Kostenlos

A… B… C…

Text
0
Kritiken
Als gelesen kennzeichnen
Schriftart:Kleiner AaGrößer Aa

– Znów dzieci! – powtórzył głosem podniesionym – czy zupełnie już mam zginąć przez te przebrzydłe bębny? Czy niedość już było biedy? Jeszcze może miejsce w biurze i ostatni kawałek chleba mam stracić?

Gestykulował8 popędliwie. Przestrach niespodziewaną siłę nadawał jego głosowi. Przeraźliwie prawie krzyknął:

– Precz mi stąd, malcy! Żeby tu od dnia dzisiejszego noga wasza nie postała; bo, jak was jeszcze kiedy zobaczę, na gorzkie jabłko stłukę. Precz! Precz!

Chłopiec i dziewczynka w mgnieniu oka zniknęli…

Joanna zapaliła lampkę, urządziła herbatę i razem z pokrajaną na talerzu bułką zaniosła ją bratu, który przy zapalonej też lampie pilnie już pisał. Codzienne spędzał nad takiem pisaniem długie godziny i w biurze, i w domu. Postawiwszy szklankę i talerz na stole, pochyliła się i pocałowała schyloną nad papierami głowę brata. O! najlżejszej do niego nie czuła urazy. Miał prawo tak postąpić. Tylko czuła, myślała, że znów koniecznie coś z sobą począć wypada, jak najrychlej! jak najrychlej!

Tymczasem usiadła w kuchence i zaczęła wyszywać na nowej chustce cyfrę Mieczysława.

Czeremcha, przez dużego Kostusia przyniesiona, napełniała kuchenkę odurzającym zapachem; samowar, stojący u pieca, szumiał i parą buchał; z dołu, z pod podłogi dochodziły głuche szmery, nad któremi od chwili do chwili wzbijał się stuk przewróconego sprzętu, albo kłótliwy, czy hulaszczy okrzyk. Szynk tam rozpoczynał swoje nocne, podziemne życie.

Ale co tam takiego zaszeleściło za wysoką poręczą łóżka – i ze zmroku, tuż przy ziemi, wysuwać się zaczęło, z nieokreślonemi formami?… Zwierzątko? Dziecko? Jakieś dwie rączki opierały się o podłogę… jakieś jasne włosy odbiły się bladem złotem na tle brudnej ściany, jakaś para oczu zaświeciła przeczystym błękitem… Było to dziecko, które przez kilka sekund, pocichu, pełznąc na czworakach, nagle, z wybuchem śmiechu, wskoczyło na kolana osłupiałej w swym smutku dziewczyny.

Duży Kostuś uciekł, a mała Mańka schowała się tylko za łóżko i czekała, póki pan nie przestanie gniewać się i krzyczeć. Ona tu dziś nocować będzie, jak wiele razy nocowała; a teraz chce trochę z elementarza poczytać, pokazać, co już umie… Wszystko, od a aż do p… od p nie umie, ale wczoraj nauczy się…

Chciała zapewne powiedzieć jutro, a powiedziała wczoraj, ale to nic! Joanna znów całowała ją i zapytała, czy rodzice jej wiedzą o tem, że tu nocować zamierza.

Z przyległego pokoju zabrzmiało pytanie:

– Kto tam znów? Z kim rozmawiasz, Joasiu?

Zcicha i z wielkiem zmieszaniem Joanna odrzekła:

– To Mańka… Czy mam powiedzieć jej, aby poszła precz?

W przyległym pokoju przez długą minutę panowało milczenie, aż nosowy głos męski wymówił:

– Daj jej trochę herbaty.

W dole, pod podłogą, rozległo się znów głośne stuknięcie, i zawrzał bezładny hałas. Czy tam pijak jaki upadł i głową uderzył się o róg ławy? Może człowiek na człowieka podniósł pięść tak silną, że go obalił na ziemię, okrytą śmieciem i zalaną trunkiem? Może to takim stukiem i krzykiem zawrzała tam bezrozumna, bezecna zabawa?

Nad zuchwałym hałasem szynku, w kuchence, oświetlonej małą lampą i napełnionej zapachem czeremchy, blada dziewczyna, z twarzą zmęczoną i zapłakanemi oczami, trzymała na kolanach bose, pucate, śmiejące się dziecko. Z za spłowiałej sukienki czerwona rączka dziecinna wyjęła znów mały, zbrudzony, zgnieciony elementarzyk, a srebrny głosik zadzwonił długim, figlarnym śmiechem.

Z przyległego pokoju ozwało się przeciągłe syknięcie:

– C-i-i-i-cho!

– C-i-i-i-cho! – schylona nad dzieckiem, powtórzyła Joanna.

Maleństwo stłumiło srebrną dźwięczność swego głosu i, krótkim paluszkiem o każdą z liter uderzając, cicho, szeptem prawie, czytało:

– A… b… c…

8gestykulować – rękami wymachiwać, potrząsać. [przypis redakcyjny]