wozu uderzony piorunem. Tak ia porwany siłą iakąś gwałtowną w krótkim czasie straciłem przytomność.

Przyszedłszy do siebie, obaczyłem się wpośrzod293 ludzi dawaiących mi pomoc i wyciągaiących mię z morza na okręt, w którym sami byli. Naypierwsza myśl przyszła mi do głowy, abym się spytał o kray, w którym zostawałem, ale nie rozumieiąc ich ięzyka, powziąć nie mogłem żadney wiadomości.

Wprowadzono mię do izby rządcy okrętu, który coś do mnie mówił nieznaiomym także ięzykiem. Odpowiadałem mu nayprzód temi dwoma, których się nauczyłem w odkrytych kraiach. A gdy nie tylko tych, ale żadnego z ziemskich, które ia umiałem, zdawał się nie rozumieć, zacząłem mu pokazywać znakami, że stan móy godzien iest politowania. W tym usłyszałem kilkokrotne strzelenie z harmaty, na które z okrętu naszego tyleż razy odpowiedziano. Wybiegł rządca z izby, za którym ia także wyszedłszy, obaczyłem brzeg i fortecę, do którey okręt nasz zawiiać począł.

Niechay osądzi czytelnik, iaka była moia radość, gdym się dowiedział, przybiwszy do brzegu, iż ta forteca iest Minda będąca o milę od Gdańska, dokąd holenderski kupiec, płynąc po zboże, przypadkiem dla mnie osobliwszym, obaczył mię lecącego z moim balonem i zanurzonego w morzu ratował na okręt. Prawda, że mię to martwiło, iż ubogi wracałem do oyczyzny, ale zastanawiaiąc się nad temi wszystkiemi nieszczęśliwościami, które mię spotkać mogły w tey podróży, gdybym się był dostał w nieznaiome kraie albo wpadł w ręce handluiących ludźmi, albo na koniec wpośrzod skał iakich rozbity został bez ratunku, dziękowałem Opatrzności, iż mię zdrowego przywróciła do moiey oyczyzny.

Przypłynąłem nazaiutrz do Gdańska, gdzie podziękowawszy kupcowi za ludzkość, sprzedałem mu pierścień móy brylantowy, ostatni zabytek skarbów wywiezionych z Sielany i wsiadłszy na statek powracaiący z Gdańska, stanąłem piętnastego dnia w Warszawie.

Nadwerężone zdrowie fatygą potrzebowało pomocy. Obrałem sobie dworek na przedmieściu, którego gospodarz, niedawno osiadły w Warszawie, nie zapomniał był ieszcze owey ludzkości wieyskiey, którey nie znaią mieszkańcy miast wielkich. Ten, odwiedzaiąc mię w chorobie, gdy się dowiedział o jmieniu moim i o przypadkach, które mu opowiedziałem, miał o mnie staranie oycowskie, ciesząc mię nadzieią polepszenia losu, bylebym tylko szczęśliwie przyszedł do zdrowia. Dowiedziałem się od niego, iż służył lat kilka u nieboszczki matki moiey, która wyzuwszy się ze wszystkiego dla miłości oyczyma, w rozpaczy, z niedostatku, widząc iego niewdzięczność, zwyczaiem wielu podobnych sobie mizernie zakończyła życie; i że Pan Podczaszy, szwagier móy, obiął te dobra, które na mnie spadały.

Wiadomość o śmierci matki tak mię zmartwiła, iż bardziey ieszcze zapadłem na zdrowiu. Staruszek gospodarz móy radził mi doktora, ale pamięć tego, com widział w Modolu, gdzie był napis: Zdrowiu ludzkiemu, wstręt mi niezmierny czyniła. Doświadczyłem iednak, iż dobry doktor iest skarbem dla zdrowia ludzkiego. Winienem mu po Bogu życie, a tym miley iest dla mnie wspomnieć sobie o tym, im bliżey byłem śmierci.

