Kostenlos

Capreä i Roma

Text
0
Kritiken
Als gelesen kennzeichnen
Schriftart:Kleiner AaGrößer Aa

Gdy weszli na Appijską drogę, a posłuszna niewolnica w ślad za swym nowym stąpała panem, Pudens odwrócił się ku niéj, z uśmiechem łagodnym wyrzekając poświęcone wyzwolenia słowa:

– Surgant liberi… niech wstaną wolni!

– Nie potrzeba nam ani praetora, ani laski, – dodał99 – w imie tego Boga, którego wezwałaś pomocy, jesteś wolna!

– Wolna! – zakrzyknęła składając ręce niewolnica – a! być że to może? wolna? Ale cóż począć mam z sobą? gdzie podziać? jak od zguby uchronić a! panie… nie opuszczaj mnie! ja ci służyć chcę i będę…

– Więc idź za nami jeśli chcesz! – odparł Pudens – postępując powoli ku wozowi który nań czekał.

Candidus i Natalis, i Anija za niemi, poszli w milczeniu pieszo ku mieszkaniu Pudensa, mijając gwarne już Forum i po za Cyrkiem, w którym sposobiono znów igrzysko, przechodząc do Thermów Senatora.

IX

Gdy tak w ciszy rozprzestrzenia się po Rzymie chrześcijaństwo, z tą siłą niezwyciężoną i boską, któréj nic na zawadzie stanąć nie może, i poczynając od najniższych klass społeczeństwa przechodzi do patrycyuszów i senatu, przyciągając ku sobie co gdzie czyste i wybrane znajduje; gdy Seneca już100 pisze, że za jego czasu, tak, jak on ją zowie, przesądna wiara żydowska, takie czyni postępy we wszystkich krajach, że zwyciężeni prawo narzucają zwycięzcom – stary świat usypia jeszcze i tarza się w błocie, nie postrzegając jak głęboko wstrzęsły się jego posady.

Zepsucie, które w ostatnich czasach takich dosięgło rozmiarów i społeczeństwem zachwiało, wzmożone samowładnością Cezarów, rozprzęgającą wszelkie węzły rodzinne, szerzy się i wzmaga. Neron po swojemu targając ostatnie więzie pogańskiego świata, przygotowuje oczyszczenie dróg prawdzie nowéj, która inaczéj jak na gruzach wyrosnąć nie mogła.

Panowanie jego poczyna się walką z matką o wyzwolenie, o niczém nie ograniczoną władzę, któréjby z nikim dzielić nie było potrzeba; posłuszny Seneca wszystko mu pochwala, wyrozumowuje, uniewinnia, Burrhus nie przeszkadza złemu. Z kolei odsuwa się co tylko zawadzać mogło; Pallas wyzwoleniec Claudyusza a prawa ręka Agryppiny, zagrożonéj i rozwścieczonéj na syna, potém Britannicus, brat, który mógł stanąć przeciwko niemu, struty przygotowaną przez Locustę trucizną, potem inni sprzątnieni za lada podejrzeniem spisku i przywłaszczenia władzy.

Neron szaleje po ulicach101, rozbija, rozpustuje, ścieśnia władzę praetorów, zyskuje sobie lud igrzyskami i darami102.

W tych latach jeszcze nic na zewnątrz nie objawia rozszerzającego się chrześcijaństwa, którego piérwszém wystąpieniem jest męczeństwo, piérwszym czynem, wytrwanie prześladowania. Znajdujemy jednak w Tacycie wzmiankę o niewieście zacnego rodu, żonie Plautiusa, który zwyciężywszy w Brytanii, zasłużył był na owacyą… zwała się ona Pomponija Graecina103. Obwiniono ją o przyjęcie jakichś zabobonów cudzoziemskich.

Ale chrześcijaństwo, o którém tu niezawodnie mowa, nie było jeszcze ani tak straszném, ani tak pojętém jak późniéj.

Kobietę oskarżoną rozkazano sądzić samemu mężowi, który ją uznał niewinną, po sądzie w obec całéj rodziny odbytym. Żyła późniéj długo jeszcze, samotna, żałobne zawsze nosząc szaty.

Tacyt, znać nieświadom obyczaju chrześcijańskiego, który surowym był i żałobnym w porównaniu z żywotem pogan, przypisuje przywdziane suknie, smutek i powagę życia Pomponii, żalowi jéj po Julii, córce Drusa, ale przyznaje zarazem, że życiem sobie cześć powszechną zyskała104.

Piérwsza to chrześcijańka o któréj w historyi znajdujemy tak szczegółową wzmiankę105.

Niewiele zajmowały młodego Cezara wojny Armeńska i Germańska, bo i zwyciężony był pewien tryumfu za boje, jak za igrzyska cyrkowe; śmianożby mu ich odmówić??

