– Cóż ci jest? – spytał anioł.
– Ot, czasami zachciewa się coś robić, bo mnie nuda zjada.
– Ależeś przecie panem i pracować nie potrzebujesz – odezwał się anioł. – Chciałeś państwa i spoczynku, to je masz.
Mitrędze już tak nuda i bezsenność dokuczały, że namyśliwszy się, do nóg dobroczyńcy padł.
– Wróć mnie do dawnego stanu! – rzekł do niego. – Już mi dziś nic nie smakuje, sen nie bierze, schnę i mrę. Co mi po bogactwie, kiedy szczęścia ono nie daje… Wolę biedować jak przedtem.
Anioł się nad nim ulitował i zmieniając postać, stanął przed nim jasnością okryty.
– Człowiecze mój! rzekł. Niech ci się stanie jak pragniesz; ale wiedz o tem, że na świecie całego szczęścia niema. Pan Bóg zaś dał pracę człowiekowi, aby mu ulżył i życie znośniejszem uczynił. – Módl się więc i pracuj!