Przyszedłszy do zdrowia, napisałem do szwagra mego z oznaymieniem o sobie. W kilka dni przyszedł do mnie plenipotent iego, który znaiąc mię od dzieciństwa, miał zlecenie, aby się widział ze mną i poznawszy, żem nie był impostorem294, aby mię iako dobrze biegły w prawie wciągnął w tranzakcyą i wyzuł ze wszystkiego. Spytany od niego, gdziem się przez tak długi czas obracał, gdym mu opowiedział moie przypadki: „Bydź295 to wszystko może – rzekł do mnie i żegnaiąc się – Poradziemy temu, aby dobrze było.

Nazaiutrz, gdym myślał wyiść dla odmiany powietrza, dowiedziałem się od staruszka mego, iż plenipotent nasadził na to ludzi, aby mię porwał i zawiózł do bonifratrów296.

Tknięty tym przypadkiem, a miarkuiąc, iż sam nawet staruszek mniemał, żem miał pomieszany rozum, gdym z nim rozmawiał o podróży moiey, postanowiłem odtąd z nikim więcey nie mówić ani o Sielanie, ani o Modolu. Jakoż wypytany o tym od różnych nasadzonych osób zbywałem ie, do czego innego obracaiąc mowę.

Rozdział XXIII

Śmierć szwagra mego nową otworzyła scenę. Odebrałem list od siostry, w którym mi doniosła o tym smutnym dla niey przypadku z oświadczeniem, iż pragnie mię uściskać i oddać chętnie spadaiącą na mnie cząstkę fortuny. Wyiechałem zaraz z Warszawy, abym uściskał tak kochaną siostrę i oglądał miłe gniazdo imienia naszego Zdarzyn. O! iak rzadki przykład podobney miłości w rodzeństwie! Obiąłem na siebie wioski bez żadnych koworodow prawnych. Siostra moia, kochaiąca brata i słuszność, nie chciała iść za radą swego plenipotenta, aby wybiegami prawnemi utrzymywać się przy cudzey własności, a ia wolałem, ażeby ona raczey aniżeli prawni z nas korzystali.

Jak mile byłem od niey przyięty, iakie rozrządzenie domu, gospodarstwa, dzieci i samych nawet rozrywek zastałem, opiszę, ieżeli mi czas pozwoli297. Dosyć na tym, że ośm miesięcy, przez które bawiłem się w iey domu, były dla mnie, iak mówią, iednym momentem. Zdawało mi się, żem znowu powrócił do Sielany, używaiąc tych wszystkich słodyczy wieyskich, których zakosztowałem w tym kraiu.

 

Żyiąc swobodnie w domu siostry i ciesząc się siestrzeńcami i siestrzenicami298 memi, w których edukacyi wiele podobieństwa upatrywałem do wychowania młodzieży sielańskiey, postanowiłem osiwieć kawalerem i nigdy się nie żenić. Ale gdym się z tą myślą oświadczył przed siostrą, zganiła przedsięwzięcie moie, radząc mi, abym nie dał upadać imieniowi naszemu, ktorego byłem ostatnim zabytkiem. Częste iey uwagi i podchlebna nadzieia, iż znaydę dla siebie przyiaciela z takiemi przymiotami umysłu i serca, iakie zdobiły siostrę, nakłoniły mię na koniec, żem zaczął myśleć o postanowieniu moim, przekonany o tym, iż niebo stworzyło płeć niewieścią, aby ta poprawiała w nas przywary serca.

Chęć moia była szukać dla siebie przyiaciela w sąsiedztwie siostry. Pani Skarbnikowa, wdowa, sąsiadka nasza wychowana na wsi i tym się nayczęściey szczycąca w mowie, iż nie zna chwała Bogu Warszawy, żałowała często tych wszystkich, którzy biorą panienki wychowane na wielkim świecie, a rozwodząc się nad pochwałami cnót wieyskich, tak dobrze ie malowała, że chociaż nieznacznie, wszystkie iednak razem stawiała ie w osobie swoiey. Ale częścią iż postrzegałem, do iakiego końca zmierza ta litość Pani Skarbnikowey, częścią iż wyznaczony od Boga przyiaciel nikogo nie minie, stało się, żem wyiechał w interesie moim do Warszawy, a tak proiekt iey nie przyszedł do skutku.