Co chwila silniéj zarysowują się charaktery osób działających epoki, Nerona, Agryppiny, Seneki wreszcie, z którego filozofii żartuje sobie wielki dziejopis tych czasów; wyrzucają mu uwiedzenie córki Germanika, zebrane trzysta milionów sestercyj w przeciągu lat czterech i niegodną zawiść względem Suiliusa.106

Zakochany w Aktei, Neron w obcowaniu z kobietą gminu, zaledwie wyzwoloną, nabrał obyczajów prostych, i w rozpuście nie szukał już wyboru. Widywano go po nocach, przebranego za niewolnika, goniącego w towarzystwie siebie godném na most Milviusa, miejsce schadzek wszetecznych i walającego się po najplugawszych barłogach. Otoczony rzezańcami swymi, ulubieńcami wziętymi z pośrodka gladyatorów i skoczków, spędzał dnie w dziwnych zachceniach i obawach, okrucieństwach i szałach. Wstrzymywała go jednak bojaźń gniewu matki i więzy małżeństwa ze znienawidzoną Oktawiją.

Potrzeba było pozbyć się Agryppiny, która już niczém, nawet najszkaradniejszą zbrodnią, na jaką była gotowa, synowskiego serca ku sobie skłonić nie mogła, i władzy straconéj odzyskać. Na tę drogę matkobójstwa pchnęła go, jak się zdaje, i miłość ku kobiecie zepsutéj, jednéj z tych które najlepiéj wiek swój malują, Sabinie Poppei.

Sabina, któréj, wedle słów Tacyta, nic oprócz poczciwości nie brakło, była swoich czasów najpiękniejszą w Rzymie, ale wśród najrozwiąźlejszych najzepsutszą. Cudnie wdzięczna, dowcipna, w rozmowie ujmująca, umiała mimo ostatecznego zepsucia, przybrać, gdy było potrzeba, pozór niewinności i prostoty. Bogata, zalotna, zręczna, przerzucała kochankami, usiłując zbliżyć się do Nerona. – Porzuciła naprzód Crispina, a kochanek jéj Othon zachwalaniem wdzięków obudził ku niéj miłość Cezara, i sam potém przez nią usunięty został. Poznawszy Nerona, usiłowała go podbić i całkiem nim owładła. Może po Aktei, prostéj i naiwnéj dziewczynie, ta niewiasta, wychowana starannie, przebiegła i umiejąca przybrać postać jaką chciała, samą sprzecznością charakteru i fizyognomii z tą którą zastąpić miała, pociągnęła młodego rozpustnika.

Przywiązał się do niéj namiętnie, a do pobudek matkobójstwa przybyła jedna jeszcze, chęć oswobodzenia się dla połączenia z Poppeą.

Śmierć Agryppiny, obmyślana chłodno przez syna, któremu dała życie i władzę, opisana przez współczesnych ze szczegółami najmniejszemi, jest jedną z najstraszliwych, najobrzydliwszych kart tych już i tak ohydnych dziejów. – Powiększa okropność téj sceny, odbywającéj się wśród rozkosznych wybrzeżów Campanii – zdrada, udawanie przywiązania w chwilach ostatnich i pozorna zgoda, pod którą śmierć się ukrywa.

 

Agryppina ginie zabita, wskazując na to łono, które wydało poczwarę, jako winne zbrodni urodzenia światu Nerona…

Po zabiciu matki, dzikie to źwierzę, idzie się przekonać naocznie że rozkaz jego spełniony, i oglądając trupa téj, któréj winien życie, z zimną krwią artystycznie i lubieżnie rozbiera kształty martwego ciała i niezwiędłe jeszcze jego wdzięki… Pióro Tacyta kreśli ten obraz tak dobitnie, tak nielitościwie, tak mistrzowsko, a można rzec cynicznie, że się go powtórzyć nie godzi.

Cóż czyni Seneca, ów sławiony przedstawiciel filozofii swojego czasu? – uniewinnia matkobójcę, a jeśli nie pomaga wychowańcowi, to go nie wstrzymuje, gotów jest nawet oczyścić go z najstraszniejszéj jaką świat widział zbrodni.

Neron zabawia się potém i szuka rozrywki w zwykłych sobie zajęciach… artystycznych, w śpiewie, późniéj malarstwie i igrzyskach, na które sam dla popisu występować zaczyna, bo i oklaski są dlań potrzebą… Z razu to rzemiosło publicznego histryona, jeszcze dawną okryte ohydą, wstyd mu czyniło, choć miał ku niemu namiętność; w małém kółku do niego się wprawiał, śpiewając przyjaciołom swoim, biegając na cyrku watykańskim; lecz powoli począł się ośmielać, gardzić przesądem, i wszystko poświęciwszy sztuce, jawnie wystąpił jako Cezar-artysta.

Ażeby to wytłómaczyć, uciekał się aż do przepowiedni jakichś astrologów, którzy straszyli go, że świat kiedyś opuści Nerona, że będzie zmuszony może jako artysta szukać sobie sposobu do życia.

Za jego przykładem musieli wystąpić na scenę publiczną ludzie, dla których nie dawno otarcie się o aktora hańbą było; matrony poważne, młodzi patrycyusze, rycerze. Zmuszano ich zastępować gladyatorów, bestyarzy, śpiewaków, mimów i skoczków.

Cezar, ulegając niby pragnieniu swoich czcicieli i przyjaciół, z lirą w ręku, bojaźliwy, pokorny, przejęty ogromem odpowiedzialności jaką brał na siebie, krew Cezarów przenosząc na scenę, wystąpił nareszcie otwarcie, ubiegając się o oklaski, których najrozmaitszych objawów i rodzajów musieli się uczyć jego zausznicy107.

