– Potargasz te wątłe nici…
– Gdybym umarł w twoich objęciach, śmierć zabrałaby uśmiechniętego. Lepsze konanie w zachwytach, niż życie w odrazie i rozpaczy. Usiądź droga, pozwól mi upojoną szczęściem głowę oprzeć na twych kolanach, połóż mi na oczach twe dłonie… o tak, tak!… ażeby ich sen nie zawarł i serca w gniazdo wężowe nie wrzucił. Pod strażą twoją jestem bezpieczny… Nie przypełzną tu gadziny wspomnień, nie zlecą się puszczyki i nietoperze z pieczar życia… natotomiast obstąpią mnie duchy dobre… ukołyszą śpiewem, okadzą woniami kwiatów i opaszą wstęgami tęcz wielobarwnych… Już są… słyszę je… widzę… Obraz rzeczywistości znika, w jej ramach rozpina się widok raju… zapominam, co czułem, pamiętam tylko, co czuję… Moja… moja… wiem już jedynie, że cię kocham…
(Wietrzyki zawiały nieruchomie w powietrzu i nie przerywały ciszy).