Kostenlos

Królewska niedola

Text
0
Kritiken
Als gelesen kennzeichnen
Schriftart:Kleiner AaGrößer Aa

– Przybliżcie się, gospodarzu! – zawołał – przybliżcie się, a radujcie się społem z nami. Oto nowi posłowie, tym razem z Mazowsza i od Gniezna, przynieśli mi dobre wieści. Co widzę? Pacholątko jakieś wiedziecie do mnie? Żali to roztropnie dzieciaka wtajemniczać w rzeczy tak wielkiej wagi?

– Panie najmiłościwszy… to mój syn jedyny. Przyrzekłem mu dziś nagrodę za poczciwe sprawowanie, godziło się dotrzymać słowa. A że w młodych leciech36 lepiej milczeć umie, niż niejeden stary, tom się przekonał. Kruszyna ta, miłościwy Panie, podała się w służbę waszą z całej duszy.

Objął księcia pokornie za kolana i cicho szepcząc, coś mu opowiadał.

– Sprawiedliwie podziwu godne! – zawołał Władysław; i również po cichu rozmawiał z panami.

– Zaiste, ciężar był nad siły dziecka – rzekł jeden z posłów. – Mogło omdleć z przerażenia, a stawiło nieprzyjacielowi czoło, jak prawy rycerz.

– Tedy rozumiałem – nieśmiało mówił dalej Dąbek – że płaca winna być równa zasłudze. Przywiodłem tu malca, by za waszym najmiłościwszym pozwoleniem, jeden raz w życiu oglądał oblicze polskiego króla.

Władysław skinął ręką łaskawie.

– Waluś, pójdź ino, nie bój się – miłościwy pan cię woła.

Chłopiec padł na kolana i wzniósł ręce w górę, jak to czynią modlący się ludzie w kościele. A Władysław Łokietek, ten twardy, goryczą tułactwa pojony, niedolą zahartowany mąż, uśmiechał się łagodnie i pieszczotliwą ręką gładził ciemną czuprynkę Walusia.

Rozpoczęły się obrady; posłowie zdawali sprawę z tego, co się dzieje w bliższych i dalszych ziemiach polskich. W całym kraju wrzało… Znienawidzony Wacław czeski, zawsze tylko przez okrutników i zdzierców rządzący, nie miał stronników ani przyjaciół między Polakami, tylko jawnych lub skrytych wrogów.

Wysłuchawszy przemówienia kasztelana płockiego, Łokietek dodał, jakoby dopełniając jego myśli:

– A gdy zważymy, że czeski król tchórzliwie, dla chwilowego spokoju, poddał swą koronę w lenno cesarzowi, słusznie możemy się lękać, że zarówno i Polskę zechce ugiąć pod jarzmo. Do tego przenigdy dopuścić nam nie wolno.

– Przenigdy! – zawołali wszyscy jednogłośnie.

– Wierzcie mi, wasze miłoście, nie dla zadowolenia swej pychy, nie z łakomstwa na błyskotliwość korony, wiodę przez lat piętnaście nędzny żywot tułacza…

– Wiemy, panie miłościwy, że ino dla dobra ojczyzny pracujecie! – zawołał z przejęciem wojewoda gnieźnieński.

– Odbyłem daleką drogę do Rzymu – mówił dalej Łokietek – w takim celu, by przedstawić Ojcu świętemu krzywdy nasze. Jemu to, co znaczy Stolicy rzymskiej, pradziad nasz Mieszko oddał polskie kraje w duchowe poddaństwo. Nie ziemskich królów hołdownikami jesteśmy, ino bożego namiestnika. Nawet czynsz lenny, czyli świętopietrze płaciliśmy wiernie Rzymowi, a prawo koronowania królów naszych stolica apostolska nadawała. Tak z wolą i błogosławieństwem papieża koronowan był poprzednik nasz Przemysław, zdradziecko przez wrogów Polski zamordowany.

Dobiesław z Melsztyna rzekł:

– A Wacław kazał się samowolnie namaścić i koronować w Gnieźnie, zaś o świętopietrzu nie chce słyszeć.

– Wszystko to wiadome jest Ojcu świętemu. We mnie uznaje on prawego dziedzica tronu, i mnie błogosławił na znojną pracę złączenia w jedno rozdzielonej niemal przez dwa wieki nieszczęsnej ojczyzny.

– Nadeszła pora, miłościwy panie! Wstanie Polska, w tobie nasza nadzieja! – zawołali posłowie.

– Gdy wszystek lud, co do jednego człowieka, żąda czego niezłomną wolą, stać się to musi niechybnie, jako niechybnie Bóg światem rządzi – rzekł król uroczyście.

– Amen! – zakrzyknęli wszyscy.

—–

W rok później, dnia 15 maja 1306, zasiadł Władysław Łokietek na wawelskiej stolicy. Koronowany dopiero po latach czternastu, 20 stycznia 1320.

36w młodych leciech (daw.) – w młodych latach, za młodu. [przypis edytorski]