Artystyczne zachcenia znudzonego próżniaka codzień prawie były inne – z kolei muzyk, poeta, śpiewak, malarz, rzeźbiarz, atleta, woźnica – jedno sobie sprzykrzywszy, ku drugiemu zwracał się z zapałem.

Od dzieciństwa uczono go muzyki, późniéj sam on już sprowadził Terpnusa, i godziny, wieczory, noce całe przesiadywał, słuchając gry jego na cytarze. Nie żałował nawet pracy, by głos swój mdły i słaby podnieść, biorąc na ten cel lekarstwa przykre, wstrzymując się od owoców i ostrych potraw, nosząc po całych dniach ołowiane na piersiach blaszki, które naówczas za skuteczne dla wzmocnienia głosu uważano. Legiwał tak blachami obłożony cierpliwie od rana do nocy108. – Cytharę Cezara uwieńczoną nosili za nim nie niewolnicy i słudzy, ale pretorowie i trybuni.

Potém poeta opiewał Canaceę, Oresta, Oedipa i Herkulesa; jako woźnica latał z zielonymi po cyrku, jako gladyator chodził w zapasy, a gdy go to utrudziło, siadał do malowania.

Wszystko to daleko więcéj zajmowało go nad panowanie i rządy kraju. Senatorowie poważni nieraz zmuszeni byli służyć mu do jego dziecinnych zabawek…

W teatrze pokorniał i znosił wszystko, byleby oklask wyżebrać, a widzów tak przepraszał za najmniejsze przestąpienie prawideł, jak najbiedniejszy z mimów służących za pieniądze. Że mu nie było trudno o zwycięztwa, oklaski i wieńce, o pochwały Greków i Alexandryjczyków, których ogłaszał najprzedniejszymi znawcami sztuki – łatwo się domyśleć. Rzymianie też nie śmieli nań świstać pewnie, a jego klaskacze szli w ślad za nim, dając hasło entuzyazmu tłumowi109.

Wśród tych łatwych zwycięztw i powodzenia, lud jednak blizką jakąś katastrofę przeczuwał; chodziły pogłoski o wieszczbie przepowiadającéj Neronowi upadek110; któś postrzegł, że stare figowe drzewo Ruminalskie uschło nagle, na niebie pokazała się kometa zwiastująca zmianę panowania111; sam Neron uląkł się i zadrżał, starając się grożące niebezpieczeństwo okrucieństwy i prześladowaniami odwrócić.

Mało go obchodziły dalekie wojny, na krańcach państwa mieszające pokój władzcy Rzymu; cały się oddał rozrywkom i coraz dzikszym zachceniom. Z razu nawet cierpliwie znosił satyry i szyderstwa, przeciwko sobie wymierzane. Za taką satyrę112 Fabricius Veiento został wygnanym tylko, a Antistius, praetor-poeta, całkowicie uszedł kaźni.

Pomimo słabości jaką dlań okazywali otaczający stróże Cezara, Burrhus i Seneca, mogli oni jeszcze uchodzić za opiekunów czci jego i sławy. Czasem słowo jakieś, lub wyrzut milczący przypominał obowiązki i drogę prostował na chwilę, wstrzymywał rozuzdanie zupełne; – lecz i tych doradźców bojaźliwych wkrótce zabraknąć miało. Pozbyto się niedogodnego Burrhusa nie bez podejrzenia trucizny, którą na różne sposoby umiała przyprawiać Locusta; Seneca przelękły, codzień słabszy, odosobniony zapragnął sam usunąć się; aby nieodpowiadać czcią swą za występki ucznia, i w ukryciu gdzieś jakiejś zmiany doczekać. Nie czuł już siły w sobie, by Neronem kierować, a miał podostatkiem pieniędzy, dóbr, niewolników i willi.

Mimo uścisków Nerona, który szydersko dziękował mu, że jego nauce winien był dyalektykę, z jaką teraz zdania mistrza odpierał; mimo zaręczeń bezpieczeństwa – starzec, którego nie uwolnił Cezar, usunął się pod pozorem choroby i zamknął, przewidując, że go się też pozbyć zechcą. Ulubieńcy nowi, towarzysze igrzysk i uciech coraz silniéj owładywali panem.

Śmierć Sylli, zabójstwo Plautusa, odpędzenie Octavii, którą o wymarzone oskarżono zbrodnie, istotnych znaleźć nie mogąc (choć lud nawet nienawidzący Poppei ujmował się za nią), niezliczone pomniejsze zabójstwa i trucia, prześladowania i wyroki, były tylko wstępem do wyuzdania, które coraz szerszych nabrać miało rozmiarów.

X

Jesteśmy w téj właśnie chwili panowania Neronowego, gdy Cezar nie śmiejąc jeszcze publicznie wystąpić na teatrze w Rzymie, choć go niezmierne pragnienie oklasków paliło, z orszakiem wielkim i licznym dworem udał się do Neapolis, aby tam, nie jako lubownik tylko i artysta z upodobania, ale jako z powołania śpiewak i poeta ukazać się naprzód Grekom.

