Kostenlos

Na wakacjach

Text
0
Kritiken
Als gelesen kennzeichnen
Schriftart:Kleiner AaGrößer Aa

„Ładnie! – pomyślałem – nikt nie idzie, a ja jeszcze się waham! Chociaż – szepnęła mi rozwaga – jakie licho ciągnie mnie do bezcelowej awantury?… Czy ja wiem, gdzie leży dzieciak?… Może wypadł z niecek?…”.

Belki już były zwęglone i z głuchym trzaskiem zaczęły się wyginać.

„Ale trzeba w końcu wedrzeć się tam – myślałem – każda sekunda jest droga. Dzieciak przecie nie może spalić się jak robak. Lecz jeżeli już nie żyje?… – odpowiedziało zastanowienie – w takim razie szkoda nawet surduta…”.

Z daleka odezwał się straszny krzyk kobiecy: „Ratujcie dziecko!…”. – „Trzymajcie ją!… – zawołano w odpowiedzi. – Skoczy w ogień i zginie…”.

Usłyszałem za sobą jakieś szamotanie i ten sam krzyk: „Puszczajcie!… to moje dziecko!…”. – „Ciągnij ją wpół!…” – odpowiedziano.

Nie mogłem wytrzymać i rzuciłem się naprzód. Owionął mnie żar, dym, dach zatrzeszczał, jakby go rozdarto, z komina posypały się cegły. Poczułem, że mi się tlą włosy, i – cofnąłem się rozgniewany: „Co za głupi sentymentalizm – pomyślałem – dla garstki ludzkich popiołów robić z siebie straszydło?… Jeszcze powiedzą, że tanim kosztem chciałem zostać bohaterem!…”.

Wtem potrąciła mnie jakaś młoda dziewczyna biegnąca do chaty. Usłyszałem brzęk wybitych szyb, a gdy nagły wiatr odgarnął tuman dymu, zobaczyłem ją w oknie tak silnie pochyloną do wnętrza izby, że widać było jej nieumyte nogi.