Chodząc około interesu, nie wiem, iakim sposobem dowiedziano się o zamyśle moim i o maiątku. Kilka dam dobroczynnych, a osobliwie Pani Cześnikowa, przez miłość rodzaiu ludzkiego, aby się rozpleniał, kilka iuż młodych małżeństw skoiarzywszy, mnie także swatać zaczęła z kuzyną swoią, równą mi co do wieku, maiątku i imienia oprócz skłonności, o które mniey dbała.

Gdym się oswobodził z tey skoiarzoney miłości, interes przyiaciela mego wprowadził mię w dom iednego bogacza, który żyiąc z lichwy, rozumiał, iż bogactwa są naywiększym uszczęśliwieniem człowieka. Wiedział on, żem był młodzianem i dosyć maiętnym. A że pospolicie każdy iest łatwy w przysłużeniu się komu innemu sługą, którego dobrze nie zna, i żoną, z którą mieszkać nie będzie, przekładał mi partyą bogatą iedney wdowy, która za każdy dziesiątek lat swoich zapisywała mi sto tysięcy, co by uczyniło sześćkroć siedmdziesiąt tysięcy. Przyznam się, iż nie myślałem, iak wielu, którzy młodość poczytuią za wielkie powaby do stanu małżeńskiego. Ale nierówność wieku, a nawet i maiątku dały mi do myślenia, iż za tym idzie różność w skłonnościach, zrzódło299 niezgody i nieuszczęśliwienia.

Odmówiłem wdowie, nie chcąc, aby dla moiey miłości dzieci iey były tak nieszczęśliwe, iak ia i siostra moia dla naszego oyczyma. Może, iż nowe wdzięki, które mię uięły za serce, dopomogły mi do tey rezolucyi. Bywaiąc często w domu Pani Starościny, powziąłem serce ku iey siestrzenicy i tak iuż szaleć zacząłem, iak ci wszyscy, którzy się pierwszy raz kochaią. Miłość z siebie samey dosyć mię czyniła nędznym, dopieroż bardziey, gdy przystąpiła do niey zazdrość. Im bardziey postrzegałem oboiętność ku mnie tey, którą kochałem, a grzeczność ku drugim, tym większe czułem dręczenie serca. W tym stanie widząc mię przyiaciel móy, który często bywał w domu moim, gdym przed nim wynurzył wszystkie skrytości serca, tak do mnie mówić zaczął:

„Są, którzy się żenią bez miłości, na kształt sytych, którzy siadaią do stołu w nadziei, iż im przyidzie apetyt. Są przeciwnie tacy, którzy iak W. Pan, zapaliwszy serce miłością, wzniecaią coraz bardziey ten ogień, aż się na koniec zapala i głowa; a z tego pożaru wyrwane serce tym prędzey stygnie, im bardziey przedtym300 pałało. Jedni żenią się z kochania, drudzy z powodow przyzwoitości, inni nie wiedząc, co robią, inni na koniec nie wiedząc, co maią robić. Ten, który się żeni z ślepey miłości, nie widząc tego w swoiey kochance, co cały świat w niey upatruie, widzi potym301 nierównie więcey, iak inni przedtym w niey upatrywali. Szuka kto posagu? Nie żeni się, ale handel prowadzi. Szuka ładney i młodey żony? Nie żeni się, ale dom swóy otwiera dla przyiaciół. Szuka pięknego imienia? Nie żeni się z przyiacielem, ale z swoią dumą. Starzec bierze młodą? Nie żeni się, ale czyni z siebie igrzysko ludziom i żonie, która nim gardzi. Młody bierze starą? Nie żeni się, ale zdaniem młodych szaleie. Kto się żeni, obiera sobie przyiaciela z skłonności, nie z interesu, a to wtenczas się dzieie, kiedy oboie wspólnie się szukaiąc, znayduie iedno w drugim równość wieku, imienia, maiątku i skłonności.

Co do mnie – rzekł daley – nie chciałem ani tak nagle szukać żony, iak ci, którzy się młodo żenią, dlatego iż ożenienie iest u nich głupstwem, które wiek tylko młody wymawia przed światem, ani tak długo rozważać, iak starzy kawalerowie, którzy chcąc dobrze obrać, siwieią na koniec bez żony”.