Tysiąc wozów szło za Cezarem do miasta, którego osadnicy mieli podziwiać sztukę i głos władcy świata. Muły podkute srebrnemi podkowy ciągnęły owe carpenta, carruce, petoritarhedy w cztéry pary zaprzężone, ozdobne srebrem i złotem; wiedli je woźnice poodziewani w szaty z wełny Kanuzyjskiéj113 najcieńszéj, a obok nich szły konie i biegunowie mazycyjscy (z Maurytanii), postrojeni w błyszczące bransolety i kolce. Na jednym z tych wozów leżąc jechała Poppea, ubóstwiona przez Cezara, na drugim dawna ulubienica Aktea, któréj zapomniéć nie mógł, na innym piękny Sporus, ukochani skoczkowie i rozpieszczeni atleci.

Z Neapolis, Surrentum, Retiny, Pompei, Stabii, z Puteolów i miast okolicznych spędzono mieszkańców, aby słuchali Cezara i talenta jego podziwiali; teatr umyślnie na ten cel wystawiony, pełen był ciżby i wrzawy, ale zaledwie ostatni śpiew przebrzmiał i koronami przygotowanemi obrzucono zwyciężcę, a lud oswobodzony rozszedł się szydząc i śmiejąc, gdy gmach ów runął i rozpadł się w gruzy114.

Pochlebcy wzięli stąd pochop do uwielbiania wyraźnéj opieki nieba nad panem. Neron, który ztąd miał do Grecyi popłynąć, wrócił do Rzymu. Na przyjęcie jego wystąpił z zabawą olbrzymią, jakiéj jeszcze nie widziała dotąd stolica, ulubieniec Cezara Tigellinus. Była to uczta najwytworniejsza, najpoczwarniejsza, jaką wymyśleć umiano w téj epoce rozpasania i zepsucia; brali w niéj jednak udział prawie wszyscy najznakomitsi ludzie swego czasu, najpoważniejsze matrony, patrycyusze, rycerstwo. Nikogo ona nie zdziwiła, nie oburzyła nikogo.

Na jeziorze Agryppy wystawiony był niezmierny pokład, przepysznemi poruszany i ciągniony statkami, na nim zastawiona była uczta. Okręciki, które go otaczały, całe okryte były złotem i perłową macicą, a poruszali je wiosłami robiąc dworacy Neronowi, ustawieni wedle wieku i rozpustnych zasług swoich… Na stołach podawano źwierzynę wszelkich krajów, ryby mórz wszystkich, przysmaki najwymyślniejsze wszelkiego rodzaju.

Przy brzegach, do których pomost przybijał z kolei, naprędce wystawione i przyozdobione domki zapełniono piérwszego w Rzymie rodu niewiastami, zmuszonemi do posługiwania rozpuście; naprzeciw nich z drugiéj strony stały obnażone najpiękniejsze kobiéty, jakie w stolicy znaleźć się mogły.

Zamiast widowiska odegrywano pantominy i najswobodniejsze skoki, a gdy noc przyszła i lasy tysiącem świateł zajaśniały, rozlegając się pijanemi śpiewy, Neron się rzucił w te tłumy na najwyuzdańszą rozpustę. Temu publicznemu zbestwieniu nikt się nie dziwił, nikt słowem na przeszkodzie nie stanął; nikt nie oparł, prócz biédnych chrześcijan, którzy całą siłą usunęli się, gdy ich do téj Cezara zabawy za narzędzia użyć chciano.

 

Pudens od dawna na dworze nie bywał i stosunków z nim unikał, od oczów pana stronił; inni także zetknięcia z ulubieńcami Cezara uchodzili, nie śmiejąc sami stanąć i wyzywać do walki, ale nie chcąc uledz temu, coby ich upodlić mogło.

Już wówczas chrześcijanie byli w tak wielkiéj liczbie, że ani dom Pudensa, ani ogrody Pomponii, ani liczne a ubogie schronienia nawróconych, objąć ich w sobie nie mogły. Jeden ołtarz drewniany rozrósł się i rozmnożył w seciny.

Nie ukrywali się jeszcze bardzo z wiarą swoją, gdyż Rzym dosyć był pobłażający dla obcych bogów i z razu patrzał na to obojętnie; ale gdy zaczęto z rozkazu Apostołów wywracać posągi i burzyć ołtarze stare, jako znamiona fałszu; gdy w wielu domach znikły Lary i oznaki bałwochwalstwa, musiano nieco się taić, aby zawcześnie nie dać powodu do prześladowania i zemsty. Wszyscy, którym surowość nauki nowéj była ciężką, powstali na nią, jako na godną najwyższéj kary zbrodnię, jako na przesąd, jako na zdradę Cezara i kraju.

Chodziły rozsiane wieści o najdziwaczniejszych chrześcijan ofiarach, o ich rozpuście, o krwi używanéj do obrzędów, o nocnych ucztach i zabijaniu dzieci.

Nie wybuchło jednak dotąd prześladowanie i w pokoju, choć w trwodze tajemnéj i przeczuciach, gminy chrześcijan mnożyły się codzień nowemi neofitami i katechumenami.

XI

Wróciemy do domu Pudensa, w którym od niejakiego czasu ważne zaszły zmiany; stał on się schronieniem główném chrześcian i naczelnym ich kościołem.

