Kostenlos

Czy pamiętasz?

Text
Als gelesen kennzeichnen
Schriftart:Kleiner AaGrößer Aa

Po świetnym i jasno oświetlonym apartamencie chodząc, oczy miał znowu szklane, końce wąsa w zębach gryzł i kilka razy zamruczał: „Niech czart weźmie takie życie!” Czuł się więc z życia niezadowolonym! No proszę! po takich trudach, mozołach, zabiegach, przy takich stosunkach, honorach, dochodach, czuć się z życia niezadowolonym! Dziwnie! dziwnie!

Nagle do biurka podszedł, w białe, pulchne palce wziął list nie rozpieczętowany; oczy mu błysnęły, uśmiechnął się. „Od Anulki! Jak Boga kocham, od Anulki! Tak dawno nie pisała, myślałem, że i nigdy już nie napisze. Aż ot, przypomniała sobie znowu… Rad jestem, bardzo rad!”

Ta Anulka była siostrą jego, mieszkającą kędyś w głuchym zakącie, pod białowieską puszczą, w niewielkiej, porodzicielskiej wiosce. A kiedy rodzice ich umarli, był on już w połowie świetnej swojej karyery i do siostry napisał: „Bierz sobie wszystko. Dla ciebie i twoich dzieci to los i szczęście, a dla mnie głupstwo, na które plunąć tylko warto”. Nie prosiła go też potem nigdy o nic i czasem, w listach, dobroczyńcą go swoim nazywała. Od lat dwudziestu przeszło nie widywali się wcale; ona do niego pisywała rzadko, on odpisywał zwięźle, albo i nie odpisywał wcale: przechodziły miesiące, czasem lata, w których ani razu siostra na myśl mu nie przyszła. Jednak teraz, gdy na kopercie listu pismo jej poznał, rad był, bardzo rad, a gdy kopertę otwierał, uśmiechnął się, i zmarszczki znikły mu z czoła. Przy biurku siedząc, profilem do oświetlającej je lampy zwrócony, pierwszą połowę listu szybko przebiegł wzrokiem, ale drugą czytał daleko powolniej i dłużej. Jednak treść jej nie wymagała wcale głębokich rozwag i kombinacyi. „Czy pamiętasz – pisała mieszkanka dalekiego wiejskiego dworku – jak tatko wieczorami długie rozmowy prowadził z ekonomem, a my, małemi dziećmi jeszcze będąc, z kątka pokoju patrzeliśmy na poruszający się śród ściany cień jego wielkich wąsów i jak to nas bawiło? Małe bo rzeczy wystarczały nam wówczas do szczęścia. Czy pamiętasz, kiedy po raz pierwszy rodzice zawieźli nas w głąb puszczy, do leśniczówki, w odwiedziny, jaką radością napełniła nas ta wyprawa? W leśniczówce tej bywam niekiedy i teraz; nic się tam nie zmieniło. Sosny takie same, proste, smagłe, niebotyczne, jak były podówczas, i paprocie takie wysokie, jak te, w których zabłądziliśmy tak doskonale, że rodzice, z pomocą innych osób, przez parę godzin nas szukali. Nic dziwnego: schowaliśmy się w tych paprociach z głowami i szliśmy, a szliśmy wciąż naprzód, ciekawi, co będzie dalej. Ja lękałam się wprawdzie rozbójników i dzikich zwierząt, lecz tyś zapewniał, że mnie obronisz, i to mnie uspokajało zupełnie. A rodzice nasi, zamiast gniewać się, żeśmy im taki niepokój sprawili, z wielkiej radości, że zguba się znalazła, całowali nas i ściskali długo; że zaś ta podróż po paprociowej gęstwinie nas zmęczyła, tatko ciebie, a mama mnie, na rękach do leśniczówki zanieśli. Czy pamiętasz ty to, Władysiu? A szum puszczy pamiętasz, w który nieraz na samotnych przechadzkach wsłuchiwaliśmy się godzinami, gdy byliśmy już ty – dorastającym chłopcem, a ja – dużo podrosłą dziewczynką? A ponieważ już mówię o drzewach, czy pamiętasz te trzy stare, rozłożyste klony, pod którymi w lecie jadaliśmy zazwyczaj śniadanie i podwieczorki, i jak na podwieczorki dawano nam chleb z miodem, i jak ty ten przysmak lubiłeś? Tak dalece lubiłeś, że ja, choć łakoma, oddawałam ci często połowę, swojej porcyi, a tyś za to biegał do leszczynowego lasku po orzechy, które były znowu namiętnością moją? Pamiętasz? Klony tecoraz starsze, rozłożystsze, stoją i teraz tam, gdzie stały, miód, jak i dawniej, jest w pasiece i są orzechy w leszczynowym lasku: tylko ciebie, Władysiu, niema tu już nigdy, nigdy”…

Weitere Bücher von diesem Autor