Ta mowa przyiaciela, obudziwszy mię właśnie iak z letargu, pomogła do tego, żem oswobodził serce z miłości ku tey, do którey wzdychałem, nie będąc kochanym, a uszczęśliwienie moie maiąc za naypierwszy zamiar w postanowieniu, znalazłem żonę, nierówną (iak przyiaciele sądzili) co do maiątku, ale podobną do mnie co do sposobu myślenia i dosyć na tym, żem z nią zupełnie szczęśliwy.

W początkach pobrania się naszego ubolewali przyiaciele częścią nade mną, częścią nad żoną moią, znayduiąc wiele nieprzyzwoitości w postanowieniu naszym. Jedni dawali mi do zrozumienia, że nie miała dosyć edukacyi, drudzy, że iey nadto miała; ci nie znaydowali w niey żywości i wdzięków, które by wyrównywały iey urodzie, tamci żałowali mię, że iey żywość i uroda przyprawi mi rogi. Młodzi przypisywali roztropność żony surowości moiey i zbyteczney straży, śmiali się ze mnie, iak z człowieka bez doświadczenia, żem nadto ufał żonie. „Kochanko! – rzekłem do niey w kilka dni po ślubie – szczupły nasz maiątek nie wystarcza na takie życie, iakie dotąd prowadziemy”. A gdy zmieszana temi słowy spytała się, iakim by sposobem zaradzić temu można? proponowałem iey302 wyiazd z Warszawy i mieszkanie na wsi, gdzie przy oszczędności i gospodarstwie poprawić można stan uszczuplonych intrat303.

Nie wiem, co by na to powiedziały bardziey do Warszawy niż do mężów swych przywiązane żony. To pewna, iż moia nie dostała ztąd304 ani migreny, ani spazmów, ani waporow, owszem, oświadczaiąc mi, iż miała sobie za naywiększe uszczęśliwienie dzielić ze mną los, iaki się zdarzy, utwierdziła mię w zdaniu, które miałem, staraiąc się o nią, iż nie mieysce, ale sposob wychowania czyni złe albo dobre żony.

Gdy się wieść rozeszła o wyieździe naszym z Warszawy, starali się przyiaciele wszelkiemi sposobami, aby nas odwieść od tego. „Szkoda tych przymiotów – mówił Pan Szambelan – aby ie grzebać na wsi”, a z litości nad losem żony moiey podawał iey proiekta do rozwodu, stawiąc przed oczy perspektywy lepszego szczęścia. Naybardziey iednak damy, tkliwe na nieszczęścia, które się płci naszey zdarzaią, ubolewały nade mną, żem powracał na wieś dla częstych gości, których żona moia miewała u siebie.

W wilią wyiazdu mego spytałem się żony, czego by sobie życzyła z Warszawy dla rozrywki na wieś, ofiaruiąc iey 500 czerwonych złotych na różne sprawunki. Chociaż wyprawa, którą wzięła z domu, wystarczać iey mogła na lat kilka, wiedziałem iednak, iż potrzeby kobiece, a osobliwie żądania nowych mężatek, nie maią nigdy końca.

Rozumiałem, że kanarki, gile uczone, pieski, myszy białe, klatki, pudełka, arfy, gitary tak mi zabierą mieysce w powozie, iak owemu nieborakowi w Satyrze modney żony, alem się zdziwił, gdy zamiast tych fraszek trzy tylko pudła obaczyłem w przedpokoiu. W pierszym był fortepian roboty Wierzbowskiego, w drugim papiery muzyczne, w trzecim xiążki francuskie, między któremi nie znalazłem ani romansów, ani dzieł teatralnych, oprocz xiążek niewinnych w tym rodzaiu pani de Genlis305.