Tu kazali codzień Apostołowie, tu się schodzili tajemnie piérwsi i najgorliwsi uczniowie w Rzymie, których imiona przechowały nam dzieje115: Prisca i Aquila, dziewice poświęcone panu, Epenetes, Andronik, Julia, Ampliatus, Urban, Stachinus, Apelles, Aristobulowi domownicy, Herodion, Narcyzowi towarzysze, Tryfena, Tryfora, Persida, Rufus, Assynkrytes, Flegont, Hermes, Patrobus, Hermenes i t. d. – Wszystko to są imiona nie pojedynczych ludzi, ale tych którzy stali na czele gronek nowych chrześcian, których imie znaczy wielość, przedstawia dom lub gminę.

Ze znanych nam już bliżéj postaci, byli tu Pudens z synami, wdowa siostra jego, z córkami Aquilą i Priscą, przy których schronienie i opiekę znalazła piękna Anija, niewolnica Syryjska, na chrzcie nazwana Maryą, w pamięć Łazarzowéj siostry; tu był Juda ochrzczony Candidem i Swew nazwany Natalisem, który tęskniąc, domagał się i prosił aby mu skarb jego, wiarę, wolno było pójść z braćmi dalekimi podzielić.

Cała ta nowa społeczność była taką, jaką nam ją nie chrześcianin ale współczesny pisarz Filon, przejęty świętością jéj, maluje… spokojną, miłującą ubóstwo, gardzącą światem, nie mającą nic własnego, dzielącą się wszystkiém, spędzającą dnie na modlitwie i dobrych uczynkach.

Czystość jéj stanowiła siłę, a choć Seneca z przebaczenia winy śmiał się, jako ze słabości dla poganina niepojętéj, z miłosierdzia jako z kobiecéj miękkości, ta miłość i cierpliwość nowego społeczeństwa codzień mu jednała braci. Wystawmy sobie ludzi, których prawem było poświęcać słabszego, co ginęli dla zabaw, dla rozrywek, dla kaprysów możnych tysiącami, których dzieci wyrzucano na ulicę żeby się pozbyć kłopotu wychowywania, którzy niewolnikom łamali nogi i ręce, piętnowali, krzyżowali za lada przewinienie urojone; – kraj, w którym nikt biednemu zlitować się nie chciał, a wśród niego nagle zjawiającą się gromadkę, zapierającą się siebie by służyć drugim, by pocieszać, i gardząc potęgą, siłą, bogactwem, zwrócić się ku ubóstwu i nędzy.

Serce ludzkie, nawet stwardniałe, umie być wdzięczném i uczuciu się otworzyć.

To zwrócenie się chrześcian nie ku potędze i sile świata, ale ku sile ducha uciśnionych – w chwili dało im tysiące sprzymierzeńców.

Rzym liczył wówczas taką mnogość niewolników, że jak utrzymywali współcześni, gdyby był strój ściśle odróżniał ich od swobodnych, przestraszyć by się można było ich wielości i potędze. Niedawna sprawa Pedaniusa Secunda, Prefekta Rzymu116, zwróciła oczy na stan ten, który żelazną ręką trzymać musiano, aby nie paść ofiarą jego rozpaczy. Kto wie czém był niewolnik w Rzymie, nie zdziwi się temu przestrachowi; – rozpacz wieść może do zbrodni, a obejście się z niemi co chwila to uczucie wywoływało. – Nie człowiek, ale rzecz i towar, istota niżéj źwierzęcia upadła, niewolnik czuł swe upodlenie i niesprawiedliwość losu. Incitatus Cezara mógł być konsulem i bogiem, on nie miał praw człowieczych nawet, nie liczył się do rodzaju ludzkiego. Nie miał żony ślubnéj, nie miał dzieci prawych, nie mógł mieć wstydu i oń się upomnieć; obchodzono się z nim używając do najstraszniejszéj rozpusty, bez winy i kary… Seneca dopiero od chrześcian powziął myśl i dopuścił, że niewolnik bratem i pokornym przyjacielem być może, nieśmiało wszakże i jako paradox puszcza ją w świat, czując że się nie przyjmie.

Aż do pałaców Cezara dochodziły już szmery o nowéj a szkaradnéj sekcie Nazarejczyków. Ta sekta dawała się rychléj krzyżować niż spodlić i namówić na zbrodnię; niewolnicy jéj nie słuchali panów gdy im nakazywali występek – państwo mogło być zagrożone… Rzym był w niebezpieczeństwie! Obawa jakaś niewysłowiona ogarniała pogan…

Tymczasem, na drewnianym stole, w głębi atrium, odprawiała się przed wizerunkiem krzyża z prosta nakreślonym na ścianie, codzienna ofiara błagalna, a garść nawróconych, do których i Helios stary należał, mnóstwo Żydów, Greków, Rzymian, barbarzyńców, coraz silniejszemi łączyło się węzłami, w obec przeczuwanego a nie wybuchłego jeszcze prześladowania. Stan ten obawy i oczekiwania straszniejszym był może nad same męczarnie. – Silnie musiano się wiązać i łączyć, aby wzajemnie pokrzepiać.

Wszystkie też te gromadki skupiały się na dany znak, zostając z sobą w nieprzerwanym stosunku, przez diakonów, kapłanów i piérwszych sług Kościoła, który cudownie pomnażał się codziennie w ludzi, wyciągając ich z ulicznego błota, z ergastulów, więzień, gminu, kohort żołdaków i podnosząc na wielkich i świętych mężów.