Wstrzymać się nie mogłem od radości, widząc to przygotowanie do życia wieyskiego. Wnosiłem sobie i nienadaremnie, iż przestaiąc na tak szczupłych potrzebach, serce iey nieskażone chciwością odmian i dziwactw wielkiego świata znaydzie siebie uszczęśliwienie w zaciszu wieyskim i życie to, nudne dla osób przyuczonych do zgiełku, będzie iey miłe, gdy tym sposobem umie się zabawić. Przyłożyłem się także z moiey strony do tego przygotowania na wieś, biorąc z sobą dzieła Konarskiego, Krasickiego, Naruszewicza, Karpińskiego, Kluka, Osińskiego o rudach krajowych i fizykę, prawo polityczne, prawo cywilne…

Pierwszych trzech autorów pisma poznawszy ieszcze w domu siostry moiey, zdawało mi się, że w pierwszym widziałem owego Sapausa, który pierwszy pracował w Modolu około poprawy wymowy i przywrócenia do kraiu pożytecznych nauk. W drugim owego Miloryma, który był wzorem iasnych wyrazów i dobrego pisania. W trzecim owego Sallirima, który pierwszy wskrzesił poezyą kraiową i pisał chwalebnie dzieie narodu swego. Praca tych mężów zdobi teraz biblioteczkę moią i iey przypisuię gust, który zabrałem do czytania xiążek w polskim języku.

Pierwsze dni mieszkania na wsi bywaią pospolicie przykre. Ale żona moia, nienauczona nudzić się w Warszawie, dlatego iż od dzieciństwa włożyła306 się w pracę, która zatrudniała iey myśli, nie doznawała tęsknoty, która pospolicie wypędza ze wsi damy przyuczone do życia na wielkim świecie. Co większa, z odmianą życia nie odmieniła bynaymniey wesołego humoru. Gospodarstwo domowe, muzyka i czytanie xiążek, sposobiących ią do przymiotów dobrey w przyszłym czasie matki, były dla niey rozrywką nierównie milszą iak nudne gadanie o stroiach, pieskach i teatrze.

Zostałem pomieszkanie szczupłe i niewygodne w oficynie, którą świętey pamięci matka moia kazała zbudować, opuściwszy dom murowany, gdzie po śmierci oyca mieszkać nie mogła dla strachow. Naypierwszym moim staraniem było poprawić ten dom, który nie tak dawnością, iako bardziey zaniedbaniem był spustoszony. Gdy iuż kończono posadzkę i w krótkim czasie miałem się sprowadzić, Pani Starościna, sąsiadka nasza, co rok dla zdrowia ieżdząca za granicę, powróciwszy ze Spa, raczyła nas odwiedzić. A iako dama dobrego gustu przewieść na sobie nie mogła307, aby mi nie wytknęła wad osobliwszych, które ią uderzyły w oczy, dom móy oglądaiąc308. Kazałem powiększyć drzwi i okna i przenieść ie z iednego mieysca na drugie, co odmieniaiąc wewnętrzne rozrządzenie, trzeba było dom cały z gruntu prawie przerabiać309.

Łaskawe sąsiedztwo żyło z nami w przyiaźni, co dzień nie byłem bez gościa, ale co dzień musiałem coś na uwagę gościa w domie310 przerabiać. Łamałem mury, chcąc wszystkim dogodzić, i przenosił z mieysca na mieysce drzwi, okna i kominy, które wkoło obiechawszy, wracały znowu na dawne mieysce, gdy na koniec Pani Czesnikowa, wielka przyiaciółka nieboszczki matki moiey, opowiedziawszy mi hystoryą o strachach, które widywała w tym domie, radziła mi, abym poprzestał kosztu, przypisuiąc zwłokę w dokończeniu przeszkodzie pochodzącey od strachów.

„Nie ma większey przeszkody do wykonania zamysłów naszych – odezwała się na to siostra – iak gdy wszystkim się staramy dogodzić…”. Usłuchałem iey rady i w iednym roku skończyłem pomieszkanie. Prawda, iż przyiaciele upatruią w nim wady, ale gdybym był obierał żonę i stawiał dom według ich zdania, trafiłbym był może iak ci, co się rozwodzą albo co całe życie buduią, a nie maią gdzie mieszkać. Bayka o młynarzu311 uczy każdego, iak trudno iest wszystkim dogodzić. Powtarzam często sobie to co on, błąd swóy uznawszy:

 
„Odtąd niech mi kto iak chce co nagania,
Niech czy odwraca lub też do czego nakłania.
Za moią głową póydę, choć by mię kto winił”.
Zrobił młynarz iak myślił312 i dobrze uczynił.
 