Nieraz już gmina wiernych narażoną była na niebezpieczeństwo, jak w czasie oskarżenia i sądu na Pomponią Graecinę, ale dotąd jeszcze wszyscy wychodzili cało, i choć nienawidzono chrześcian, nikt przeciwko nim stanąć nie chciał…

Tymczasem i Neronowych uszu wiele o nich dochodziło, gdyż chętnie zwalano na nich wszelkie zbrodnie: ciekaw był znudzony rozpustnik nie tak sekty saméj, jak nadzwyczajności jéj i dziwów, na które był łakomy.

Sam on przyprawiał trucizny z Locustą i wyprobowywał je na zwierzętach, dowiadywał się o tajemnice i obrzędy cudzoziemskie, zabobonną wiarę przywiązywał do jakiegoś obrazka Syryjskiéj bogini, danego mu przez nieznajomego na ulicy przechodnia, do bransolety ze skórą wężową, któréj w ostatnich chwilach próżno zgubionéj szukał. Pliniusz powiada, że usiłował dojść wszelkich tajemnic, by żywiołom i Bogom rozkazywać, że się nie wahał w drgających wnętrznościach ludzi szukać wyroczni przyszłości, gdy inne wieszczby milczały.

Nieznane, niepoścignione, było celem fantazyi rozmarzonéj wszystkich tych popsutych ludzi; śnili tylko jak się z ludzkości uleczyć, jak sobie coś wynaleźć coby ich nowemi uczyniło istotami.

Mówiono o cudach chrześcian, a choć o nich głuche tylko chodziły wieści, Cezar już się niepokoił niemi, bo sam cudów czynić nie umiał. Pomimo kilku za Tyberyusza już wydanych wyroków wygnania, powtórzonych późniéj, na astrologów chaldejskich, wieszczbiarzy i wróżbitów, pełno ich było w Rzymie; arkady wielkiego Cyrku, sklepiki ciemne Suburry, portyki niedalekie Forum nawet, ukrywały w sobie tych ludzi, pod pozorem handlu jakiegoś nadużywających łatwowierności słabych i żywiących się prócz tego nie jednym skrytym a haniebnym zarobkiem.

Neron zapragnął chrześcianina zobaczyć, a posługacze jego rozbiegli się by mu go wyszukać.

Dziwnym trafem a raczéj wolą opatrzną, Doriforus, który był posłany na zwiady po cudotwórcę, dopytując się o czarnoksiężników chrześciańskich, trafił na nieprzyjaciela chrześcian, ale samego mieniącego się fałszywie tém imieniem, świeżo do Rzymu przybyłego, Symona Maga.

Człowiek ten, zjawisko ciekawe u świtu chrześciaństwa, był raczéj wcielonym duchem ciemności, stającym do walki z prawdą…

Niedawno przybyły do Rzymu, stał Magus gospodą u Alexandryjczyka Hermolausa, który utrzymywał dom dla podróżnych i różnemi podejrzanemi trudnił się frymarki.

Symon ów, rodem z Samaryi, nie od dziś był chrześcianom znany; w piérwszych bowiem latach po śmierci Chrystusowéj, gdy Filip, drugi Diakon po Stefanie, kazał w Samaryi, spotkał się z tym człowiekiem, pozornie przyjął chrzest nawet, i poszedł za nauczającym.

Ale go nie wiodło ani serce, ani nauki prawdziwéj pragnienie, ani chęć poprawy i ofiary – całe życie strawił on na badaniu tajemnic egypskich i chaldejskich, usiłując pozyskać siłę dla rozkazywania żywiołom i światu, a nie mogąc tego dokazać, gdy postrzegł Apostołów czyniących cuda jedném słowem i prostém rąk kładzeniem, przywiązał się do nich, aby dójść ich tajemnicy.

Nie pojmował, że siły Bożej nauczyć się nie można, ani jéj wyszalbierzyć, bo ona spływa na tych co są jéj godni.

Sztukami swemi już był Symon wprzódy lud w Samaryi opętał, tak, że w nim widzieli zesłańca Bożego; dopiéro za przyjściem Filipa otworzyły się oczy ich, i w Chrystusa uwierzywszy, kuglarza porzucili.

Poszedł więc i ów zaparty za Apostołem, dając mu się ochrzcić. A gdy przyszło do wkładania rąk i zesłania Ducha Świętego na nawróconych, Symon, który to widział i pragnął aby nań zstąpiła siła działania cudów, przystąpił z kolei po dary ducha, ofiarując za nie pieniądze Apostołom, aby mu ich udzielili117.

I mówił:

– „Dajcie i mnie tę moc, aby na któregobychkolwiek ręce włożył, wziął Ducha Świętego”.

A Piotr rzekł do niego:

– „Pieniądze twe niech z tobą będą na zginienie, żeś mniemał, iż dar Boży miał być za pieniądze nabywany. Nie masz cząstki ani działu w téj mowie, bowiem serce twoje nie jest czyste przed Bogiem. Pokutujże ty za tę złość twoję, a proś Boga jeśliś snać odpuszczona będzie ta myśl serca twego”.

Tak odprawiony Symon, poszedł i rzucił chrześcijaństwo, które był przyjął aby zbadać tylko i pochwycić cuda jakie czyniło; nie przestał się jednak zwać chrześcijaninem, a nawet Chrystusem samym, trwając w dawnych praktykach magii i starym swoim błędzie.

Teraz nowa myśl jakaś przywiodła go do Rzymu, gdzie już o chrześcijanach i rozszerzeniu się wiary ich słyszał, a szkodzić im pragnął. Zawstydzony przez Piotra, ku niemu największą żywił nienawiść w sercu, a doszedłszy, że się znajdował w Rzymie, uradował się bardzo, że tu jemu i nauce jego mógł szkodzić.

A że miał sławę wielką jako Magus i tworzyciel cudów, które stawił przeciwko prawdziwym cudom chrześcijan; i gdy Doriforus szukać począł kogoby Neronowi przywiódł, trafiło się że nań wpadł, bo mu go wskazano jako najsławniejszego z owéj wielkiéj liczby astrologów, wieszczbiarzy i fałszywych proroków, których Rzym był pełen.

Symon, stanąwszy gospodą u Alexandryjczyka, który również jak on zbliżył się był z razu do chrześcijan i porzucił ich potém zdradą, miał już w Rzymie swych przyjaciół i uczniów, którzy weń wierzyli. Przed niektórymi z nich za chrześcijanina i Chrystusa, przed innemi za mocniejszego nad chrześcijan uchodził. Do Cezara zbliżyć się obawiał razem i pragnął, pałając zemstą ku tym którym swojego wstydu zapomnieć nie mógł.

Neron był właśnie w jednéj z tych chwil dziwactwa, w któréj mu się cudów chciało gwałtownie i poścignienia tajemnic, szukał ich wszędzie… Symon miał mu je odkryć… wielka sława go poprzedzała.

Pałac Cezarów na Palatyńskiéj górze, który już wówczas wspaniały był i obszerny, okrywając całą tę przestrzeń, którą dziś olbrzymie zaległy ruiny – nie mógł jednak wystarczyć zdziwaczonemu władzcy świata. Niezmierne jego gmachy, połączone portykami, wznoszące się wysoko, ozłocone i posągami okryte, były dedalem przejść, kryjówek i budowli, połączonych w jedną całość nakształt wielkiego grodu. Ale pałace Cezara, które trzech władzców po swéj myśli przerabiało, przylegały do góry Coelius, do całego szeregu sklepów i tabern ustawionych przy Cyrku, szpetnych z pozoru i tamujących drogę usiłującemu coraz rozszerzyć się i rozlać mieszkaniu pana. Myślano już naówczas o zmieceniu tych kletek, aby gmachy potężniéj się rozrosnąć mogły.

Wśród tego lasu kolumn i ścian olbrzymich, wszędzie tłumy niewolników, ku różnym przeznaczonych celom, zalegały dziedzińce, ogrody, przejścia, sale ciemne i peristyle strojne w posągi. Straże pretoryan groźne, gromady chłopiąt różnego wieku, woźnice, posługacze, kobiety, tłumnie ale w milczeniu niemém przesuwały się po tych przybytkach Cezara.

Doriforus wwiódł przelękłego nieco Symona w to zbiegowisko ludzi i labirynt budowli, a choć Magus nie okazywał obawy, serce jego biło coraz żywiéj, zbliżając się ku temu, którego jedno brwi zmarszczenie mogło mu wydrzeć życie.

Stary już i ogorzały od słońca Symon, przy ciemnéj twarzy miał włos siwy, który dziwnie swą białością na tle brunatnem odbijał; olbrzymiego prawie wzrostu lecz chudy, powagą ruchów wyuczoną i przenikającém wejrzeniem oczów czarnych, zwracał uwagę przechodniów. Wiek jeszcze go był nie złamał, a siwizna i starość łączyły się w nim dziwnie z siłą młodzieńczą i niepokojem lat młodych. Oko jego biegało nieustannie, badając i szukając tajemnic świata i ludzi, usta drgały gorączkowo, po żyłach wzdętych krew biegła szparkim strumieniem. – Ubrany po wschodniemu, w długiéj szacie, na głowie miał zawój biały, jakim się naówczas żydzi odznaczali… postać jego przenosząca półgłową najroślejsze niewolniki germańskie, odbijała na tle tego tłumu, którego wszędzie było pełno w Neronowym pałacu.

Doriforus przeprowadził go przez kilka podworców, w których szemrały fontanny, przez drogi kosztownemi wyłożone marmury i ścieżki zasłane tkaninami różnobarwnemi i puścił się z nim w ciemne, w dzień biały lampami tylko oświecone a od słońca dla chłodu zakryte sale ogromne, których głębie i sklepienia wzniosłe, obrzucone rzeźbami i malowaniem, wyglądały jak olbrzymie pieczary… Im głębiéj wchodzili w to państwo Nerona tajemnicze, tém ciszéj było dokoła i posępniéj; jak cienie tylko przemykały się to białe kobiet postacie, to w krótkich penulach pół nadzy niewolnicy młodzi, to niosące kosze kwiatów i owoców na głowach chłopięta. Nareszcie z tych ciemnych głębin, w których krok każdy rozlegał się szeroko, po wschodach porfyrowych jęli się podnosić ku górze. I znowu szli galeryami ostawionemi ciżbą posągów, znów sześćkroć podnieśli ciężkie zasłony przegradzające drzwi, aż doszli do progu od którego oznajmiono ich Neronowi.