281dla (daw.) – z powodu. [przypis edytorski]
282niewolą – dziś popr. forma B.lp r.ż.: niewolę. [przypis edytorski]
283sznurówka – tu: sznurowany gorset. [przypis edytorski]
284bohatyrski – dziś popr.: bohaterski. [przypis edytorski]
285tym końcem – tu: w tym celu. [przypis edytorski]
286zależeć na (daw.) – tu: polegać na. [przypis edytorski]
287guglarski – dziś popr.: kuglarski. [przypis edytorski]
288namienić – dziś popr.: nadmienić. [przypis edytorski]
289ztąd – dziś popr. ubezdźwięcznione: stąd. [przypis edytorski]
290porzuciłem był – konstrukcja daw. czasu zaprzeszłego. [przypis edytorski]
291dyrekcya – tu: kierunek. [przypis edytorski]
292srzedniey (daw.) – dziś popr.: średniej. [przypis edytorski]
293wpośrzod – dziś: wpośród a. pośród. [przypis edytorski]
294impostor – osoba podszywająca się pod kogoś, udająca kogo innego, niż jest w istocie. [przypis edytorski]
295bydź – dziś popr.: być; autor stosuje obie formy zamiennie. [przypis edytorski]
296bonifratrzy – zakon szpitalny, zw. także Zakonem Braci Miłosierdzia a. zakonem św. Jana Bożego, prowadził opiekę nad chorymi, w tym umysłowo. [przypis edytorski]
297iakie rozrządzenie domu, gospodarstwa, dzieci i samych nawet rozrywek zastałem, opiszę ieżeli mi czas pozwoli – w drugim tomie przypadków moich. [przypis autorski]
298siestrzeńcami i siestrzenicami – dziś: siostrzeńcami, siostrzenicami. [przypis edytorski]
299zrzódło – dziś popr.: źródło. [przypis edytorski]
300przedtym – dziś popr.: przedtem. [przypis edytorski]
301potym – dziś popr.: potem. [przypis edytorski]
302A gdy zmieszana temi słowy spytała się, iakim by sposobem zaradzić temu można? proponowałem iey – dziś popr. pytajnik rozdzielający zdania składowe tego wypowiedzenia powinien zostać zastąpiony przecinkiem; tu: zachowano przykład daw. interpunkcji. [przypis edytorski]
303intrata – dochód. [przypis edytorski]
304ztąd – dziś popr. ubezdźwięcznione: stąd. [przypis edytorski]
305pani de Genlis właśc. Stéphanie Félicité du Crest de Saint-Aubin, Comtesse de Genlis (1746–1830) – wieloletnia guwernantka dzieci księcia Orleanu, autorka pism traktujących o edukacji dzieci i młodzieży (m.in. Théâtre d'éducation, t. 1–4, wyd. 1779–1780), a także krótkich komedii pisanych z myślą o młodym odbiorcy, Pamiętników (Les Annales de la vertu, 1781) oraz powieści sentymentalnych, z których najbardziej znaną była Adèle et Théodore (1782). [przypis edytorski]
306włożyć się w coś – przyzwyczaić się do, przywyknąć do, przyuczyć się do czegoś. [przypis edytorski]
307przewieść na sobie nie mogła – nie mogła znieść, nie mogła wytrzymać. [przypis edytorski]
308wad osobliwszych, które ią uderzyły w oczy, dom móy oglądaiąc – jest to jeden z przykładów niepoprawności składniowej, częstej u M. D. Krajewskiego, jak również w piśmiennictwie epoki: między zdaniami zachodzi niezgodność podmiotów. [przypis edytorski]
309co odmieniaiąc wewnętrzne rozrządzenie, trzeba było dom cały z gruntu prawie przerabiać – jest to jeden z przykładów niepoprawności składniowej, częstej u M. D. Krajewskiego, jak również w piśmiennictwie epoki: między zdaniami zachodzi niezgodność podmiotów. [przypis edytorski]
310w domie – dziś popr. forma: w domu. [przypis edytorski]
311Bayka o młynarzu – przekładania Woyciecha Jakubowskiego. [przypis autorski]
312myślił (daw.) – dziś popr. forma: myślał. [przypis edytorski]