Był wieczór – a z wierzchołka góry część Rzymu oglądać było można najeżoną świątyniami, domami i ściśniętemi domóstwy, wśród których gdzieniegdzie zielone kupki strzelały do góry, rysując się ciemno na malowanych, białych i czerwonych murach… Słońce zachodziło właśnie, Symon spójrzał z otwartéj galeryi do koła i uśmiech przeleciał mu po ustach.

– Któż wie – rzekł w duchu – może mi dane będzie panowanie nad tym grodem i panem jego i zemsta nad chrześciany… może owładnę sercem tego zepsutego dziecięcia? i zatrzęsę światem? któż wie? los mnie sam tu przywodzi!

Wtém niewolnik podniósł ciężkie złociste kobierce, osłaniające przybytek, w którym oczekiwał nań syn Agryppiny, i Doriforus dał znak Symonowi aby się na ziemię rzucił.

99Nie potrzeba nam ani praetora, ani laski… – zwykły obrzęd wyzwolenia. [przypis autorski]
100Seneca (…) pisze, że (…) przesądna wiara żydowska, takie czyni postępy we wszystkich krajach, że zwyciężeni prawo narzucają zwycięzcom – cytowany przez S. Augustyna, de Civitate Dei, l. 6, c. 11 [chodzi o cytat z pracy Seneki De Superstitione, zawarty w dziele Augustyna Państwo Boże, w księdze (łac. liber) VI, rozdziale (capitulus) 11]. [przypis autorski]
101Neron szaleje po ulicach, rozbija, rozpustuje – Tacyt [Roczniki] XIII, 25. [przypis autorski]
102zyskuje sobie lud igrzyskami i darami – Tacyt [Roczniki] XIII, 31. [przypis autorski]
103w Tacycie wzmiankę (…) Pomponija Graecina. Obwiniono ją o przyjęcie jakichś zabobonów cudzoziemskich – Tacyt [Roczniki] XIII, 32: superstitionis externaerea… [przypis autorski]
104Tacyt (…) przyznaje zarazem, że życiem sobie cześć powszechną zyskała – ad gloriam vertit. [przypis autorski]
105Piérwsza to chrześcijańka o któréj w historyi znajdujemy tak szczegółową wzmiankę – zdaje się nam, że się nie mylemy uznając ją chrześcijanką, ale wykład ten jest nasz własny [przypuszczenie takie jako pierwszy wysunął w XVI w. flamandzki filolog i historyk Justus Lipsius, po nim przyjęło ten pogląd wielu badaczy]. [przypis autorski]
106wyrzucają mu [Senece] uwiedzenie córki Germanika, zebrane trzysta milionów sestercyj w przeciągu lat czterech i niegodną zawiść względem Suiliusa – Tacyt [Roczniki XIII, 42]. [przypis autorski]
107oklaski, których najrozmaitszych objawów i rodzajów musieli się uczyć jego zausznicy – brzęczenia, szmeru dachówek pustych i skorupek. Tak je zwano: bombos, imbrices et testes. Swetoniusz, [Żywot Nerona] 20. [przypis autorski]
108Od dzieciństwa uczono go muzyki (…) Legiwał tak blachami obłożony cierpliwie od rana do nocy – Swetoniusz [Żywot Nerona 20]. [przypis autorski]
109jego klaskacze szli w ślad za nim, dając hasło entuzyazmu tłumowi – Swetoniusz [Żywot Nerona 20]. [przypis autorski]
110chodziły pogłoski o wieszczbie przepowiadającéj Neronowi upadek (…) pokazała się kometa (…) grożące niebezpieczeństwo okrucieństwy i prześladowaniami odwrócić – Swetoniusz [Żywot Nerona 36]. [przypis autorski]
111stare figowe drzewo Ruminalskie uschło nagle, na niebie pokazała się kometa zwiastująca zmianę panowania – Tacyt [w Rocznikach XIII, 53 mowa o uschnięciu w roku 58 związanego z Romulusem i Remusem drzewa, które jednak później odżyło i wypuściło nowe pędy. Tacyt wzmiankuje dwie złowróżbne komety za panowania Nerona: w roku 60 (XIV, 22) oraz w roku 66 (XV, 47, razem z innymi znakami)]. [przypis autorski]
112Za taką satyrę – Codicillorum Liber [codicilli Fabriciusa Veiento, mające formalną postać testamentu, były paszkwilami przeciw kapłanom i senatorom. Tacyt, Roczniki XIV, 50]. [przypis autorski]
113Canusium – miasto w Apulii. [przypis autorski]
114okolicznych spędzono mieszkańców (…) gmach ów runął i rozpadł się w gruzy – Tacyt [Roczniki] XV, 34. [przypis autorski]
115piérwsi i najgorliwsi uczniowie w Rzymie, których imiona przechowały nam dzieje: Prisca i Aquila… – Listy do Rzymian 16 [właśc.: List do Rzymian 16, 3–16]. [przypis autorski]
116sprawa Pedaniusa Secunda, Prefekta Rzymu – Tacyt [Roczniki] XIV, 42n. [przypis autorski]
117Symon (…) pragnął aby nań zstąpiła siła działania cudów (…) ofiarując za nie pieniądze Apostołom, aby mu ich udzielili – Dzieje Apostolskie 8, 9n. [przypis autorski]